https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Gej. Żyd. Tancerz. Gwiazda

Joanna Barczykowska
O byciu gejem i Żydem w Polsce, miłości ważniejszej niż kariera, życiu po tańcu i emocjach w pracy opowiada Michał Piróg - tancerz, choreograf i najbardziej kontrowersyjny juror w programie "You Can Dance".

Jesteś jednym z najbardziej znanych tancerzy w Polsce. Czy Twoja droga do tańca była usłana różami?
Była dosyć dziwna i pokrętna. Zawsze wiedziałem, że chcę pracować w teatrze i nigdy nie chciałem tańczyć. Poszedłem do szkoły o profilu teatralnym, miałem grać w teatrze dramatycznym
i iść na studia teatralne. Pech chciał, że pod koniec liceum koleżanka zaprowadziła mnie na spektakl taneczny w technice modern jazz. Zawsze kłóciłem się, że nie będę tańczył, bo jedyne formy, jakie były w Kielcach, to taniec towarzyski i taniec klasyczny. Ani jedno, ani drugie mi nie odpowiadało. Zapisałem się na zajęcia, ale wszyscy mówili, że jestem za stary i nigdy nie będę robił tego zawodowo. Najpierw dostałem rolę krzaka z tyłu, ale w kolejnych sezonach byłem już solistą. Głupi ma zawsze szczęście. Natura pozwoliła mi się rozciągnąć i pracować nad techniką.

Jak trafiłeś do telewizji?
To było śmieszne. Dziesięć lat temu pracowałem przy "Drodze do gwiazd". Robiliśmy choreografię dla telewizji TVN. Po latach przypomnieli sobie o mnie, jak powstawał "Taniec z gwiazdami". Zaprosili mnie na audycję, ale ten program mnie nie interesował. Gdy trwały rozmowy o "Tańcu z gwiazdami", zaczynały się prace do programu "W rytmie MTV". Przyjąłem propozycję, ale zaraz po skończeniu programu wyjechałem z teatrem do Stanów Zjednoczonych. Tam życie spowodowało, że zostałem na dłużej. Rozpocząłem związek i stwierdziłem, że jest on ważniejszy niż "W rytmie MTV" czy coś tam, więc zostałem w USA. Później okazało się, że związek nie przetrwał próby czasu, więc wróciłem do Europy. I dostałem się do "You Can Dance".

W ostatniej edycji "You Can Dance" pokazałeś, że program nie jest tylko pracą. Bardzo emocjonalnie podchodziłeś do występów Pauliny Figińskiej ze Zduńskiej Woli. Często tak reagujesz?
Oczywiście, że tak. Ostatnio miałem tak nawet w teatrze, a rzadko zdarza mi się to, żeby w trakcie spektaklu zerwać się na proste nogi i zacząć bić brawo. Byłem na premierze kibucu Teatru Izraelskiego w Tel Awiwie. Trio męskie było czymś tak niesamowitym, że nie tylko ja wstałem, ale cały teatr wstał. Ale ja chyba byłem pierwszy.

A dlaczego Paulina?
W "You Can Dance" było kilka osób, które mnie wzruszały. Między innymi Natalia Madejczyk z Łodzi.

Ale wtedy nie płakałeś?
Bo jeszcze się trzymałem. Paulinie kibicowałem od samego początku. Ona jest uosobieniem dziewczyny, której teoretycznie powinno się w życiu nie udać. Ale bardzo walczyła i mocno chciała. Może nie jest jeszcze świetna technicznie, ale ma rzecz, której nie można się nauczyć. Po prostu ma duszę. Wychodzi na scenę i dzieli się tym, co czuje, a to pochłania widzów. Chciałbym, żeby jej nigdy nie odbiła woda sodowa do głowy.

A żałujesz czasami słów krytyki?
Nawet jak czasami, w pierwszym momencie, zastanawiam się, że może za ostro coś powiedziałem, to zaraz mi przechodzi. Nigdy nie wymyślałem sobie tekstów, żeby je koniecznie powiedzieć. Zawsze mówię to, co myślę.

Trzy lata temu na łamach jednego z tabloidów przyznałeś, że jesteś gejem. Czy od tego czasu wiele się w Twoim życiu zmieniło?
I tak, i nie. Część ludzi się ode mnie odwróciła, ale dzięki temu zweryfikowałem książkę adresową w telefonie i teraz nie muszę już dzwonić do nikogo z kurtuazyjnym pytaniem: "Co słychać?". Część moich pseudoznajomych przestała być dla mnie ważna. A to jest bardzo fajna rzecz. Odwołano mi jedną imprezę, którą miałem poprowadzić, ale nie była ona dla mnie zbyt cenna. A poza tym to cieszę się, że mogę być sobą. Moi znajomi i rodzina wiedzieli od dawna, dlatego nie chciałem się dłużej ukrywać.

