Foka to zwierz duży, drapieżny. Każdego dnia zjada kilka kilogramów ryb. Ów apetyt stał się niegdyś głównym powodem masowego zabijania zwierząt przez rybaków w naszej części Bałtyku. Wiek temu rybacy zlikwidowali konkurentów szybko i skutecznie sprowadzając bałtyckie stada fok na krawędź zagłady.
Czas na proste pytanie: czy ktoś określił docelową liczbę zwierząt? Ilość fok, którą rybacy są skłonni zaakceptować, a która nie wyniszczy ławic ryb mocno przełowionych przez ludzi. Wszak coraz mniej ryb wolno oficjalnie łowić. Od dorsza poczynając na śledziach kończąc.
Foki łapią też trocie i łososie. Jeden taki sukces już mamy za sobą. Mam na myśli bobra, którego ponad pięć dekad temu zaczęto z mozołem przywracać naturze. Dzisiaj wyrządza straty liczone na dziesiątki milionów złotych rocznie. Bobry są już w całej Polsce, w każdym zbiorniku wody. I wciąż są chronione przez prawo. Z pewną nieśmiałością pytam czy mamy w zanadrzu gotową strategię zagospodarowania (cokolwiek to oznacza) populacji bałtyckich fok, gdy gatunek niezadługo okrzepnie? Inaczej czeka nas kolejna, focza klęska urodzaju.
- Gdzie są najdroższe, a gdzie najtańsze mieszkania w Krakowie? Ranking dzielnic 2024
- Najpiękniejsze pary z krakowskich studniówek! To one przyciągały wzrok
- Pistacjowe croissanty robią furorę w internecie! Gdzie można je zjeść w Krakowie?
- Zimowe wycieczki w Tatry z dziećmi. Zobaczcie łatwe i przyjemne szlaki w górach
