Tak niskie szacunki wynikają z tego, że bariery celne faktycznie stosowane w wymianie międzynarodowej szczęśliwie są niższe od dopuszczalnych szlabanów, nad którymi przez 7 lat debatowali przedstawiciele z górą 150 państw WTO.
No i handel żywnością, wokół którego kręciła się "runda Doha", stanowi ledwie ułamek światowych obrotów. Najwyraźniej zaciął się dyplomatyczny mechanizm napędzający w II poł. XX w. kolejne układy o globalnym ułatwianiu handlu. Trudno oczekiwać, żeby działał siłą rozpędu, skoro wszyscy mają jakieś żale do "globalizacji", łącznie z jej liderami. I w Ameryce, i w Europie protekcjonizm pod różnymi przebraniami wkrada się ponownie w łaski rządzących i rządzonych. Równocześnie USA i UE straciły zdolność przewodzenia na forum WTO.
Nie wystarczyły ustępstwa na rzecz uboższych kuzynów. Indie i Chiny zażądały kapitulacji Zachodu
w sprawie nadzwyczajnych taryf w razie wzrostu importu produktów rolnych. Gdy Waszyngton odmówił poddania się dyktatowi, "rundę Doha" można było spisać na straty.