Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gwardia szwajcarska - żołnierze papieża nie myślą o ekscesach

Redakcja
Kiedyś oddawali życie za papieży - nawet tych,którzy nie byli tego warci. Dawniej uznawani za najwaleczniejszych żołnierzy Europy. Dziś są 110-osobową armią - pisze Marta Paluch.

Papież Franciszek zbudził się rano w domu św. Marty. Gdy wyszedł z pokoju, natknął się na dwóch szwajcarskich gwardzistów, którzy wyprężeni jak struna pilnowali go całą noc. - No i jak, wyspałeś się? - spytał żartem jednego z nich.

Gwardzista nie śpi nigdy

Jan Paweł II nazwał Watykan najbardziej zmilitaryzowanym państwem świata - na niecałe 500 mieszkańców jest tu 110 gwardzistów, czyli ponad 10 procent ludności.

Papieżowi wypada wszystko, jednak wspomniany żarcik mógłby gwardzistę zaboleć. Doborowi żołnierze i ochroniarze w jednym, którzy podporządkowują swoje życie służbie następcy świętego Piotra, właściwie nigdy porządnie nie śpią. W każdej chwili muszą być gotowi. Gdy kardynałowie zebrali się na konklawe 12 marca, byli w gotowości przez kilka dni, nie mogli się ruszyć z Watykanu. Od rana do wieczora każdy z nich w napięciu czekał na dym z Kaplicy Sykstyńskiej - po tym jak pokazał się biały, musieli w ciągu 20 minut w pełnym rynsztunku pojawić się, by chronić nowego papieża.

To nie jest lekka praca. Sześć godzin rano, przerwa na obiad, służba popołudniowa, potem koszary. Tam mieszkają, jedzą we wspólnej stołówce. Jednak dla wielu to szczyt marzeń. Być może stawiane im formalne wymogi mogą się wydać nieco staroświeckie, ale wiele osób właśnie w tym widzi cały sens tej służby. Kandydat na gwardzistę musi mieć: obywatelstwo Szwajcarii, ukończoną szwajcarską szkołę rekrutów, co najmniej średnie wykształcenie, 19-30 lat, więcej niż 174 cm wzrostu, być kawalerem, rzymskim katolikiem i cieszyć się nienaganną opinią... Jak się ją sprawdza?

Po pierwsze, gwardzista powinien dostarczyć z sądu zaświadczenie o niekaralności, a od biskupa - o moralnym prowadzeniu się. Oczywiście, biskup musi zasięgnąć języka u miejscowego proboszcza, który gwardzistę zna. Nie tylko z widzenia, ale też z kościoła, bo każdy z żołnierzy jest praktykującym katolikiem.

Oczywiście, może się spotykać z dziewczynami. - Przy wstąpieniu do gwardii jest wymóg, by być kawalerem, ale wymogu celibatu nie ma. Można wyjść z dziewczyną na pizzę czy kawę poza mury Watykanu. Jednak każdy musi się dobrze prowadzić i nie ma mowy o ekscesach. I... wracać przed północą, bo wtedy zamykane są bramy państwa Watykan. Jeśli się spóźni, będzie musiał czekać do szóstej rano - mówi osoba z rodziny gwardzisty.

Gwardzista zaczyna służbę jako kawaler, ale żenić się może. Tylko nie każdy. "Żołnierz papieża" musi być już co najmniej pięć lat na służbie i mieć minimum stopień sierżanta. Wtedy przyszła żona również dostarcza zaświadczenia z sądu i od biskupa. To nie koniec schodów.

- W Watykanie jest kilka mieszkań dla gwardzistów, którzy się ożenili i chcą tam mieszkać ze swoją wybranką. Ale w praktyce wygląda to tak, że często trzeba czekać, nawet kilka lat, aż któreś się zwolni. W tym czasie gwardzista musi albo odejść ze służby i zamieszkać z żoną poza murami, albo zostać w koszarach i czekać - tłumaczy nasz rozmówca. Po drugiej stronie murów czeka również narzeczona. Ale podobno warto.

Ochroniarze przy papamobile

Gwardziści to nie tylko ci, którzy bez słowa, w postawie na baczność, ubrani w kolorowe stroje pilnują wejść do Watykanu. Ciekawszą pracę mają oficerowie. Pełnią służbę bardziej odpowiedzialną, a na dodatek mają dla siebie więcej czasu. Trudno ich rozpoznać, bo nie chodzą w charakterystycznych mundurach, tylko w zwykłych marynarkach. Dlatego często myli się ich z jakąś specjalną służbą ochroniarską papieża. To oni truchtają obok papamobile wtedy gdy papież objeżdża plac św. Piotra. Z jednej strony jest czterech gwardzistów, z drugiej - czterech członków żandarmerii watykańskiej (policja Stolicy Piotrowej).

Oficerowie są bliżej papieża, mają więcej okazji, by zamienić z nim kilka słów. Gdy niedługo po konklawe "papa Francesco" odprawiał mszę w kościele św. Anny w Watykanie, pozdrowił gwardzistów i ich dzieci, uściskał im ręce. Podczas odlotu samolotu do Castel Gandolfo na spotkanie Franciszka z Benedyktem XVI, papież postąpił podobnie. Z miejsca kupił sobie tym ich sympatię. Ojciec Święty wie co robi, bo gdyby zaszła taka potrzeba, gwardziści powinni oddać za niego życie. W przeszłości już tak bywało.

