https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Góral z Poronina: brat sam nadział się na nóż

Maria Reuter
Biegli twierdzą, że Stanisław S. w czasie bójki miał ograniczoną poczytalność
Biegli twierdzą, że Stanisław S. w czasie bójki miał ograniczoną poczytalność Maria Reuter
Przed Sądem Okręgowym w Nowym Sączu rozpoczął się proces Stanisława S. z Poronina, który jest oskarżony o usiłowanie zabójstwa swojego brata, Franciszka S.

Mężczyzna nie przyznaje się do winy i podaje coraz to nowe wersje wydarzeń, które rozegrały się 6 kwietnia w ich domu. - To wszystko to jest sprawka mojego brata - mówił na pierwszej rozprawie 35-letni Stanisław S., choć ustalenia Prokuratury Rejonowej w Zakopanem są całkiem inne. Feralnego dnia Stanisław S. wykonywał prace przy gospodarstwie. Według prokuratora wieczorem, gdy wrócił już do domu, pił z Franciszkiem S. alkohol. Wtedy też wybuchła między nimi kłótnia. Konflikt postanowili rozwiązać przed domem.

W czasie bójki Stanisław S. miał wrócić do kuchni po nóż. Według relacji matki mężczyzn, biegnąc z powrotem w stronę brata oskarżony krzyczał "Ja cię ch... zabiję!". Po chwili do kuchni wszedł zakrwawiony Franciszek i położył się na wersalce.

Wszystkie przesłuchiwane w toku śledztwa osoby twierdzą, że nie widziały, co zaszło między mężczyznami na placu przed domem. Sam poszkodowany natomiast skorzystał z prawa do odmowy zeznań zaznaczając przy tym, że nie ma do brata pretensji, bo sam sprowokował bójkę i sam nadział się na nóż. Jednak biegli sądowi stwierdzili, że obrażenia wskazują raczej na to, iż ciosy zadano celowo.

Wersję brata potwierdza natomiast oskarżony Stanisław S. Przed nowosądeckim sądem opowiadał, że feralnego dnia po powrocie do domu zabrał się za przygotowywanie jedzenia dla świń. Wtedy Franciszek, który pił wcześniej ze swoim kolegą alkohol, zaatakował go po raz pierwszy, popychając na piec.
Później, gdy Stanisław jadł w kuchni obiad, brat znowu miał go zaczepiać. Wtedy oskarżony wziął do ręki nóż.

- Ja chciałem go tylko nastraszyć, żeby się odczepił. Nie chciałem go poranić. Wtedy on potknął się o moje kalosze, spadł na mnie i nadział się na nóż - tłumaczył Stanisław, choć miał spore problemy z wyjaśnianiem w jaki sposób powstała druga rana w klatce piersiowej brata.

Według oskarżonego całe zajście obserwowała w spokoju smażąca podgardle matka mężczyzn, a gdy zakrwawiony Franciszek położył się na wersalce, długą chwilę przyglądała mu się nie mówiąc ani słowa. Potem poszła do sąsiadki, skąd zadzwoniła po pogotowie.

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska