Problem nie do rozwiązania?
Według danych (red. które nie są w 100 proc. precyzyjne) obecnie Kraków licząc w granicach administracyjnych prawie 33 tys. hektarów, czyli ok. 320 km kw. - według Lasów Państwowych przyjmuje się, że na 2 km kw powinien przypadać jeden dzik, tzn. w Krakowie powinno ich być ok. 150-200 dzików. Aktualnie według różnego rodzaju analiz w Krakowie jest ponad tysiąc dzików - poinformował podczas czwartkowej konferencji prasowej Jerzy Muzyk, zastępca prezydenta Krakowa.
W mieście były zamontowane 3 odłownie, jednak 1 została zniszczona przez mieszkańców miasta. Jerzy Muzyk podkreślił, że kluczowe jest, by takich odłowni było w mieście jak najwięcej.
- W Krakowie zwierzęta złapane do odłowni muszą zostać poddane eutanazji - wyjaśnia lek. wet. Marcin Pałys, specjalista ds. dzikich zwierząt.
Jak zapewnił Jerzy Muzyk, odławianie dzików odbywa się pod pełną kontrolą przedstawicieli pogotowia łowieckiego.
W tym roku koło łowieckie Podwawelskie pozyskało - 300 sztuk dzików. Inne koła ok. 100. Zatem w Krakowie odłowiono ok. 400 dzików.
- W Aglomeracji Krakowskiej jest poważny problem z dzikami. Część osób przedstawia ten problem jako problem z zagrożeniem bezpieczeństwa mieszkańców, a z drugiej strony podnoszony jest głos o podejmowanie tylko takich działań, które uwzględnianie aspekty humanitarnych wobec dzikich zwierząt. Z jednej strony mamy do czynienia z poważnym problemem, który dotyczy nie tylko Krakowa ale całej aglomeracji, a z drugiej mamy poczucie pewnego rodzaju dyskomfortu dla podejmowania radykalnych działań, które naruszałyby aspekty związane z poziomem humanizmu wobec dzików - wyjaśnia Jerzy Muzyk, zastępca prezydenta ds. zrównoważonego rozwoju i dodaje: - Bez permanentnej edukacji ten problem będzie bardzo trudny do rozwiązania. Obecne instrumenty prawne nie są wystarczające byśmy mogli podejmować jeszcze inne działania.
W-ce prezydent przypomniał również o zespole zadaniowym ds. dzików powołanym przez prezydenta Miasta Krakowa, który odbył już 3 posiedzenia w pełnym gronie ekspertów.
- Zwróćmy uwagę, że nie jest to dzik, który był 20-30 lat temu. Proszę zwrócić uwagę, że świnia domowa pochodząca od dzika, poprzez udomowienie dzika uzyskała bardzo duże możliwości przede wszystkim rozrodcze. Dzik w środowisku naturalnym jest zwierzęciem sezonalnym. Rozród przypada na koniec listopada-grudzień, a po 4 miesięcznej ciąży na wiosnę w miocie dzika urodziło się ok 3,4,5 pasiaków w miocie. W wyniku udomowienia dzika, gdzie świnia domowa pod dostatkiem miała paszy i odpowiednią temperaturę - jest zwierzęciem policyklicznym - czyli jeżeli nie zostanie skutecznie pokryta i nie zacznie się rozwijać ciąża, to co 21 dni występuje ruja. Nasz miejski dzik ma podobnie, nie ma już sezonu rozrodczego. W mieście są dziki, które urodziły się, np. kilka miesięcy temu, czyli nie na wiosnę. Gdybyśmy w ogóle nie eliminowali dzików to po roku mielibyśmy ich o 200 proc. więcej, bo takie możliwości rozrodcze ma dzik - dodaje dr hab. Ryszard Tuz, Uniwersytet Rolniczy w Krakowie.
Jak wskazał dr Tuz: - Ten problem nie dotyczy tylko Krakowa. Podobnie jest w Stanach Zjednoczonych, gdzie w Teksasie zwalcza się zdziczałe świnie i przeznacza się na to 120 mln dolarów rocznie. Zadanie, które postawiliśmy sobie, że złapiemy dzika i go wywieziemy go np. do Puszczy Niepołomickiej jest niemożliwe do realizacji, ponieważ przepisy związane z Afrykańskim Pomorem Świń nam tego zabraniają.
Jak wyjaśnia dr Piotr Śliwa, Powiatowy Lekarz Weterynarii w Krakowie: - Problem ASF to nie tylko nasz rodzimy problem, ale i rolników i gospodarki w Polsce i całej Unii Europejskiej. Niestety dzik jest głównym wektorem przenoszenia tego wirusa. Spoglądają w statystki przebadanych dzików zarówno tych odstrzelonych w polowaniach jak i padłych w 2020 r. dodatnich testów było ponad 4 tys. Teraz stopniowo ta liczba spada: w 2021r- ponad 3 tys., w 2022r - 2,1 tys., a do tego momentu jest ponad 2 tys. Dlatego UE zdecydowała się w 2021 r. wprowadzić ograniczenia związane z relokacją dzików.
