W zakopiańskim Sądzie Rejonowym zakończył się precedensowy proces przeciw wozakowi z drogi do Morskiego Oka. Obrońcy zwierząt oskarżyli go, że przez dwa dni zmuszał swego konia do pracy. Wcześniej weterynarz zabronił mu tego, bo zwierzak miał zwyrodnienia pęcin.
- Oskarżony rzeczywiście dopuścił się tego czynu, do czego zresztą sam się przyznał - podkreślał w uzasadnieniu wyroku sędzia Janusz Knapczyk.
Zważywszy jednak na fakt, że Władysław N. nie był wcześniej karany, warunkowo umorzył sprawę na okres roku. Jak dodał sędzia Knapczyk, jeśli przez ten okres góral popełni podobne przestępstwo, to postępowanie zostanie odwieszone i wozak poniesie karę. Jeśli nie, sankcje zakończą się tylko na 420 zł, które musi wpłacić na konto fundacji charytatywnej.
Zaraz po rozprawie poprosiliśmy górala o komentarz. - Będę się odwoływał - zapewnił Władysław N. - Boję się, że w związku z takimi "zawiasami" animalsi będą na mnie polować. Dopatrzą się, że znów dręczę konie i pójdę do więzienia.
Woźnicy przysługuje prawo do odwołania. Wyrok jest nieprawomocny.
Napisz do autora:
[email protected]
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+