Jeszcze w czwartek dużo mogło wskazywać na przedłużenie rozejmu o kolejny dzień. Pojawiły się też jednak niepokojące sygnały, z atakiem dwóch terrorystów z Hamasu na ludzi stojących na przystanku autobusowym na przedmieściach Jerozolimy na czele (zginęło troje Izraelczyków, napastników zlikwidowano). Rozejm wygasał o godzinie 7.00 rano czasu lokalnego w piątek.
Hamas zerwał rozejm
Hamas twierdzi, że negocjacje w sprawie przedłużenia rozejmu trwały przez noc i że Izrael odrzucił ofertę wymiany zakładników za więźniów. Izrael mówi co innego. Hamas, zgodnie z wcześniejszym porozumieniem, powinien był zaproponować ósmą listę zakładników do zwolnienia, na której miało być 10 osób (kobiet i dzieci). W zamian rozejm zostałby przedłużony o kolejny dzień. Jednak tego palestyńscy terroryści nie zrobili. Co więcej, Hamas wystrzelił rakiety w kierunku Izraela tuż przed godz. 7 czasu miejscowego, gdy upływał koniec rozejmu. Najpierw wystrzelił ze Strefy Gazy rakietę, która została przechwycona. Kilka minut później wystrzelono kolejnych kilka rakiet, co uruchomiło alarm przeciwlotniczy w położonym na południowym zachodzie Izraela kibucu Holit.
Reakcja Izraela nie mogła być inna, niż wznowienie operacji w Strefie Gazy. Od rana izraelskie siły uderzyły już w 200 celów w tej enklawie. Już nie tylko na północy, gdzie toczyły się ostatnio boje, ale też na południu. Armia izraelska zrzuciła w Chan Junis ulotki wzywające mieszkańców do natychmiastowej ewakuacji i nazwała miasto strefą walk. Ulotki mówią, że mieszkańcy mają opuścić Chan Junis i schronić się w okolicach Rafah, miasta przy granicy Strefy Gazy z Egiptem. Wcześniej, tuż przed atakiem na północ enklawy, z głównym jej miastem Gazą, izraelska armia także wzywała mieszkańców do ewakuacji z tej strefy, na tereny na południe od strumienia Wadi Gaza. Chan Junis leży na południe od tego rejonu. Na początku wojny setki tysięcy ludzi uciekły z północnej części Strefy Gazy na południe i wielu z nich znalazło się właśnie w Chan Junis. Według szacunków ONZ już około 946 tysięcy mieszkańców Strefy Gazy znalazło się na południu Strefy Gazy jako uchodźcy wewnętrzni.
Gra zakładnikami
Katar, który pomagał w mediacji w sprawie rozejmu, wyraził „głęboki żal” z powodu wznowienia walk i przestrzegł, że trwające izraelskie bombardowania „komplikują wysiłki mediacyjne i zaostrzają katastrofę humanitarną w Strefie”. Na kilka minut przed wznowieniem walk sekretarz stanu USA Antony Blinken opuścił Izrael w drodze do Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Podczas czwartkowego spotkania z Netanjahu w Jerozolimie Blinken powtórzył wsparcie USA dla prawa Izraela do samoobrony. Wezwał także Izrael do „podjęcia wszelkich możliwych środków, aby uniknąć szkód wśród ludności cywilnej”. Netanjahu powiedział Blinkenowi, że wojna w Gazie będzie kontynuowana do czasu uwolnienia wszystkich zakładników i wyeliminowania Hamasu.
Władze izraelskie oceniają, że Hamas przetrzymuje wciąż w Strefie Gazy 137 zakładników: 117 mężczyzn i 20 kobiet; w grupie tej są dwie osoby niepełnoletnie i 10 w wieku powyżej 75 lat - poinformowała kancelaria premiera Benjamina Netanjahu. Spośród 137 zakładników 126 osób to Izraelczycy, a 11 - cudzoziemcy. Zawieszenie broni zaczęło obowiązywać w piątek 24 listopada rano. Było dwukrotnie przedłużane. W tym czasie wolność odzyskało 110 zakładników przetrzymywanych przez Hamas. W zamian za ich uwolnienie Izrael wypuścił 240 palestyńskich więźniów. Wciąż jednak trwają negocjacje w sprawie uwolnienia zakładników, toczą się z udziałem mediatorów z Kataru i Egiptu.
Powrót wojny na Bliskim Wschodzie?
Izraelscy politycy wyrażali ostatnio obawy, że tzw. Oś Oporu, czyli koalicja proirańskich formacji zbrojnych na Bliskim Wschodzie, zbudowała zdolność do ataku na Izrael z Zachodniego Brzegu i z Libanu, a także ze Strefy Gazy. Zespół doradców opublikował w środę artykuł opisujący ryzyko ataku lądowego Hezbollahu na północny Izrael w sposób podobny do ataku Hamasu z 7 października. Mark Regev – doradca izraelskiego premiera – podobnie ostrzegł w czwartek, że Hamas może podobnie zaatakować izraelskie cele na Zachodnim Brzegu i od strony Zachodniego Brzegu.
Członkowie tzw. Osi Oporu zagrozili wczoraj wznowieniem regionalnych ataków na cele amerykańskie i izraelskie, jeśli Izrael wznowi operację w Strefie Gazy po zakończeniu rozejmu. Oś Oporu przeprowadziła od początku wojny dziesiątki ataków na cele amerykańskie i izraelskie na całym Bliskim Wschodzie, ale powstrzymała je od czasu rozpoczęcia rozejmu 24 listopada. Islamski Ruch Oporu w Iraku – koalicja wspieranych przez Iran irackich bojówek – oświadczył, że nasili działania przeciwko Stanom Zjednoczonym w Iraku i poza nim, jeśli Izrael wznowi operacje w Strefie Gazy. Islamski Ruch Oporu w Iraku przyznał się do 74 ataków na pozycje USA w Iraku i Syrii w okresie od 18 października do 23 listopada. Rzecznik wojskowy ruchu Huti powiedział 30 listopada, że są gotowi wznowić działania wojskowe przeciwko Izraelowi, jeśli Izrael wznowi działania w Strefie Gazy.
źr. Al-Monitor, ISW, PAP