- Dlatego korzystając z tej okazji chcę zaapelować by społeczeństwo nie przyczyniało się do rozprzestrzeniania tej choroby poprzez dokarmianie dzików. Zmiana nawyków żywieniowych sprawia, że dziki przestają być samowystarczalne i stwarzają zagrożenie epidemiologiczne ASF i wścieklizny. Dzik, który zmienił swoje zwyczaje i będzie żerował w środowisku miejskim, po pierwsze nie wróci do swojego środowiska naturalnego, po drugie w przypadku pogryzienia człowieka - takie zwierzę musi zostać poddane eutanazji. Musimy zapewnić bezpieczeństwo zarówno mieszkańcom jak i tym zwierzętom - mówi dr Piotr Śliwa.
Kampania promocyjna ma zniwelować problem?
Małgorzata Mrugała, dyrektor Wydziału Kształtowania Środowiska dodaje: - Nasze miasto jest podzielone na 3 obwody łowieckie i wspólnie z kołami łowieckimi prowadzimy kampanię edukacyjną. Nie możemy traktować dzika jako zwierzę domowe, ale dzikie zwierzę, które może w pewnym momencie zagrozić człowiekowi, nie licząc strat materialnych. O ile dzik w lesie jest bardzo pożyteczny to w mieście powoduje zniszczenia, a wśród nich niszczy boiska sportowe, trawniki w parkach - co skutkuje tym, że dzik w mieście jest gatunkiem niepożądanym. Wobec tego rozpoczęliśmy kampanię promocyjną, żeby zacząć przyzwyczajając naszych mieszkańców do bytowania dzików, bo zupełnie się dzików nie pozbędziemy. Musimy również dbać o dobro tych zwierząt i je chronić.
- Dziki w tej chwili świetnie poruszają się po naszym mieście i go znają. Pamiętajmy jednak, że miasto się poszerza, a co za tym idzie, dziki tracą swoje naturalne tereny i oswajają się do życia z ludźmi - dodaje Małgorzata Mrugała.
Kampanie promocyjne prowadzone są głównie do dzieci i seniorów. W szkołach prowadzone do specjalne lekcje w tym zakresie. Miasto apeluje również, by nie wypuszczać psów bez smyczy, ponieważ dzik mogą je traktować jako swojego naturalnego wroga. Jednej z najważniejszych postulatów akcji to przestrzeganie mieszkańców miasta przed dokarmianiem dzików.
Ostatnio widziane w Nowej Hucie
Zaledwie kilka dni temu mieszkanka Nowej Huty - pani Róża opisywała nam jak wygląda codzienność w pobliżu Lasku Łęgowskiego.
- Droga, która spaceruję prowadzi na przestrzał w stronę wału i Wisły oraz wzdłuż granicy lasu. Nie ma tam ścieżek rozchodzących się, dlatego dzikie zwierzęta są tam często spotykane. Zwłaszcza po zmroku. Domy sąsiadują tutaj zarówno z innymi budynkami mieszkalnymi jak i terenem zadrzewionymi. Wzdłuż ogrodzeń można zobaczyć rozkopaną ziemie przez dziki. Zeszłego roku wracając do domu, widziałam jak przez główna ulice przeszła cała grupa małych dzików z rodzicami, było ich kilkanaście. Dalej obserwuję liczne ślady ich urzędowania - wyjaśniała nam pani Róża.
Problem obecności dzików w parku Maćka i Doroty w Krakowie to już niemal codzienność.
- Dziki znów pojawiły się na ulicy Pustynnej i w parku Maćka i Doroty. Na początku września zryły ziemię w parku i powywalały kubły ze śmieciami. Kto będzie to sprzątał? - pytała pani Agnieszka, mieszkanka Klinów Borkowskich i dodała: - Każdego dnia obawiamy się wyjść z naszych domów, bo doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że te dziki cały czas gdzieś tutaj są - brzmiała jedna z wielu wiadomości, którą pani Agnieszka do nas przesłała.
Podobna sytuacja również na początku września miała miejsce prz ul. Borkowskiej, gdzie przynajmniej 10 dzików ryło w ziemi tuż pod marketem.
- W sumie to nie pierwszy raz, tyle że liczna rodzinka i dość wczesna pora. Wcześniej też się pojawiały, ale koło godz. 23 lub później - pisał nasz Czytelnik.
Na początku lipca opisywaliśmy również problemy mieszkańców ulicy Przemiarki w Krakowie, gdzie dziki wielokrotnie szukały pożywienia w kubłach na śmieci.
- Problem jest w tym, że nasza ulica to centrum miasta, a wszystko dzieje się w środku dnia. Często wysyłamy dzieci do sklepu, czy też same idą na dodatkowe zajęcia itd. Nie chciałbym, żeby spotkały taką watahę na ulicy. Przecież może się to źle skończyć - pisał do nas Pan Tomasz.
Elektrośmieci na wagę złota?
