Takiego obciążenia Szpitalnego Oddziału Ratunkowego w gorlickim szpitalu nie odnotowywano nawet w czasie pandemii koronawirusa. Kłopoty spowodowane jest dużą zachorowalnością na grypę i wirusy grypopochodne, a także wirus RSV, wywołujący zakażenia górnych dróg oddechowych głównie wśród dzieci. Ale nie tylko.
- Trafiają do nas pacjenci z urazami, niewydolnością krążenia, nieustabilizowaną cukrzycą, nowotworami - podaje Arkadiusz Kozieł, specjalista chorób wewnętrznych i zarazem kierujący gorlickim SOR. - Dziennie to nawet 40 osób, wymagających pilnych badań i hospitalizacji. W tym momencie oddział nie jest zablokowany, ale w ubiegłym tygodniu przez kilka godzin z powodu naporu pacjentów nie byliśmy wydolni, by przyjmować nawet nagłe przypadki z transportu karetką - tłumaczy lekarz.
Konsekwencją obciążenia SOR jest całkowite, choć pewnie tymczasowe zablokowanie przyjęć planowych na oddział internistyczny, gdzie trafiają zwykle pacjenci ze skierowaniami od lekarzy rodzinnych, wymagający szybkiej i szczegółowej diagnostyki i ci z SOR właśnie.
- Jedyną przyczyną wstrzymania planowych przyjęć na oddziały internistyczne są względy epidemiologiczne - podaje Marian Świerz, dyrektor Szpitala Specjalistycznego im. Henryka Klimontowicza w Gorlicach. - Duży odsetek pacjentów trafiających do Szpitalnego Oddziału Ratunkowego z uwagi na stan zdrowia wymaga hospitalizacji, więc aby nie zablokować pracy SOR-u, konieczne jest zapewnienie płynnego przepływu tych pacjentów do innych oddziałów, aktualnie najczęściej do oddziałów internistycznych. Decyzja o wstrzymaniu planowych przyjęć na oddziały internistyczne pozwoli udrożnić przepływ pacjentów z SORu na te oddziały - tłumaczy dyrektor.
Sytuacja gorlickiego szpitala nie jest odosobniona. Obciążone SOR-y, a tym samym interny, to również kłopot w tarnowskich i nowosądeckich placówkach. Automatycznie widać to w pracy gorlickiego SOR-u, gdzie coraz częściej trafiają pacjenci z innych powiatów.
