Tak będzie po realizacji potężnych inwestycji komunikacyjnych, budowie tras Pychowickiej i Zwierzynieckiej. Węzeł ma powstać tuż przy królowej polskich rzek w miejscu unikalnego lasu łęgowego w Przegorzałach, na terenach zielonych, których w Krakowie z każdym rokiem ubywa.
Przypomnijmy, że chodzi o pomysły sięgające lat 70. ubiegłego wieku, w ramach socjalistycznej akcji industrializacyjnej wpisanej na sztandary I sekretarza PZPR Edwarda Gierka, która o czym uczą już w podstawówkach, skutkowała spiralą długów i zakończyła się upadkiem systemu wiecznej szczęśliwości.
Czego nie zdążyli zepsuć komuniści, zepsują za nich obecne władze miasta. Tych pierwszych można jeszcze jakoś wytłumaczyć, bo rysowali na mapie przebieg nowych dróg w czasie, kiedy Kraków był o jedną-czwartą mniej zaludniony i zabudowany niż obecnie.
Powrót do tych planów dzisiaj musi budzić skojarzenia z szydzącym z epoki gierkowskiej filmem Stanisława Barei z 1973 r. pt. „Poszukiwany, poszukiwana”. Jest tam scena, w której grający „wiecznego” dyrektora, niezapomniany Jerzy Dobrowolski umieścił na mapie w miejscu jeziora, spółdzielcze punktowce. Po tym jak zwrócono mu na to uwagę przyznał, że tak nie może być, ale po chwili zastanowienia, bezceremonialnie oznajmił, że przecież jezioro można przenieść, a blok niech sobie stoi w zieleni.
A co robią władze Krakowa 50 lat później? Forsują plan budowy tras obok Zakrzówka, przez teren Bielańsko-Tynieckiego Parku Krajobrazowego, dolinę Wisły, las łęgowy w Przegorzałach, pod wzgórzem bł. Bronisławy i Kopcem Kościuszki, przez wciąż jeszcze zieloną dolinę Rudawy.
Trudno nie zauważyć, że żyjemy w mieście, w którym zarejestrowanych jest ponad 630 tys. pojazdów. Potrzebne są nowe rozwiązania komunikacyjne. Pytanie, czy jednak powinno budować się autostrady przecinające najcenniejsze przyrodniczo tereny w prawie milionowej metropolii?
Przegorzały można ocalić dla ptaków, bobrów, płazów, nietoperzy a przede wszystkim spragnionych ciszy i oddechu mieszkańców pod warunkiem, że Trasę Pychowicką schowa się w tunelu razem z linią tramwajową i to nie tylko pod Wisłą. Zdaniem urzędników to niewykonalne. Przekonują, że tramwaj i tak musiałby zaraz za rzeką wyjeżdżać na powierzchnię i łączyć się tam z inną - projektowaną właśnie - linią prowadzącą z Salwatora do Przegorzał.
Cała nadzieja, że utrzymywani z naszych podatków urzędnicy przyjdą w końcu po rozum do głowy. O wątpliwościach związanych z miliardową inwestycją mówił nawet wiceprezydent Krakowa Andrzej Kulig. Przyznał, że „rzeczywistość się trochę zmieniła”.
Z drugiej strony jeśli ponad 120 lat temu powstała wielokilometrowa linia tramwajowa z Łodzi do Zgierza, to może by teraz pomyśleć o uruchomienie połączenia z Salwatora do Kryspinowa, gdzie mamy popularny zalew z kąpieliskami, albo chociaż do obwodnicy autostradowej i tam zrobić pętlę z parkingiem park&ride, a nie w Przegorzałach?
Od lat mówi się też o wykorzystaniu do publicznego transportu Wisły, ale wciąż zero konkretów. Można wreszcie uszanować wynik referendum, w którym krakowianie opowiedzieli się za budową metra i w ten sposób rozwiązać problemy komunikacyjne? Czy oczekuję zbyt wiele?
Na Rynek Główny mają wrócić drzewa. Budżet Obywatelski zmien...
Kryzys energetyczny
