Publikowanie w gazetach nie wyczerpało jednak jego rosnących ambicji. Od zawsze bowiem marzył o tzw. poważniejszym pisarstwie. Rzeczywiście, choroby weneryczne i łóżkowe akrobacje to kompletna nuda w porównaniu z opowiadaniami o straszeniu potworami rozszarpującymi ludzi. I dopiął swego. Dziś jest jednym z najbardziej znanych w świecie twórców horrorów.
Bierze się to m.in. stąd, że postacie wymyślane przez Mastertona są do pewnego stopnia bliskie każdemu z nas. Poza tym pisanie horrorów porównuje on do pisania o seksie - w obu przypadkach jakakolwiek przesada opisów zniechęci czytelnika. Oczywiście wszystko musi być połączone z elementami gastronomicznymi.
Wjego najnowszej powieści "Czerwony Hotel" nie jest inaczej. Znalazła się tam dziewczyna z rozciętym brzuchem śniąca o równie poharatanym bracie, a także ćwiartowanie ludzi w kuchni i przerabianie ich na kotlety. Bez obaw, najnowszy horror nie jest aż tak okropny. Po przeczytaniu trzeba tylko przed snem dokładnie przejrzeć szafy, żeby sprawdzić, czy nie kryją się w nich tajemne przejścia i czy nikt nie wyjdzie nagle ze ściany, żeby nas porwać do równoległego świata i poćwiartować. Na szczęście w książce wszystko dzieje się w Stanach, które niezmiennie są u Mastertona najniebezpieczniejszym terenem pełnym dziwacznych stworzeń.
W tym świetle bezpodstawne staje się twierdzenie pisarza, że nie lubi książek ociekających krwią. A gdy ktoś próbuje mu zarzucić, że jego dzieła mocno śmierdzą ludzkimi jelitami, bez namysłu odpowiada, że on tylko naprowadza wyobraźnię czytelników, dopowiadających sobie w głowach resztę okropieństw. Ciekawscy mogą zajrzeć do jego pierwszej z brzegu książki, bo aż się prosi o cytacik na dowód. Poza opisywaniem rozczłonkowanych ciał ludzkich w powieści wkłada też felietony poświęcone rozkładowi ludzkiego ciała. Choć mówi o sobie, że jest najnormalniejszym człowiekiem pod słońcem, można się długo zastanowić nad jego niecodziennymi fascynacjami.
Chociaż na co dzień sławny pisarz jest ojcem trzech dorosłych już synów i dziadkiem marzącym o mądrej telewizji. Podobno niczego na świecie się nie boi, prócz wspomnień o angielskim puddingu. Masterton to także laureat niezliczonych prestiżowych wyróżnień literackich. Krytycy dobrze ocenili m.in. "Kostnicę", "Dziecko ciemności" i "Demony Normandii". W Polsce bardzo popularny jest "Kandydat z piekła".
Niedawno przyznał się, że lubi zastanawiać się nad tym, czego boją się poszczególne narody. Analizuje ten problem zapewne po to, by w przyszłości ludzkość jeszcze bardziej nastraszyć fabułami. Dla przykładu - Amerykanie stronią od ludzi z prowincji i umierają z przerażenia przy spotykaniu indiańskich duchów. Z kolei Brytyjczycy uciekają na widok zjaw w starych domach. Na tym tle Polacy rysują się jako naród pragmatyczny i twardo stąpający po ziemi. Podobno drżymy jedynie, gdy ktoś nam przypomina o przeszłości.
Co lubimy z teki Mastertona
"Kostnica" (1978)
Czy dom nawiedzony przez indiańskiego demona o ksywce Kojot może zamienić życie bohatera w koszmar? Owszem, tak skutecznie, że czytelnik dziękuje losowi, że mieszka w bloku. Gdzie co prawda też straszą demony, ale swojskiego, słowiańskiego chowu.
"Nocna Plaga" (1991)
Tutaj za wroga robi niejaka Isabel Gowdie, przypadkiem przebudzona służebnica szatana. Isabel jest wyjątkowo antypatyczna, a kunszt Mastertona sprawia, że nie wezmą jej w obronę nawet feministki stające murem za ofiarami patriarchalnej przemocy.
Dyrektor MORD-u chce ograniczyć ruch "elek" Przeczytaj!
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!