Dla kibiców, jak i samych zawodników, sytuacja jest o tyle zaskakująca, że zespół, będący przecież beniaminkiem, zgromadził 23 pkt, kończąc jesień na szóstej pozycji, ze stratą tylko trzech punktów do plasującej się na czwartej pozycji Sosnowianki. Gdzie zatem szukać przyczyn zwolnienia trenera, który wiosną, po 14 latach, wywalczył mistrzostwo okręgówki, a obecna drużyna jest – można powiedzieć – „dzieckiem” Frączka. Być może pewien niesmak pozostawiły wyjazdowe porażki. Unia była ekipą własnego boiska. U rywali wygrała tylko w Węgrzcach, ale to było w trzeciej kolejce i na koniec na rezerwach Cracovii.
Być może czarne chmury nad głową trenera zaczęły się gromadzić po stratach także na własnym boisku, pod koniec jesieni, kiedy Unia bezbramkowo zremisowała z Beskidem, czy poległa z Dalinem (1:2). Po meczu z Daliem trener miał zapytać działaczy, czy ma złożyć dymisję, ale nie dostał jednoznacznej odpowiedzi. Być może działacze liczyli, że Unia dostanie tęgie lanie u lidera i dymisja trenera będzie uzasadniona. Skończyło się sensacyjną wygraną Unii, ale działacze najwyraźniej już byli po słowie z następcą Frączka. - Żaden moment na rozstanie nie jest dobry – powiedział Jerzy Jarosz, prezes oświęcimskiego klubu. - Skoro trener rzucił hasło o dymisji, to na co mieliśmy czekać? Poza tym, od kilku tygodni nawarstwiały się pewne sprawy, o których nie będę mówił. Sytuacja jest gorąca, więc lepiej niech emocje ostygną. Jeteśmy wdzięczni trenerowi Frączkowi za to, co dla nas zrobił. Wynik sportowy jest dobry, ale sytaucja dojrzała do pewnych zmian. Wydaje mi się, że wyjdą zespołowi na dobre. Drużyna dostała tydzień wolnego, a w poniedziałek pozna nowego trenera.
- Argumentacja działaczy wydaje się dziwna, bo wszystkie moje decyzje dotyczące pierwszego zespołu były z zarządem konsultowane i przez niego akceptowane – powiedział na odchodnym Sławomir Frączek.
Wkrótce zamieścimy rozmowę podsumowującą roczną pracę Sławomira Frączka w oświęcimskiej Unii.