Mimo strzelonej bramki, zawiedziony po meczu – i to bynajmniej nie wynikiem - był czeski napastnik Unii Jan Daneczek, który ostrzył sobie apetyty na rodzinny pojedynek. Wszak bramki czeskiego drugoligowca, który jest jednak drużyną farmerską ekstraklasowego Trzińca, strzeże jego brat Łukasz Daneczek. Tym razem w bramce Czechów wystąpił rezerwowy Szimboch.
- Brat nie zagrał przeciwko Unii, bo „łapał” we wcześniejszym meczu, przeciwko Jastrzębiu, więc na Unię trener dał szansę pokazania się rezerwowemu _– zdradził Jan Daneczek. - Zatem braterski pojedynek będziemy musieli odłożyć do rewanżowego pojedynku z Frydkiem-Mistkiem, który zostanie rozegrany w Oświęcimiu._
Bracia Daneczkowie mieli już okazję zagrać przeciwko sobie. -_ Występowałem wtedy z Prostejovie, a brat bronił bramki Havirzova _– wspomina Jan. - Nie pamiętam wyniku, bo nie prowadzimy rodzinnych statystyk, ani też nie idziemy na żadne zakłady, kto z nas jest lepszy. Żałuję, że nie mogłem zagrać przeciwko bratu. Jest doskonałym bramkarzem, więc zmusza napastników do wzniesienia się na wyżyny możliwości, żeby posłać krążek do siatki.
Spotkanie we Frydku-Mistku nie zaskoczyło Jana Daneczka. - Wiedziałem, że - chcąc osiągnąć dobry wynik – musimy walczyć na pełnych obrotach od pierwszej do ostatniej minuty – tłumaczy. - Tymczasem po dwóch minutach przegrywaliśmy już 0:2. Jednak na tym etapie przygotowań wyniki nie są jeszcze najważniejsze.