W skład pomocowej ekipy wchodzą mł. asp. Dawid Boczoń, mł. asp. Dawid Roman, sierż. szt. Tomasz Gorzkowicz oraz Marek Opiekun, wspomniany emeryt. Jutro (9 maja) wcześnie rano wyruszą w liczącą tysiąc kilometrów trasę. Wystartują z Wołosatego, by przejechać przez 36 powiatów w siedmiu województwach. Metę wyznaczyli sobie w Świnoujściu. W ten sposób będą zbierać pieniądze na rehabilitację Zosi, córeczki ich koleżanki. Dziewczynka od urodzenia zmaga się z wieloma schorzeniami. Choć ma za sobą wiele badań, lekarze do dzisiaj nie zdołali postawić ostatecznej diagnozy. Zosia walczy między innymi z padaczką, wzmożonym napięciem mięśniowym, opóźnieniem psychoruchowym.
To była możliwie najdłuższa do wyznaczenia trasa
Pięciolatka była dzisiaj gościem w komendzie i rolę głównej bohaterki dnia, znosiła z wielką cierpliwością. Jej mama, pani Agnieszka, nie ukrywała wzruszenia i wdzięczności dla kolegów, którzy – jakby na to nie patrzeć – podjęli się sporego wyzwania.
- Część z nas rowerami dojeżdża do pracy – przyznaje Tomasz Gorzkowicz, uczestnik wyprawy. - Niektórzy sami organizują się różne przejazdy, czasem nawet biorą udział w zawodach – dodaje.
Czemu taka trasa? Odpowiedź jest oczywista: jest najdłuższa, jaką udało się wyznaczyć. W praktyce oznacza to między innymi, że dziennie będą mieli do pokonania około 125 kilometrów. Większość potrzebnych rzeczy będą mieli w sakwach przy rowerach, a noclegi planują organizować na bieżąco. Do mety chcą dotrzeć 16 maja. Jak żartobliwie skomentował jeden z nich, innego wariantu nie ma, bo urlop się kończy i trzeba wracać do pracy.
Co ciekawe, nie są tak do końca „szczypiorkami”, którzy rzucili sobie wyzwanie, bez przełożenia sił na zamiary. Tomasz Gorzkowicz przyznał bowiem w rozmowie z nami, że wraz z kolegą, ma już na koncie objazd Polski na rowerze.
- To było w 2017 roku – opowiada. - Pomyśleliśmy, żeby to zrobić jeszcze raz, ale tym razem połączyć przyjemne z pożytecznym – dodaje.
Podkreślają, że nie mają sponsorów, jadą na własnych rowerach, o wszystko, co potrzebne, zadbali we własnym zakresie.
Zosia i jej sposoby komunikacji
W czasie, gdy panowie opowiadali nam o idei wyprawy, Zosia usiłowała na swoim wózku zwiedzać komendę. Nie było nikogo, kto by do niej nie zagadywał, nie uśmiechnął się. Dziewczynka porozumiewa się z otoczeniem dzięki gestom Makaton i elektronicznemu syntezatorowi mowy. Potrafi pokazać, że chciałaby już wracać do domu, od kanapki z szynką woli pomidora. Kocha zwierzęta. I wymaga niestety całodobowej opieki oraz wsparcia.
- Jest bardzo ruchliwa i w zasadzie potrafi dotrzeć wszędzie, gdzie chce. Nie potrafi jednak ocenić zagrożenia, więc trzeba jej cały czas pilnować – opowiada pani Agnieszka, mama dziewczynki.
Gdy Zosia przyszła na świat, cała rodzina musiała się przestawić na trochę inne działania. Wszyscy uczyli się, że z racji kłopotów zdrowotnych, ma inne odruchy, inaczej się zachowuje i bynajmniej nie wynika to ze złej woli.
- Podporządkowaliśmy życie małemu człowiekowi - mówi. Patrzy przy tym z wielką miłością na córkę.
- Wychodnia w Beskid Niski w Wapiennem. Gmina ma dokumentację. Jaki kolejny krok?
- Na Gorlickie Klasyki przyjechał simsonem z Wrocławia. Podróż zajęła mu 10 godzin
- Grupa rekonstruktorów z Biecza przyjęła barwy 5 Pułku Strzelców Konnych w Tarnowie
- Rekonstrukcja Bitwy pod Gorlicami. Wyjątkowy spektakl na sękowskich polach WIDEO
- Na rynku Miasta Światła ponad dwieście maszyn z różnych epok motoryzacyjnych
- Święto Miasta Światła z One Step, Smolastym i Enejem. Błoto nikomu nie przeszkadzało