Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Geniusz z kosmosu ks. Michał Heller

Marta Paluch
Zakochany w gwiazdach, ale nigdy z głową w chmurach. Racjonalista
Zakochany w gwiazdach, ale nigdy z głową w chmurach. Racjonalista fot. Michał Gąciarz
Na Syberii należał do dziecięcego gangu. Niby dziecięcy, ale zdarzyło się, że konkurenci sprali go na kwaśne jabłko. Poukładany, racjonalny i... pilot samolotu. Jaki jest prywatnie utytułowany naukowiec i kapłan, który właśnie kończy 80 lat?

Jego rodzina podczas wojny uciekła do Lwowa. Tam kilkuletni dzieciak widział zdumiewające sceny. - Żołnierze sowieccy strasznie chcieli okazać pogardę dla burżuazyjnej Polski. I co wymyślili? Jeden zrobił kupę, drugi kolejną na niej, trzeci kolejną. Powstała piramidka. Michał dziwił się, jak to możliwe, że się utrzymała.... Śmiał się, że byli artystami właśnie w takich rzeczach - opowiada ks. Ryszard Banach, przyjaciel, dyrektor Archiwum Diecezjalnego w Tarnowie.

Kiedy rodzinę Hellera wywieźli na Syberię, Michał miał 4 lata. Z tej podróży w 1940 roku nie pamięta strachu ani głodu - tylko, jak to dziecko - że miejsce miał przy oknie, najlepsze. Na zakrętach widział lokomotywę i Bajkał, i patrzył na nie zachwyconymi oczami.

- Wyspecjalizowałem się w obserwowaniu semaforów, co było dość ważne. Odległości między stacjami to było nieraz pół dnia drogi, więc gdy pociąg się zatrzymał przed semaforem w polu, to ludzie wyskakiwali. No i ważne było, żeby wrzasnąć, kiedy semafor się otworzy, bo wtedy ludzie wskakiwali - wspomina ks. Heller w książce „Wierzę, żeby zrozumieć” Wojciecha Bonowicza, Bartosza Brożka i Zbigniewa Liany.

Obóz pracy
Jego rodzina wylądowała w obozie pracy Ugolny, w tajdze. Spali w barakach, ciężko pracowali. Tam Michał zobaczył „piekło”... Ale nie chodziło wcale o nieludzkie warunki. To był pożar tajgi. Strażnicy podpalili las, żeby zatuszować fakt, że kradli drewno. - Ogień sięgał kilku pięter. Wyglądało to makabrycznie. Zawsze potem tak sobie piekło wyobrażałem - wspomina ks. Heller w „Wierzę...”.

Prawdziwą nędzę i głód poznał dopiero w Ałdanie, dokąd jego rodzinę przenieśli jeszcze podczas wojny. Często jedli zupę ziemniaczaną. Ale nie z ziemniaków, tylko z naci - pędów, które wyrastają z bulw. W zasadzie są trujące, ale jeśli się pogotuje 3-4 godziny, to „da się zjeść”.

Tam Michał przystał do dziecięcego gangu. Mieli wystrugane karabiny, bawili się w wojnę, obrzucali kamieniami konkurencję. I raz ta konkurencja Michała dorwała w miasteczku. - Tak mnie sprali, że przez kilka dni leżałem w łóżku - opowiadał.

Mimo to był pogodnym dzieckiem. Nie zdawał sobie sprawy z okropności wojny. - Dziecko przyjmuje życie takim jakie jest, każde prymitywne warunki jako normalne. Do dziś Michał jest człowiekiem małych wymagań - mówi ks. Ryszard Banach.

Tyle papieru marnują...
Po powrocie do Polski Michał miał już 10 lat i był trochę dzikusem. Strasznie go dziwiły i śmieszyły zwykłe rzeczy: papier toaletowy (no bo jak można tyle papieru marnować!), albo spłuczka w toalecie... I mimo że miał wykształcenie niepełne podstawowe - w wojennej zawierusze dwie klasy gdzieś się „zgubiły”, zaczął się uczyć.

- Ale szkoła go nudziła. Zawsze był z niego indywidualista, dużo się nauczył w domu. Wtedy nikt nie myślał, że to przyszły geniusz. Postrzegali go tylko jako nieco odmiennego - opowiada ks. Banach.

To u niego ks. Heller przechowuje swoje archiwum z dawnych czasów. Na przykład dokument, w którym ojciec Michała błaga, żeby syna zwolnili z wuefu, bo jest wątły. Kiedy Michał grał w piłkę z kolegami, potem przez parę dni leżał, tak go serce bolało. - Do dziś ma słabe. Efekt syberyjskich warunków - mówi ks. Banach.

