Pierwszą okazję do zdobycia gola mieli goście. Kontra po stracie piłki przez hutników w środku pola skończyła się podaniem na skrzydło, dośrodkowaniem i strzałem Macieja Koziary, z którym poradził sobie Dorian Frątczak.
Dwadzieścia minut później przed stratą bramki gospodarzy uratował gwizdek sędziego. Szymon Kapelusz znalazł się sam przed pustą bramką, bowiem piłka przeskoczyła Frątczaka, ale wtedy zareagował arbiter, słusznie dopatrując się pozycji spalonej piłkarza Świtu.
Minęły sekundy i w kapitalnej sytuacji znalazł się Michał Głogowski. Napastnik Hutnika skierował futbolówkę w światło bramki głową, lecz Adrian Sandach był na posterunku.
Hutnik ponownie zagrał bez pomocnika Marcina Budzińskiego i stopera Igorsa Tarasovsa, którzy mecz obejrzeli z trybuny głównej. Pierwszy z nich wciąż odbywa karę za czerwoną kartkę z poprzedniego sezonu, drugi był przez ostatnie dni chory.
- Miałem anginę, przez ponad tydzień leczyłem się antybiotykiem, dziś wziąłem ostatnią dawkę – powiedział nam Łotysz. - Mam za sobą dopiero dwa treningi, zobaczymy, jak szybko dojdę do siebie, bo to była ostra infekcja – dodał pytany, czy już za tydzień będzie mógł wspomóc drużynę.
Tarasovs bardzo by się przydał na boisku, bo, podobnie jak w pierwszym spotkaniu sezonu, defensywa Hutnika grała niepewnie, choć tym razem rywal był mniej wymagający i nie potrafił wykorzystać kilku dobrych okazji.
Pierwszą naprawdę groźną sytuację goście stworzyli w 52. minucie, gdy Kapelusz trafił piłką w poprzeczkę, ta odbiła się od ziemi i wyszła w pole. Zawodnik Świtu rozłożył ręce w geście protestu, bo jego zdaniem futbolówka przekroczyła linię bramkową, lecz sędzia nie podzielił jego zdania.
W 68. minucie Kapelusz dostał drugą szansę i już jej nie zmarnował - dobitką po odbiciu się piłki od poprzeczki wyprowadził Świt na prowadzenie.
Po drugiej stronie usiłował straszyć bramkarza gości Michał Głogowski, lecz celnych strzałów było w tym spotkaniu jak na lekarstwo. A gdy nadarzyła się okazja szybkiego wyprowadzenia kontrataku przez jego brata Kamila, ten stracił futbolówkę na rzecz rywala w środku pola i, próbując ją odzyskać, zarobił żółtą kartkę.
W końcówce meczu hutnicy zdołali skonstruować kilka akcji, jedna z nich zakończyła się ostrym strzałem Wojciecha Słomki, lecz Sandach był dobrze ustawiony.
W drugiej połowie debiut zaliczył 18-letni Artem Motrych, który w minionym tygodniu podpisał pierwszy profesjonalny kontrakt z Hutnikiem (trzy lata z opcją przedłużenia). Zastąpił w drugiej linii Jewhenija Bełycza, który na razie, wbrew oczekiwaniom, nie odgrywa znaczącej roli w zespole.
- Wiemy, jaki styl gry preferuje Hutnik, wiadomo - krakowski, czyli dużo gry piłką i wymiany podań. I na to byliśmy przygotowani - powiedział trener Świtu Piotr Klepczarek. - Mocną stroną Hutnika jest tercet ofensywny. Ma też kilka indywidualności. Przy obecnych możliwościach analitycznych jest o wiele łatwiej przygotować się do meczu. W drugiej połowie postanowiliśmy zagrać trochę odważniej, każdy z zawodników uwierzył, że możemy utrzymywać się dłużej przy piłce i kreować sytuacje. Zaczęliśmy grać lepiej i odnieśliśmy ważne zwycięstwo, pierwsze dla absolutnego beniaminka drugiej ligi, jakim jesteśmy.
Hutnik Kraków - Świt Szczecin 0:1 (0:0)
Bramka: Kapelusz 68.
Hutnik: Frątczak - Zięba, Hoyo-Kowalski, K. Głogowski, Jania (74 Soprych) - Urbańczyk, Misak, Bełycz (62 Motrycz) - Słomka, M. Głogowski, Rakels.
Świt: Sandach - Nowicki (71 Ciechanowski), Góral, Remisz, Straus, Kisły (71 Obst) - Koziara, Kasprzak (80 Spychała), Wojdak, Święty (53 Aftyka) - Kapelusz (80 Ropski).
Sędziował: Aleksander Kozieł (Kielce). Żółte kartki: K. Głogowski, Jania, Zięba - Sandach, Spychała. Widzów: 400.
