Emocje podgrzewa fakt, że obaj, delikatnie mówiąc, za sobą nie przepadają. W czerwcu podczas meczu ligi szwedzkiej doszło do ostrego spięcia. Po tym jak Hancock został na torze przewrócony przez Pedersena, puściły mu nerwy i po chwili w rewanżu w zapaśniczym stylu zepchnął go z motocykla. Większej bójce zapobiegli członkowie obu teamów.
Takich atrakcji podczas Grand Prix być nie powinno, ale spodziewać się należy ostrej walki. W nieco lepszej sytuacji jest Hancock, który ma 2 pkt przewagi nad Duńczykiem. Ten jednak twierdzi, że starta to... atut.
- _Wolę mieć pewne trzecie miejsce i stratę dwóch punktów, niż przyjechać ze srebrem i je stracić. Mam wiele do zyskania i nic do stracenia, więc presja będzie na Gregu _– mówi.
Hancock z kolei nie wdaje się w psychologiczne wojenki: - W ogóle nie zaprzątam sobie głowy Pedersenem. Dla mnie najważniejsze jest, by pojechać najlepiej jak potrafię.
W Melbourne wystartuje dwóch Polaków: Maciej Janowski (raczej nie wypadnie poza czołową ósemkę) i mający fatalny sezon Krzysztof Kasprzak. Z „dziką kartą” pojedzie Australijczyk Sam Masters.