Przyjechał pan na zgrupowanie reprezentacji, a tymczasem w Sampdorii właśnie zwolniono trenera Eusebio Di Francesco. Jest pan zaskoczony?
To efekt tego, że początek sezonu w wykonaniu Sampdorii daleki jest od tego, jakiego wszyscy oczekiwali. Osobiście jednak żałuję, bo bardzo dobrze układała się moja współpraca z trenerem Di Francesco i jestem przekonany, że on mógł jeszcze wiele dać naszej drużynie. W piłce jednak tak jest, że czasem potrzebne są radykalne decyzje i taka właśnie została podjęta. Mam nadzieję, że z korzyścią dla zespołu.
Jakie są szanse, że zagra Pan w końcu jako prawy obrońca? Maciej Rybus jest już zdrowy, a Arkadiusz Reca w końcu zaczął grać w klubie...
Cały czas jestem prawym obrońcą, a to gdzie będę grał, jest już decyzją trenera. W klubie w ostatnich czterech meczach wystąpiłem w trójce na środku obrony, jako skrajny prawy-środkowy, co też jest nową dla mnie pozycją. W kadrze grałem dotąd w tych eliminacjach na lewej obronie, można więc powiedzieć, że jestem piłkarzem uniwersalnym i trenerzy z tego korzystają. Jestem gotowy do grania wszędzie, ale oczywiście nie ma co ukrywać, że na prawej obronie czuję się zdecydowanie najlepiej.
Z jakim nastawieniem podejdziecie do meczów z Łotwą i Macedonią Płn.?
Z nastawieniem, że zdobycie sześciu punktów w tych meczach jest naszym obowiązkiem i nie ma co się nad tym rozwodzić. W obu będziemy zdecydowanym faworytem, a te sześć punktów może dać nam awans, przy odpowiednich wynikach innych meczów. Oczywiście trzeba być skoncentrowanym, mieć respekt do przeciwnika, ale trzeba też znać wartość swojej drużyny i naszą jakość piłkarską. Chcemy udowodnić to na boisku.
Macie jeszcze kaca po poprzednich meczach?
Wczoraj [rozmawialiśmy we wtorek - red.] na odprawie zamknęliśmy ten rozdział. Przeanalizowaliśmy dokładnie, co poszło w nich nie tak i mamy nadzieję, że nie powtórzymy tamtych błędów. Zdajemy sobie sprawę, że wyniki i styl naszej gry w meczach ze Słowenią i Austrią pozostawiały wiele do życzenia i zdajemy sobie sprawę, ile rzeczy jest do poprawy. Widzieliśmy jednak również wczoraj lepsze momenty, gdy nasze akcje zaczynały się zazębiać i tylko nasze błędne decyzje bądź niedokładnie podania sprawiały, że były nieudane. Ustawienie zespołu i pierwsze dwa-trzy podania były momentami naprawdę fajne, ale wychodziło tak jak wychodziło. Sami z kolei dawaliśmy rywalom zbyt wiele szans na to, żeby nas skontrowali.
Powinniśmy się czegoś obawiać ze strony Łotyszy i Macedończyków, czy tym razem chodzi głównie o to, żeby poprawić naszą grę?
Zawsze trzeba uważać na rywali. W zespole Łotwy są piłkarze, którzy mają za sobą występy w naszej ekstraklasie, więc na pewno będą chcieli się pokazać. Mecz z Polakami będzie dla nich czymś specjalnym również dlatego, że jesteśmy liderem naszej grupy, więc jesteśmy przekonani, że będą zasuwać i dadzą z siebie absolutnie wszystko. Musimy być skoncentrowani w tyłach, bo to my będziemy mieć przez większość czasu piłkę i nie możemy dać się skontrować. Już w meczu w Warszawie, który wygraliśmy 2:0, były dwie-trzy sytuacje, w których Łotysze mogli zrobić nam krzywdę.
Gdyby był Pan selekcjonerem, to w najbliższych dwóch meczach wystawiłby Pan jednego, czy dwóch napastników?
(śmiech) Jak będę kiedyś selekcjonerem, to wtedy się zastanowię. Na dzień dzisiejszy jest nim Jerzy Brzęczek i nie chcę wkraczać w jego kompetencje.
Nie martwi Was trochę brak skuteczności Krzysztofa Piątka i Arkadiusza Milika w Serie A?
Cieszy nas, że nie stracił jej Robert Lewandowski w Bundeslidze, bo strzela gola za golem. A co do Arka i Krzysztofa, to obaj są obecnie w zupełnie innych punktach swoich karier. Milik dopiero co wrócił po kontuzji, więc dałbym mu jeszcze trochę czasu. Piątek z kolei podniósł sobie w tamtym sezonie poprzeczkę bardzo wysoko, poza tym nie tylko on obniżył loty, bo cały Milan gra na razie w tym sezonie poniżej oczekiwań i nie stwarza sobie zbyt wielu sytuacji bramkowych. Jestem jednak przekonany, że Krzysztof niedługo znów zacznie strzelać.
Notował Hubert Zdankiewicz