A Twoi fani? Trzy lata temu nie byłeś już anonimowy.
Byli tacy, co na ulicy wyzywali mnie od "pedałów", ale nie robi to na mnie wrażenia. Jestem obywatelem świata i nie jestem z Polską związany na całe życie. Ku mojej radości są Polacy, którzy potrafią podejść do mnie na ulicy i powiedzieć: "fajnie, że się ujawniłeś". Dlatego jeszcze mieszkam w tym kraju.

Jesteś gejem, ateistą i masz żydowskie korzenie. Jak to się stało, że dowiedziałeś się o tym tak późno?
Na łożu śmierci babcia powiedziała mi: "pamiętaj zawsze, że jesteś inny". W dzieciństwie mama nie pozwalała mi się bawić na placu, gdzie w 1946 roku był pogrom żydowski w Kielcach, skąd pochodzę. W końcu zacząłem o to wypytywać. Dowiedziałem się, że dziadkowie ze strony mamy byli Żydami, a więc moja mama także. Bo narodowość dziedziczy się w naszej kulturze po matce.

Ale nie jesteś praktykujący. Kim więc dla ciebie jest Żyd?
To ktoś wybrany i ktoś, kto tuła się po świecie, szukając swojego miejsca.

A Ty masz swoje miejsce na Ziemi?
Na razie nie. Ale pewnie pójdę za miłością. Kiedyś zakochałem się w pewnym Amerykaninie i dla niego zrezygnowałem z prowadzenia własnego programu. Niestety, miłość się skończyła, a wtedy zaprosili mnie na casting na jurora w "You Can Dance". Wygrałem i postanowiłem wrócić do Polski. Urodziłem się w Kielcach, mieszkałem w Belgii, Francji, Stanach, teraz spędzam co roku kilka miesięcy w Izraelu. Moje miejsce zamieszkania determinują ludzie. Jeśli poznam kogoś wartościowego z Tadżykistanu, to tam zamieszkam.

Jesteś dzieckiem szczęścia?
Oczywiście. Należę do narodu wybranego i lubię w ten sposób o sobie mówić. Zawsze miałem szczęście, ale nie boję się kusić losu.

Lubisz prowokować?
Ale czy powiedzenie, że nie chcę małego prezydenta, jest dla ciebie prowokacją? Nigdy nie byłem nieśmiały. Jestem tak wychowany, że jak coś jest dla mnie nie tak, to o tym mówię. Nie zawsze jest to poprawne politycznie. Moim zdaniem tak jest wygodniej. Nie chcę trzymać w sobie pretensji do świata.

Czy masz pomysł na życie po tańcu?
Jeszcze się nad tym nie zastanawiam. Dopiero co wróciłem do nauczania i prowadzenia warsztatów. W tym roku przymierzam się z Anią Krysiak i Wojtkiem Ochniejem z Kanady do zrobienia spektaklu współczesnego. Powróciłem do roli nauczyciela, ale przed czterdziestką chciałbym jeszcze trochę pomachać nóżkami. A zdarzyło się akurat, że wracam do formy. Później też mam nadzieję na jakieś życie, ale na pewno nie jest łatwo. Jak patrzę na moich znajomych, to widzę, że trzymają się rękami i nogami, by być przy zawodzie. Nie chodzi o pieniądze, ale my nie wiemy, co mamy ze sobą zrobić. Całe życie człowiek spędza na sali i potem nie umie usiąść w fotelu. Bo co mam robić? Pić herbatkę?

Najbliższe plany?
Założyliśmy szkołę dla profesjonalnych tancerzy. Piszę do trzech gazet. Opracowaliśmy też nową gazetę, która we wrześniu wejdzie na rynek i w całości poświęcona będzie tańcowi. Jestem ambasadorem Komisji Europejskiej, ale to robię charytatywnie. Chciałbym też zagrać w filmie. Ale tu jest mały problem, bo często scenariusze są świetne, a na ekranie klapa. Chciałbym, żeby mi się udało. A kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana...

Komentarze 2

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

G
Gość
5 sierpnia 2010, 7:47, adam:

jak to kto go posłał do telewizji ? jego żydowscy pobratymcy !!! Jak dobrze że już ne kupuję tej gazety.

I tak trzymaj...

a
adam
jak to kto go posłał do telewizji ? jego żydowscy pobratymcy !!! Jak dobrze że już ne kupuję tej gazety.

Wybrane dla Ciebie

Tauron z mocnym początkiem roku. Firma zaskakuje wynikami

Tauron z mocnym początkiem roku. Firma zaskakuje wynikami

Wiślanie Skawina tuż nad przepaścią. Robi się gorąco!

Wiślanie Skawina tuż nad przepaścią. Robi się gorąco!

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska