Nad obradującymi unosiłby się wielki żyrandol, strasząc, że w każdej chwili może spaść na mównicę sejmową. Z głośników, raz na jakiś czas, rozlegałby się tubalny głos Upiora W Sejmie, który przestrzegałby przed działaniem mogącym przynieść szkodę Rzeczypospolitej. W przypadku ignorowania jego zaleceń, krnąbrni politycy ginęliby w spektakularnych okolicznościach.
W miejscu stenografów i pierwszym rzędzie, czyli tam, gdzie obecnie zasiadają Tusk, Morawiecki, Hołownia itd. byłby orkiestron, w którym rządziłby minister kultury, The Greatest Showman. Każde obrady zaczynałby się od strojenia instrumentów zrobionych przez Charliego w Ministerstwie czekolady.
Straż marszałkowską stanowiłby oddział wampirów, dowodzony przez Shreka. Ministrem sportów zimowych zostałaby Elsa, a sportów letnich i turystyki - Sharpay Evans. Za klimat i środowisko odpowiadałaby Dorotka z Krainy OZ, znająca się m.in. na tornadach. Z tego samego ugrupowania pochodziłby też minister finansów, Czarnoksiężnik, dążący do wzmocnienia złotówki opartej na złocie. Ściślej mówiąc - na wielkiej drodze zbudowanej ze sztabek złota, po której gospodarka krajowa mogłaby się pewnie rozpędzać, a nie jak teraz - jechać bez trzymanki na prognozach.
Biuro legislacyjne, pod kierownictwem Legalnej Blondynki wymusiłoby przebudowę prawej strony sceny politycznej, w związku z koniecznością wybudowania dźwiękoszczelnej budy dla pieska Bruisera.
Reżyser (prezydent) wyznaczałby swojego inspicjenta (marszałka sejmu), ten z kolei przypominałby posłom kiedy mają wychodzić i schodzić ze sceny, a w razie zamroczenia - podpowiadać co mają mówić. To by było w sumie niezłe, bo czasami można odnieść wrażenie, że nie zawsze wiedzą. Marszałek miałby też specjalny guzik do podnoszenia i opuszczania kurtyny, której, przyznacie, bardzo dziś brakuje. Samo wyłączanie mikroportów po przekroczeniu regulaminowego czasu, jak wiadomo, nie działa.
Po wielomiesięcznych próbach sejm występowałby z gotowymi ustawami, których jednak nie mogłoby być więcej niż na dwie i pół godziny plus przerwa na szampana.
Wszystkim by się podobało, ludzie by się bili o bilety. Tak myślę.
