Łukasz Gibała chce usunąć z urzędu prezydenta Krakowa Jacka Majchrowskiego. Choć nie mówi tego jeszcze wprost, to jasne jest, że myśli o zajęciu jego miejsca. Pierwszym krokiem ku temu ma być odwołanie obecnego włodarza miasta w referendum. Wczoraj stowarzyszenie Logiczna Alternatywa (LA), któremu Gibała szefuje, złożyło u komisarza wyborczego wniosek o zorganizowanie referendum i rozpoczęło akcję zbierania 60 tys. podpisów. Mają na to czas do 20 lipca.
Grzechy prezydenta
- To jest patologia - tak o rządach Majchrowskiego mówi Gibała. Główne grzechy rządzącego Krakowem już 14. rok prezydenta to zdaniem byłego posła: betonowanie miasta, kolesiostwo i arogancja. Te rzeczy nasiliły się zwłaszcza w ostatnich dwóch latach. Grzech pierwszy to zabudowywanie korytarzy przewietrzania, skwerów, terenów zielonych, niszczenie „płuc Krakowa”, wycinka 16 tys. drzew w zeszłym roku i betonowe osiedla jak zamknięte getta.
- Trudno nie mieć wrażenia, że deweloperzy rządzą w mieście, a interes jednego dewelopera jest ważniejszy niż tysiąca mieszkańców. Nie możemy na to dłużej pozwalać. Mieszkańcy mówią dość, a my mówimy sprawdzam - mówi Gibała.
Autor: Piotr Ogórek
Autor: Piotr Ogórek
Czytaj także: Gibała: Majchrowski to zły prezydent. Trzeba go szybko zmienić
Kolesiostwo to kolejny grzech. - Najważniejsze stanowiska w mieście pełnią znajomi prezydenta, często niemający odpowiedniego wykształcenia, niekompetentni. Symbolem był Jan Tajster, nad którym wisi 13 zarzutów prokuratorskich. A mimo to Jacek Majchrowski powołał go na dyrektora Zarządu Infrastruktury Komunalnej i Transportu w zeszłym roku - przypomina były poseł.
Trzeci grzech to arogancja. - Jej symbolem jest budżet obywatelski, gdzie prezydent wciąż nie zrealizował większości zwycięskich projektów. W ten sposób zmarnował naszą energię i pracę - mówi Adrianna Siudy, wiceprzewodnicząca LA.
Gibała przekonuje, że krakowianie chcą zmiany prezydenta. - Podczas akcji „Robimy tlen”, gdzie rozdawaliśmy sadzonki, byliśmy zaskoczeni, jak wielu z nich jest za odwołaniem Jacka Majchrowskiego - mówi.
Rok temu, podczas tygodniowego urzędowania Jana Tajstera, pojawiały się głosy ws. referendum odwoławczego, ale w końcu do niego nie doszło. Ostatni raz prezydenta w referendum próbował odwołać Mirosław Gilarski w 2013. Wtedy radny niezależny, dzisiaj w klubie PiS. Trzy lata temu wymaganej liczby podpisów nie udało się zebrać.
Radni bierni
- Zawsze byłem zwolennikiem zmiany prezydenta. Moment na referendum jest jednak niefortunny. Głównie przez zbliżające się Światowe Dni Młodzieży. Nadzień dzisiejszy to strzał kulą w płot - ocenia Gilarski.
Stonowani wobec inicjatywy referendalnej są politycy PO i PiS.
- Referendum trzeba było zrobić przy okazji afery Tajstera i w trakcie wyborów parlamentarnych. Wtedy byłaby frekwencja. Teraz szkoda czasu - mówi Włodzimierz Pietrus, szef klubu PiS w Radzie Miasta. Uważa, że Gibała nie zbierze podpisów, a nawet jeśli, to potem przy głosowaniu zabraknie frekwencji.
Sceptyczna jest też PO. - Jesteśmy w koalicji z prezydentem, więc byłoby dziwne, gdybyśmy powiedzieli, że popieramy referendum - mówi Aleksander Miszalski, szef krakowskiej PO.
Politolodzy nie przekreślają szans referendum, ale zwracają uwagę na zły termin. - Lepiej byłoby koło Wszystkich Świętych, kiedy jest największy smog. Teraz są inne problemy na głowie. Nikt jednak nie powiedział, że król jest nagi i takie rzeczy mogą się nie udać. Ale będzie o to trudno - mówi Jarosław Flis z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
- To mocna inicjatywa. Ostateczność, ale może przynieść efekt. Jeżeli jest inicjator, który chce to zrobić, to musi mieć daleko idącą pewność, że mu się uda - uważa z kolei Andrzej Piasecki z Uniwersytetu Pedagogicznego.
Politolog zwraca uwagę, że Gibała nie ma jednak zaplecza politycznego, więc jego inicjatywa może być przedwczesna.- Żeby była bardziej realna, potrzeba innego terminu, najlepiej jesiennego, i zaplecza ludzkiego - dodaje.
Prezydent krytyczny
Suchej nitki na pomyśle Gibały nie zostawia prezydent Jacek Majchrowski.
- Referendum jest narzędziem, które pozwala odwołać władze miasta wybrane w demokratycznych wyborach w sytuacjach nadzwyczajnych. Teraz mamy do czynienia z awanturnictwem politycznym - mówi rzeczniczka prezydenta Monika Chylaszek.
Przypomina, że prezydent został wybrany przez krakowian, a za Gibałą stoi seria porażek.- Nie znamy jego pomysłów na rzeczywiste zarządzanie miastem. Jak mogliśmy przeczytać w jednej z gazet, są to raczej pomysły PR-owe - dodaje.
Gibała liczy, że ok. 200 osób zgłosi się do pomocy przy zbieraniu podpisów pod wnioskiem o referendum. Jeśli im się uda, to po 20 lipca komisarz wyborczy ma miesiąc na weryfikację. Potem wyznacza termin referendum (najpewniej początek października). Musi w nim wziąć udział 120 tys. uprawnionych, aby było ważne. Jeśli odwołają prezydenta, to w ciągu trzech miesięcy odbędą się nowe wybory. Czy wystartuje w nich Łukasz Gibała? - O tym zdecydują członkowie LA. Jeśli mnie wskażą, to wystartuję, bo wiem, jak rozwiązać problem kolesiostwa, betonowania i arogancji władza - mówi.
W wyborach na prezydenta Krakowa w 2014 r. w I turze Łukasz Gibała był trzeci (11,1 proc. głosów).