To nie żarty. Najpierw, w latach 2004 - 2006 gospodarze Wieliczki inwestowali w sportowe obiekty we wsi Grabówki. Na budowę boisk wydali co najmniej 12 - 13 tys. zł z kieszeni podatnika. A po dwóch latach funkcjonowania boisk mieszkańcy wykryli, że to samowola.
- Rozebrać w ciągu siedmiu dni - taka była decyzja Andrzeja Jury, szefa powiatowego nadzoru budowalnego. Gmina niezwłocznie wykonała ten rozkaz. Dzisiaj w miejscu boisk pozostał wielki śmietnik, którego nikt się nie kwapi posprzątać. - Paranoja - jednogłośnie oceniają mieszkańcy Grabówek. Bardziej dosadne komentarze można znaleźć na lokalnych forach internetowych.
Jak mogło dojść do tego, że gmina nie postarała sie o zezwolenie na budowę, którą rozpoczęła i nie zgłosiła jej do starostwa wielickiego, co jest obowiązkiem w takich sytuacjach? Ani Paweł Kubowicz, sołtys Grabówek, ani gospodarze gminy nie wiedzą. Jedni przerzucają winę na drugich.
Adam M. Panuś, sekretarz gminy, twierdzi, że te boiska to własna inicjatywa Kubowicza, którą sołtys finansował z funduszu sołtysowskiego. - Obowiązku zgłoszenia inwestycji nie dokonano z powodu niewłaściwej interpretacji ówczesnych przepisów - tłumaczy Panuś. - Sołtys za niewielkie pieniądze - kilka tysięcy, zamontował tam trybuny, zrobił też oświetlenie, ogrodzenie, bramki piłkarskie.
Kubowicz ripostuje, że zagospodarowanie terenu i budowa boisk nie kosztowała wcale kilka tysięcy złotych, tylko kilkanaście. - O jakiej inicjatywie mówimy? - ironizuje. - To jakaś kompromitacja, bo żaden sołtys nie ma ani pieniędzy, ani takich kompetencji, by rozpoczynać taką inwestycję.
Tymczasem cierpi młodzież. We wsi nie ma ani jednego miejsca, gdzie mogą zagrać w nogę, spędzić wolny czas. - Bieda z nędzą - tak opisują swoją wieś internauci z Grabówek.
Na likwidacji boisk zyskała jedynie rodzina Kapustów, która miała posesję w bliskim sąsiedztwie boisk. Najpierw się cieszyli, że będą je mieli pod nosem, bo dzieci nie miały żadnego miejsca do zabaw. Radość jednak szybko minęła. Dzieci i młodzież kopała sobie piłkę w dzień, a w nocy odbywały się pijackie burdy.
I to codziennie.
- Mieliśmy dość krzyków, przekleństw, afer i brudu po imprezach - skarży się Halina Kapusta. - Sołtys i burmistrz nie reagowali przez dwa lata na nasze skargi, aż nie okazało się, że to samowola. Problem sam zniknął.