Czytaj też:
- "Nad Morskie Oko chodzę piechotą". Cichy marsz w obronie koni [ZDJĘCIA]
- Rozpoczęły się testy meleksów na trasie do Morskiego Oka
- Cepry: konia żal, ale samemu do Morskiego Oka iść ciężko. Góry się zdobywa głową, nie nogami [WIDEO]
- Przełom w Tatrach. TPN będzie testował meleksy na szlaku do Morskiego Oka [SONDA]
Dorożka z silnikiem?
Jest szansa, że już za kilka miesięcy po drodze do Morskiego Oka w Tatrach będą jeździć wozy, które co prawda nadal będą ciągnąć dwa konie, ale ich pracę wspomoże wbudowany w fasiąg silnik elektryczny. Dzięki temu rozwiązaniu zwierzęta wkładałyby nawet do 80 procent mniej wysiłku w ciągnięcie po szlaku wozu z turystami chcącymi dotrzeć do tatrzańskiego stawu.
- O ile jednak dotychczas tylko mówiło się o tym, że są techniczne możliwości, by taki "hybrydowy" wóz zbudować (opracowaniem jego koncepcji mieli zająć się naukowcy z Krakowa - przyp. red.), to teraz pojawił się producent, który ma już gotowy pojazd - mówi Andrzej Gąsienica Makowski, starosta tatrzański. - Przed kilkoma dniami dostałem ofertę od przedsiębiorców z Gostynia, którzy twierdzą, że podobne rozwiązanie stosują już od dawna, budując powozy dla Włochów z Sardynii.
Koń musi zostać w górach
Jak dodaje starosta, jest spora szansa, że pojazdy z Wielkopolski uda się ściągnąć w Tatry, a następnie przetestować je na drodze do Morskiego Oka. Jeśli sprawdziłyby się w tatrzańskich warunkach, zostałyby wprowadzone na stałe na szlaku, a to - zdaniem Gąsienicy Makowskiego - wreszcie mogłoby uspokoić nastroje wśród atakujących fiakrów obrońców zwierząt.
- Ekolodzy uważają, że górale męczą konie i chcą, by fasiągi zostały zastąpione przez meleksy - mówi samorządowiec. - Nie możemy dopuścić, by tak się stało. Koń to tradycja, wrósł w pejzaż Podhala. Meleks pasuje do Krakowa, ale nie do Tatr! Dlatego trzeba zrobić wszystko, by konie zostały na drodze do Morskiego Oka. Dzięki wozom z napędem elektrycznym nikt już nie zarzuci góralom, że przeciążają swoje zwierzęta.
Z ziemi polskiej do Włoch
Producentem wozów z napędem elektrycznym jest rodzina Skórskich - wytwórcy powozów i bryczek. - Słysząc o problemach górali, pomyśleliśmy, że mamy rozwiązanie - mówi Grażyna Skórska. - Przecież my już od 2007 roku eksportujemy na Sardynię 16-osobowe wozy, które ciągną konie wspomagane przez silnik elektryczny, napędzany przez zamontowane pod wozem akumulatory. Wykorzystują je ośrodki turystyczne na tej włoskiej wyspie. Jeżdżą tam one po stromych i górskich ścieżkach, podobnych do drogi prowadzącej do Morskiego Oka.
Producentka dodaje, że wozy mają inną - pasującą do włoskiej tradycji - nadbudowę, ale można ją szybko przystosować do podhalańskich potrzeb, jeśli tylko górale będą zainteresowani zakupem. Dzięki temu konie będą uratowane.
Stanisław Chowaniec - fiakier pracujący na drodze do Morskiego Oka.
Jeśli tylko te wozy z silnikiem elektrycznym się sprawdzą, to na pewno będziemy chcieli nimi jeździć. Dla nas taki pojazd to w obecnej chwili zbawienie. Wszyscy nas atakują, a my naprawdę zrobimy wszystko, by utrzymać nasze konie i dalej mieć pracę. A jeśli koniowi miałoby być łatwiej ciągnąć taki wóz, to nas by to tylko cieszyło.
Wojciech Senków - ekolog działający w stowarzyszeniu "Koalicja na rzecz koni".Moim zdaniem, takie hybrydowe wozy to nonsens. Górale nie umieją zadbać nawet o to, by ich wozy miały sprawne hamulce! Taki elektryczny silnik zaraz by zepsuli, a to oznaczałoby, że konie nie tylko będą ciągnąć wóz z turystami, ale też ciężki silnik i kilka jeszcze cięższych akumulatorów. To bez sensu, bo zamiast pomóc tym biednym zwierzętom, jeszcze bardziej je dociążymy. Dlatego dla mnie rozwiązanie jest tylko jedno. Trzeba zabronić pracy koni w Tatrach i wprowadzić tam transport meleksami.
CO TY WIESZ O WIŚLE? CO TY WIESZ O CRACOVII? WEŹ UDZIAŁ W QUIZIE!"
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!