Lipińskie tradycje sportowe sięgają lat. Przede wszystkim dzięki tamtejszemu lekkoatletycznemu klubowi sportowemu i postaci śp. Kazimierza Świerzowskiego, który trenował, był nauczycielem, wychowawcą, wsparciem dla młodych talentów. Klub, mimo upływu lat, nadal działa świetnie, ma wyniki. Pewnie to było podwaliną pomysłu, by stworzyć im w Lipinkach warunki do pracy na jak najlepszym poziomie - czyli stadion. -Chwalebne to, bo sport to przecież wychowanie, ale jak mówi przysłowie, diabeł tkwi w szczegółach, a konkretnie w pieniądzach - mówi Czesław Rakoczy, wójt gminy.
- Ostrożne wyliczenia mówią o koszcie inwestycji na poziomie pięciu milionów złotych, te bardziej dosadne o nawet siedmiu milionach - dodaje. Od razu wysuwa argument: co roku dopłacamy do szkół ogromne kwoty, nie stać nas, by z własnego budżetu taką inwestycję sfinansować. Tu, dosyć nieoczekiwanie, przyszła z pomocą posłanka Barbara Bartuś. - Byłam u ministra Witolda Bańki - opowiada posłanka. - Był bardzo zainteresowany ideą, natychmiast skojarzył nawet jednego z zawodników Dominika Bochenka. Przy okazji wyszło, że pan minister był nawet niegdyś w Lipinkach - wylicza.
Bańka, wprawdzie wstępnie, ale podsunął, że inwestycję można byłoby zrealizować z udziałem 50-procentowego zewnętrznego wsparcia. Gdzie byłoby jego źródło, na razie nie wiadomo w szczegółach, ale minister zadeklarował, że przyjedzie do Lipinek.
Droga do powstania stadionu, jeśli w ogóle taki temat zaistnieje, będzie wyboista. Gmina ma tylko jedną działkę, która licząc jej wielkość, mogłaby się nadawać pod inwestycję. Niestety, leży na wzniesieniu. - Niwelacja pochłonęłaby krocie - twierdzi Rakoczy. Na dodatek, jeśli chodzi o własność, do gminy należy mniej więcej osiemdziesiąt procent terenu. Reszta wymagałaby uregulowania własności.
Czytaj najnowsze informacje z Gorlic i okolic
WIDEO: Co Ty wiesz o Krakowie: Tramwaje
ZOBACZ KONIECZNIE: