Grzybowy nieurodzaj, u Liany w koszyku tylko tysiąc prawdziwków. A miał i dziesięć tysięcy!

Coś krucho z grzybami w tym roku...
To będzie najgorszy, grzybowy rok. Dopiero tysiąc sztuk zebrałem, a w inne lata o tej porze to co najmniej dziesięć tysięcy miałem. Wszyscy już pewnie wiedzą, że zbieram tylko prawdziwki. Ale jadę w sobotę i niedzielę, to może coś nadrobię.

Gdzie Pan jedzie?
Do Biecza. Coś musi być. Nie powiem dokładnie, bo ostatnio jak napisaliście, gdzie jadę, to nawet samochodu nie było jak zostawić, tyle było grzybiarzy. Jak ktoś chce już koniecznie szukać grzybów, to najlepiej w lasach iglastych oczywiście.

Daje Pan gwarancję? Bo wie Pan, jak napiszemy, to dobrze by było, żeby grzybiarze nie byli zawiedzeni...
Sam już nie jestem pewien, bo wychodziło mi, że 25 sierpnia popada solidnie, a ledwie asfalt pomoczyło. Zaczęło po godz. 3 i po kwadransie było po deszczu. Do lasu to on raczej nie dotarł. Znajomi mówili mi, że w Rzepienniku było coś lepiej. Może tam będzie więcej. Grzyby mogą jeszcze być , tradycyjnie, w trójkącie Pagorzyna-Wójtowa-Harkowa. Spory teren, ale jak ktoś bardzo chce...

Mamy w ogóle szansę na taką złotą, grzybową jesień?
Marne szanse. Pogoda może i będzie, ale nie na grzyby. Żeby były, to temperatura nie może być wyższa niż 24 stopnie Celsjusza, nie może być wiatru, najlepiej żeby było mgliście. Wtedy grzybnia ma najlepsze warunki. Inaczej nic z tego. Rzecz jasna, pięć dni wcześniej musi popadać deszcz.

Nie jestem złośliwa, ale coś się Panu te prognozy ostatnio nie zawsze sprawdzają...
Sam to widzę. Po tym jak zrobili zalew w Klimkówce, to z roku na rok wszystko zaczyna się jakoś tak mieszać. Jakieś wiry powietrzne się robią, fronty idą nie w tę stronę co potrzeba. Była pełnia, miało nie padać, a padało. Dziwne to wszystko, w tym roku szczególnie.

A rydze? Będą w tym roku?
Będą, ale bez szału.

Rozmawiała Halina Gajda

Gazeta Gorlicka