Igrzyska w Krakowie. Szybki zarobek dla wąskiej grupy ludzi
Profesor, spoglądający na świat z perspektywy stolicy, jednak zbłądził. Nie zauważył tego, co my w Krakowie widzimy od niedawna - drugiego beneficjenta - może i małego, może i lokalnego, za to obdarzonego wilczym apetytem.
To grupa ludzi i interesów skupiona wokół Komitetu Konkursowego Kraków 2022, do niedawna pod rządami Jagny Marczułajtis.
Komitet zdążył już wydać prawie 3 300 000 zł. To podobno niedużo, ale wystarczająco, żeby rozpoczęło się dziobanie. A to ekspertyzka za 40 tys. zł, a to garniturki za 35 tys., a to dodatkowe tłumaczonka za 25 tys. zł, a to specjalista od PR za 9 tys. miesięcznie...
Kwoty może i nie porażają. Bo też i nie o te konkretne złotówki tu chodzi. Prawdziwą trwogę czujemy dopiero na myśl, co mogłoby się dziać, gdyby Kraków dostał igrzyska. Oznacza to, że: po pierwsze - budżet komitetu, liczony w miliony, stałby się budżetem liczonym w miliardy; po drugie - do rozdziobania zamiast setek tysięcy byłyby setki milionów; po trzecie - wokół komitetu zakręciłby się zespół dziobaków - zaprzyjaźnionych specjalistów od wszystkiego, ale od niczego konkretnego; po czwarte - dziobaki legalnie, bez przetargów, pakowałyby do dziobków małe kwoty, aż napełniłyby brzuszki.
Przesadzam? Może. Ale wolę nadmiar przesady od nadmiaru dziobania.
Na marginesie: gdy pod koniec XVIII wieku kapitan John Hunter przesłał z Australii do Londynu futro dziwnego stwora - dziobaka, brytyjscy naukowcy nie uwierzyli w autentyczność tego okazu. Uznali, że ktoś to coś spreparował, by wzbudzić sensację naukową.
Mylili się. Dziobaki istnieją. W sprawach pieniędzy podatników (a propos: czy już rozliczyli się Państwo z fiskusem?) wolę nie myśleć jak brytyjscy naukowcy. Wolę wrzeszczeć: uwaga na dziobaki!
"Błyskawiczne" referendum w Krakowie [GŁOSUJ!]
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+