Doborowi najemnicy

5 maja 1527 roku był dla Kaspara Roista niczym koszmarny sen. Pod Rzym, otoczony murami, nadciągnęła armia - kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy z Niemiec, Hiszpanii, Francji i Włoch. Chcieli obalić papieża Klemensa VII, który schronił się w Watykanie. Ale mieli również ochotę złupić miasto, bo ich dowódcy nie płacili im żołdu. W okresie tzw. wojen włoskich nieraz tak się zdarzało.
Roist, dowódca pięciuset Szwajcarów z papieskiej gwardii, wiedział, jak to się skończy. Miasta bronili tylko oni i kilka tysięcy milicjantów...

Dzień później umierał, broniąc wejścia do Bazyliki św. Piotra. Hiszpanie zabili go na oczach jego żony Elizabeth. Większość z jego 189 kompanów została wyrżnięta. Tylko 42 z nich udało się uniknąć masakry (na schodach św. Piotra zostało ponad dwieście ciał gwardzistów i obywateli Rzymu). Uchodźcy z gwardii uchronili papieża, który przez sekretne, 800-metrowe przejście "Passetto" mógł z nimi uciec do zamku św. Anioła. Wtedy uszedł z życiem dzięki ich ofiarności. Nie był jej wart - to on pośrednio doprowadził do tej wojny, najeżdżał też zbrojnie okolicznych chłopów. Po śmierci rzymianie wysmarowali mu grobowiec gnojem... Jednak, gdy zagrożone było jego życie, Szwajcarzy pozostali mu wierni.

Skąd się wzięła taka gotowość do poświęceń żołnierzy, którzy od początku istnienia gwardii byli najemnikami? Współczesnym to słowo kojarzy się z twardymi facetami o nie najlepszej reputacji, jednak w XVI wieku wielu żołnierzy było najemnikami. A Szwajcarzy byli uważani za najlepszych. Już Tacyt, wiele wieków wcześniej pisał o nich: "Helweci to naród wojowników, słynnych przez wartość swoich żołnierzy". Szwajcarskie kantony - wtedy przeludnione i biedne, nie oferowały mężczyznom w sile wieku wielkich perspektyw. Praca najemnego żołnierza była dobrze płatna i przynosiła splendor. 15 tys. gwardzistów wyruszało więc ze Szwajcarii na krótkie wojny - najczęściej takie, które działy się w lecie. Na zimę wracali do domu - mieli zboże i złoto, a ich rodziny miały co jeść przez parę miesięcy. Nie lubili ciężkiego sprzętu, więc wymyślili specjalną taktykę szybkiego przemieszczania się i tworzenia żywego muru z własnych ciał - wrogowi bardzo trudno było go rozerwać. Kiedy pod koniec XV wieku francuskie wojska ruszyły na Neapol, dołączyli do nich. W wyprawie uczestniczył też przyszły papież Juliusz II.

To on sprowadził grupę Szwajcarów do Rzymu i ustanowił z nich gwardię chroniącą papieża. 22 stycznia 1506 r., o zachodzie słońca, 150 żołnierzy pod dowództwem Kaspara von Silenen weszło przez porta del Popolo do Watykanu i otrzymało błogosławieństwo papieża. On im płacił za mundury. Nie wiemy, jak wtedy wyglądali - brak o tym informacji w źródłach. Prawdopodobnie na piersiach mieli wyhaftowany biały szwajcarski krzyż na czerwonym polu lub dwa skrzyżowane pontyfikalne klucze, gołą szyję, a spodnie do kolan i bufiaste rękawy u koszuli. Uzbrojeni byli w halabardę i szpadę. Na głowie mieli metalowy hełm.

Zresztą w ciągu wieków zmieniało się im to nakrycie głowy - nosili i kapelusz z szerokim rondem, i beret w kształcie turbanu. Ale hełm zawsze zdobił pęk czerwonych piór.

Każda epoka dodawała coś od siebie również do stroju gwardzisty, np. od francuskich rewolucjonistów przejęli zwyczaj noszenia szpady na szarfie, kończącej się na biodrze. Próbowali nawet kopiować mundury armii napoleońskiej. Dzisiejsze uniformy, z żółto-niebieskimi bufiastymi spodniami (barwy Medyceuszów) to dzieło komendanta (1910-21 r.) Julesa Reponda, zafascynowanego dziełami Rafaela. Właśnie stamtąd czerpał inspirację.

Dziś do galowego stroju gwardziści na głowę wkładają hełm, a na szyję fryzę. W mniej formalnych okolicznościach noszą baskijski beret. W nocy zmieniają mundur na ciemnoniebieski.

Reguły, których wymaga honor

O szacunku dla własnej historii świadczą nie tylko nawiązujące do epoki renesansu mundury. Do dziś w Watykanie uroczyście obchodzona jest rocznica masakry z 1527 roku. Każdego roku 6 maja gwardziści fetują swoje święto. A rekruci za każdym razem recytują: "Przysięgam służyć wiernie, lojalnie, w dobrej wierze zwierzchnikowi Stolicy Apostolskiej Franciszkowi i jego prawowitym następcom, oddać mu wszystkie siły, poświęcając, jeśli trzeba, życie dla jego obrony. Te same obowiązki wypełnię wobec Świętego Kolegium Kardynałów podczas okresu sede vacante. Ponadto, przyrzekam, komendantowi i innym przełożonym szacunek, wierność i posłuszeństwo. Przysięgam przestrzegać wszystkich reguł, których ode mnie wymaga honor".

Oby członkowie najmniejszej i najstarszej armii świata nigdy nie musieli potwierdzić tej przysięgi, jak Kaspar Roist i jego 189 podwładnych.

Możesz wiedzieć więcej!Kliknij, zarejestruj się i korzystaj już dziś!

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska