Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Oświęcim. Dwa lata po przeszczepie wątroby startuje na zawodach i zdobywa medale

Bogusław Kwiecień
Bogusław Kwiecień, Zbiory Andrzeja Haja
Dwa lata temu walczył o życie. Teraz startuje w zawodach dla osób po transplantacji i zdobywa medale

Przed wyjazdem na 20. Światowe Igrzyska Osób po Transplantacji w Argentynie Andrzej Haj z Oświęcimia liczył po cichu na medale. Z Mar del Plata, gdzie rywalizowali ludzie po przeszczepach z 45 krajów, wrócił szczęśliwy. Spełnił swoje marzenie. Stanął na podium i to aż pięć razy, choć niewiele ponad dwa lata temu walczył o życie.
Wtedy lekarz szpitala w Tychach, gdy zobaczył jego wyniki, powiedział żonie, żeby zaczął porządkować swoje sprawy w życiu. Po przeszczepie wątroby dostał drugą szansę. Ijej nie przegapił.
– Medale dają mi ogromną satysfakcję, ale traktuję je jako miły dodatek – zaznacza skromnie Andrzej Haj. – Najważniejsze, że sport pozwala dochodzić do dobrego zdrowia i co równie istotne, udowadniam sobie oraz innym, że w walce nawet z najcięższą chorobą nie należy się poddawać – dodaje.
Pokazuje medale wywalczone pod koniec sierpnia w Argentynie: złoty zdobyty w skoku wzwyż, trzy srebrne wywalczone w biegach na 100, 200 i 400 m oraz brązowy w pchnięciu kulą. – W rodzinie mówimy o nim nasz mistrz – nie kryje dumy z męża Alicja Haj.

Sam załatwił sobie wyjazd

Jego sukcesem był już sam wyjazd do Argentyny. Polskiego Stowarzyszenia Sportu po Transplantacji nie było stać na wysłanie oficjalnej reprezentacji do Mar del Plata. Pojechał ten, kto zdobył dla siebie pieniądze. Potrzeba było 9 tys. zł.
Przygotowania do tej eskapady oświęcimianin rozpoczął już na początku tego roku. Najważniejsze to było znaleźć ludzi dobrej woli, którzy wsparli go finansowo.
– Gdy Andrzej przesłał e-mail z Argentyny, że zdobył pięć medali, aż trudno było uwierzyć – cieszy się pani Alicja. Z drugiej strony, widząc, z jakim zaangażowaniem przygotowywał się do tego startu, byłam pewna, że nie wróci z pustymi rękami – dodaje.
Oświęcimianin w każdym swoim starcie w Mar del Plata zdobył medal. Okazuje się, że w jego przypadku apetyt rośnie w miarę jedzenia. Jak twierdzi, mógł wypaść jeszcze lepiej. W pchnięciu kulą zabrakło mu 2 cm do „srebra”.
Na 400 m też był bliski złotego medalu. Prowadził do ok. 340 m, gdy nagle poczuł, jakby ktoś odciął mu prąd i ostatecznie był drugi.
Wart podkreślenia jest także jego wynik na 100 m – 12,97 s.

Podstępny wirus

Haj był kiedyś lekkoatletą, startował w barwach Unii Oświęcim. Potem był trenerem i sędzią lekkoatletycznym.
Pierwszy atak choroby nastąpił w 2009 roku. Był na zawodach w Krakowie, gdy z żylaków popłynęła krew. Wymiotował krwią. Z trudem wrócił do domu.
Diagnoza była bezlitosna. Jego organizm zaatakował podstępny wirus HCV, wywołujący zapalenie wątroby typu C.
Do zarażenia doszło prawdopodobnie podczas transfuzji krwi w 1987 r. po wypadku samochodowym, w którym został ranny jako pasażer. Przez 22 lata wirus rozwijał się w jego organizmie.
– Razem z mężem rozpoczęliśmy walkę o jego życie – mówi pani Alicja. W pewnym momencie przestała liczyć przepłakane i nieprzespane noce, gdy męża w stanie śpiączki pogotowie zabierało do szpitala.
Po dwóch kuracjach, które nie dały efektów, stało się jasne, że ratunkiem może być tylko przeszczep wątroby. W styczniu 2013 r. został zakwalifikowany do przeszczepu w Szpitalu im. Dzieciątka Jezus w Warszawie. Minęło siedem miesięcy, zanim dostał szansę. Wcześniej była dwa nieudane podejścia. Raz został zawrócony z drogi do Warszawy. – Było to dla mnie wszystko bardzo trudne. Zdawałem sobie sprawę, że moje dalsze życie związane jest ze śmiercią kogoś innego – wyznaje Andrzej Haj.
Choroba go wyniszczyła. Był chudy jak patyk, tylko skóra i kości. Do tego doszły problemy z mówieniem. Nie opuszczały go obawy, czy rzeczywiście wygrał tę walkę, ale po powrocie do domu – po czterech tygodniach spędzonych w szpitalu – zaczął wracać do sił.
Któregoś dnia poczuł, że musi pobiegać. Lekarze twierdzili, że z bardziej aktywnym stylem życia powinien jeszcze się wstrzymać, ale on nie chciał czekać. Śmieje się, że ma naturę biegacza.
– Będąc chłopcem, ciągle byłem w biegu. Nawet gdy mama wysyłała mnie do sklepu, to w biegu robiłem zakupy – śmieje się pan Andrzej.
W maju ub. roku wystartował w Ogólnopolskich Igrzyskach Osób po Transplantacji i Dializowanych, gdzie zdobył cztery złote medale.
Potem z równym powodzeniem wystartował w mistrzostwach Europy osób po przeszczepach, w których także wywalczył cztery medalowe krążki, w tym złoty w rzucie dyskiem, srebrny na 200 m oraz dwa brązowe na 100 m i pchnięciu kulą.

Dług wdzięczności

Po powrocie z Argentyny rodzina, ale także wiele innych osób gratulowało mu sukcesu. – Także miałam okazję przyjąć dla męża sporo gratulacji – mówi Alicja Haj.
– Na pewno jednak najbardziej wzruszające były słowa koleżanki, która przechodzi terapię onkologiczną. Powiedziała, że gdy patrzy na Andrzeja, to nabiera wiary i sił, że trzeba walczyć i nie można poddawać się chorobie – dodaje pani Alicja.
Przy różnych okazjach Andrzej Haj podkreśla, że ma do spłacenia dług wdzięczności za podarowane mu powtórne życie.
Stara się go spłacić, propagując ideę transplantacji. – Aby także inni, których życie jest zagrożone, mogli dostać podobną szansę, jak to było w moim przypadku – mówi pan Andrzej.a

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska