Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gorlice. Ucięli jej nogę, lekarz ją zwodził. Jest skazana na kalectwo

Agnieszka Nigbor-Chmura
Agnieszka Nigbor-Chmura
6 marca w Krakowie pani Jadwidze amputowano prawą nogę, którą przez blisko cztery lata leczyła pod okiem gorlickich lekarzy
6 marca w Krakowie pani Jadwidze amputowano prawą nogę, którą przez blisko cztery lata leczyła pod okiem gorlickich lekarzy Agnieszka Nigbor Chmura
Jadwiga Drzymała z Sękowej dokładnie tydzień temu wróciła do domu ze Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie, gdzie 6 marca amputowano jej nogę. Twierdzi, że kończynę można było uratować. Za to, co się stało, wini gorlickich lekarzy, którzy w jej ocenie popełnili szereg błędów.

Trzy lata temu pani Jadwiga była pełną sił i wigoru kobietą. Wtedy jeszcze pracowała, zajmowała się domem, była zupełnie niezależna. Nie było kłopotu z narąbaniem drewna, wypieleniem warzywnika, czy umyciem okien.

- Mam dopiero 57 lat i teraz jestem kaleką. Skazaną do końca życia na cudzą łaskę - ubolewa.

Nauczyła się żyć w bólu

- To dopiero nieco ponad dwa tygodnie po operacji, więc muszę się oszczędzać - tłumaczy.

Pani Jadzia nie załamuje się jednak. Wie, że musi znieść ból i cierpienie. Dwa razy w tygodniu musi pokonać trudną dla niej podróż do Krakowa, by lekarze mogli obejrzeć, jak goi się rana i zmienić opatrunek.

- Innego wyjścia nie było. Noga była tak zdeformowana, że powodzenie rekonstrukcji kostki lekarze oceniali tylko na 20 procent. Mimo to nadzieję straciłam dopiero wtedy, gdy kończyna zaczęła robić się czarna. W Krakowie mówili, że prawdopodobnie może dojść u mnie do zatoru, który byłby zabójczy przy i tak bardzo małym przepływie krwi w żyłach nogi - tłumaczy.

Bała się też sepsy, więc gdy zapadła decyzja o amputacji, nie stawiała oporu, wiedząc, że tym razem jest przecież w rękach najlepszych specjalistów w tej dziedzinie.

Zamknięta jak w klatce

Jej całym światem są dwa pomieszczenia w domu, po których w miarę swobodnie może się poruszać o kulach czy balkoniku.

- To wszystko, co mi zostało - mówi ze smutkiem.

Mąż pani Jadwigi jest kierowcą. Kiedyś jeździł na tirach na długie trasy. Nieźle zarabiał. Teraz pracuje na miejscu, by codziennie móc wracać do żony. Musi przecież ogarnąć dom, ugotować obiad, przynieść drewna, wyprać, posprzątać. Na co dzień pracuje też syn pani Jadwigi - Krzysztof.

- Pracuje nocki, więc w dzień odsypia, ale zawsze mogę na niego liczyć. Na córkę też, ale ona ma przecież swoją rodzinę i liczne obowiązki, więc nie chcę ich obciążać - dodaje kobieta.

Sprawa w dwóch sądach

Gdy pani Jadwiga leczyła się prywatnie u byłego ordynatora ortopedii Adama P., chcąc przyspieszyć termin operacji, zdecydowała, że włoży do koperty 1000 złotych, by sprawę „popchnąć”. Potem taką samą kwotę podarowała lekarzowi jeszcze raz: - Głupia byłam, teraz wiem, ale wtedy wydawało mi się, że kolejna operacja powiedzie się, że wreszcie przestanie mnie boleć - tłumaczy.

Sprawę wręczania łapówki udokumentowała na nagraniu dyktafonem. Adam P. usłyszał zarzut dwukrotnego przyjęcia korzyści majątkowej. Jeszcze na początku grudnia ubiegłego roku Prokuratura Okręgowa w Nowym Sączu skierowała do gorlickiego sądu akt oskarżenia w tej sprawie: - Boli mnie to, że do tej pory nie wyznaczono nawet terminu rozprawy. Tak działają u nas sądy - żali się.

Swoich racji pani Jadwiga będzie też dowodzić przed sądem w Nowym Sączu, gdzie toczy się postępowanie w sprawie ewentualnego błędu w sztuce lekarskiej. Do tego miało dojść przez opóźnianie koniecznych procedur medycznych.

- Tylko do tej pory wydałam 1300 złotych na adwokata i opinię biegłego ortopedy potrzebną do sprawy o odszkodowanie. Teraz muszę opłacić kolejne 500 złotych za następną, bo przecież moja sytuacja zdrowotna się zmieniła - dodaje rozżalona.

Zaczęło się od wypadku

Zgruchotana kostka

To był wrzesień 2014 roku. Pani Jadwiga jechała na rowerze do pracy w centrum wsi. Była wtedy zatrudniona do robót użytecznych społecznie przez gminę. Przed pracą zatrzymała się w miejscowym sklepie, by zrobić zakupy. Gdy wyszła i chciała odjechać, jeden z dostawców nagle cofnął na parkingu i ją potrącił. W zastraszającym tempie zaczęła puchnąć jej prawa noga, palce zsiniały. To było w środę, a w czwartek leżała już na stole operacyjnym. Pierwszy zabieg wydawał się skuteczny. Po pół roku jednak zespolenie w jej nodze rozpadło się. Pani Jadwiga przeszła kolejny zabieg, po którym na kończynę założono gips. Po sześciu tygodniach okazało się, że kości nawet nie zaczęły się zrastać. Na początku 2016 roku zgruchotana kość przebiła skórę w okolicach kostki, z nogi lała się ropa z krwią. Ból był już nie do zniesienia. Infekcja szalała, bo i nie bez znaczenia było, że pacjentka od 12 lat leczyła się na cukrzycę. W końcu usunięto jej kostkę w stopie, ale rana nie goiła się. Konieczny był przeszczep skóry.

ZOBACZ KONIECZNIE:

WIDEO: Poważny program - odc. 19: Partia matka

Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska