- Myślę, że trzeba cenić ten punkt, bo graliśmy z drużyną, która po ostatnich meczach stała się faworytem do awansu - mówi kapitan Puszczy Michał Mikołajczyk, nawiązując do - przerwanej w sobotę - serii pięciu zwycięstw Stali. - Patrząc jednak przez pryzmat dwóch sytuacji w końcówce meczu, to jest lekki niedosyt. Bo myślę, że gdybyśmy strzelili bramkę, to utrzymalibyśmy już prowadzenie.
PUSZCZA NIEPOŁOMICE - STAL MIELEC. KIBICE NA MECZU [GALERIA]
W obu sytuacjach zwycięstwo „Żubrom” zapewnić mógł Dawid Ryndak. W 85 min - po dośrodkowaniu Patryka Fryca - będąc blisko celu nieczysto trafił w piłkę i Radosław Majecki mógł się cieszyć z udanej interwencji. A trzy minuty potem, gdy golkipera Stali „wyciągnął” z bramki Bartosz Żurek i podał futbolówkę Ryndakowi, ten uderzeniem z 15 metrów ominął obrońców, ale trafił w poprzeczkę!
Mielczanie tak dobrych okazji nie mieli. Mało tego - w drugiej połowie w ogóle nie zagrozili niepołomiczanom. Wyraźną ofensywną presję na Puszczy wywierali w zasadzie tylko w początkowej fazie meczu, kiedy gospodarze grali w nietypowym dla siebie ustawieniu z trzema środkowymi obrońcami i „wahadłami” w postaci Fryca i Mikołajczyka.
- Ten wariant ćwiczyliśmy ostatnio w sparingu z Podbeskidziem i wypalił nam, więc trener postanowił go zastosować w meczu mistrzowskim. Było to spowodowane absencją Michała Czarnego - wyjaśnia kapitan „Żubrów”, mówiąc o stoperze, który się rozchorował. - Stal miała jednak za dużą przewagę w posiadaniu piłki i myślę, że dlatego po 15-20 minutach trener stwierdził, że wracamy do tego, co trenujemy na co dzień. Zmiana ustawienia spowodowała, że nasza gra wróciła do normy, a w drugiej połowie to my kontrolowaliśmy mecz.