Słabe, może dlatego takie wrażliwe? Gdy tylko ks. Heller przejeżdża koło wypadku na drodze, zaraz się wyrywa. - Wysiada, chce pomagać. Czasem musiałem siłą go odciągać, tłumaczyłem, że są lekarze z karetki - śmieje się ks. Janusz Mączka z Uniwersytetu JP II, przyjaciel.

Buzia otwarta ze zdumienia
Mimo że za szkołą nie przepadał, tak czy inaczej błyszczał: mądrością, wiedzą, klasą. Na studiach, a potem jako wykładowca na KUL w Lublinie (doktorat z kosmologii). Tam poznał go ks. Banach, wtedy student historii. A właściwie nie tam, tylko w pociągu z Tarnowa do Lublina. - On już wtedy był sławny. „Tygodnik Powszechny” z jego artykułami znikał z kiosków błyskawicznie. A kiedy pokazywał nam gwiazdy w ogrodzie w seminarium i mówił o wszechświecie, otwierałem buzię ze zdumienia, że można tak mądrze i ładnie - śmieje się ks. Banach.

Do dziś w opowieściach przyjaciół o ks. Hellerze pobrzmiewa nutka podziwu. On, który studiował w Oksfordzie, mieszkał w pokoju ze Stephenem Hawkingiem... Tylko, w przeciwieństwie do Hawkinga, nie gwiazdorzy. Jest bliski, sympatyczny i skromny. Ot, zwykły pan w berecie i prochowcu. I zupełne przeciwieństwo roztargnionego naukowca. - Poukładany. Gdy wyjeżdżamy na wakcje, nasz dzień jest rozpisany co do minuty - jak w zakonie! Zabójcza punktualność - żartuje ks. Mączka. Co się dziwić, w końcu astronom i matematyk...

A jakim jest przyjacielem?
Bardzo pogodnym. Ks. Banach zna go od 50 lat, a z ręką na sercu, nigdy nie widział, żeby krzyknął czy się zdenerwował. Ks. Mączka: - To faktycznie niesamowite. Pamiętam takie sytuacje np.: jechaliśmy na wakacje, potężna burza, a tu auto się zepsuło. Ja się wpieniałem, szarpałem. A on siedział cichutko. Nie okazywał emocji.

Kolejna zaleta ks. Hellera: nie cierpi gadać o bzdurach, co przyjaciele akurat sobie cenią. Nie znosi też polityki. - Uważa, że takie rzeczy tylko rozpraszają. Dyskusje polityczne, kapłani w nie zaangażowani zawsze go nieco drażnili - przyznaje ks. Mączka. Woli sobie książkę poczytać. Nawet kiedy jest z przyjacielem.

Ks. Mączka: - Słowacja, góry, po wycieczce wchodzimy do schroniska. Długi stół pełen ludzi, rozmawiają. A my cichutko wyciągamy, każdy swoją, książki i czytamy. Za chwilę podnoszę wzrok i patrzę, a to stół nasz opustoszał. Ludzie stwierdzili pewnie, że dziwacy jacyś, co zamiast normalnie pogadać, czytają - śmieje się.

No ale on tak ma. Mawia, że czytanie poprawia myślenie. Gdy razem z ks. Mączką jadą na wakacje, robią test: jeśli księgarnia w mieście jest, to dobre miasto. Jeśli nie ma, to więcej do niego nie wracają... Kiedy wracali samolotem z Oksfordu i Cambridge, kupowali zawsze na stacji książki, kieszonkowe kryminały i czytali w podróży. Ks. Heller uwielbia zagadki kryminalne i powieści.

W pewnym momencie stwierdził, że po co linie lotnicze mają go wozić, skoro może latać sam. Na symulatorach lotów jest mistrzem. A teraz zaczął kurs pilota prawdziwego samolotu. Raz już nawet siedział za sterami.

- Tu nie chodzi o adrenalinę. Michał nie lubi emocji rozrzuconych, niekontrolowanych… Latanie to po prostu jego pasja - mówi ks. Mączka. W piątek 12 marca ksiądz Michał Heller, jeden z mądrzejszych polskich księży, obchodzi 80. urodziny.

***

Ks. Michał Heller
Rocznik 1936. Teolog, kosmolog, filozof (specjalizuje się w relacji nauki i wiary), honorowy obywatel Tarnowa. Laureat prestiżowej Nagrody Templetona (za pokonywanie barier między nauką a religią). Wysiedlony z rodziną na Syberię w 1940 r., wrócił w 1946 r. Wyświęcony w 1959 r.

W 1966 roku obronił doktorat z kosmologii relatywistycznej na KUL. Został też profesorem na krakowskiej PAT (dziś Uniwersytet JP II), był stypendystą w Oksfordzie. Założył Centrum Kopernika Badań Interdyscyplinarnych, pod którego auspicjami działa też Copernicus Center Press.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska