Tak ciekawego, emocjonującego i zarazem dramatycznego meczu kibice w Tarnowie dawno nie oglądali.
- Początkowo nic nie zapowiadało naszych problemów, gdyż po czwartym biegu prowadziliśmy 15:9 - podkreśla trener Grupy Azoty Unii Paweł Baran. - Później coś się zacięło, natomiast wyścigi od siódmego do dziewiątego, po których przegrywaliśmy już 22:31, były dla nas koszmarem. Na szczęście zachowaliśmy sporo zimnej krwi i w najtrudniejszym momencie zaczęliśmy odrabiać straty. Z sześciu ostatnich wyścigów wygraliśmy pięć, ostatecznie zapewniając sobie cenne zwycięstwo - dodał szkoleniowiec.
Tarnowianie byli faworytem meczu, długo jednak nie potrafili wykorzystać atutu własnego toru. Nie byli tak skuteczni na starcie i na dystansie, jak było to widoczne w poprzednich meczach. Wydaje się, że głównym powodem, który pokrzyżował szyki drużynie z Tarnowa, była sobotnia pogoda. Padający deszcz uniemożliwił bowiem odpowiednie przygotowanie się zawodnikom „Jaskółek” do niedzielnego meczu. Rywale w pełni wykorzystywali ten fakt i tym razem to oni wygrywali większość startów. Na szczęście dla tarnowian, w drugiej części zawodów wszystko wróciło do normy- i to oni cieszyli się z bardzo cennego zwycięstwa.
Bohaterem spotkania był Artur Czaja, który po dwóch kompletnie nieudanych biegach, w których nie zdobył ani jednego punktu, w czterech kolejnych (w tym raz z rezerwy taktycznej) wywalczył dziesięć„oczek”, nie przegrywając z żadnym z rywali.
- Bez pomocy Artura w drugiej części zawodów nie wygralibyśmy tego meczu, zdobył on bowiem bardzo ważne punkty - podkreśla trener „Jaskółek”. - Fakt, że Artur w drugiej części meczu potrafił się odbudować, jest zasługą Jacka Rempały, który w parkingu pomagał zawodnikowi. Jacek wykorzystując swoje bogate doświadczenie, sprawił, że Czaja wrócił na właściwe tory i zaczął punktować tak, jak czynił to w poprzednich meczach. Śmiało można więc Jacka Rempałę nazwać ojcem naszego zwycięstwa - przyznaje trener Grupy Azoty Unii.
Po meczu doszło do przykrego incydentu, który może niekorzystnie odbić się na drużynie tarnowskiej w najbliższym, zaległym meczu z Lokomotivem Daugavpils (najbliższy czwartek, godz. 19 w Tarnowie). Sędzia zawodów Ryszard Bryła z Zielonej Góry za rzekome rzucenie plastikowej butelki na tor podczas trwania 15. biegu ukarał czerwoną kartką zawodnika „Jaskółek” Artura Mroczkę, który nie będzie mógł wystąpić w meczu z Łotyszami.
- Nie ukrywam, że byłem mocno zaskoczony decyzją arbitra. Chciałbym zobaczyć dowód, na podstawie czego sędzia ukarał Mroczkę. Jeśli zostanie mi przedstawiony, że to jego wina, uderzę się w pierś. Ale jeśli taki dowód nie zostanie pokazany, to cała sytuacja jest wielką kpiną - przyznaje trener Unii.
Mroczka po meczu próbował rozmawiać z sędzią, ale niewiele wskórał. - Tak naprawdę rozmowy nie było. Arbiter mnie zaatakował i bardzo wulgarnie się wobec mnie zachowywał. Bez podania przyczyny, czy pokazania materiału na wideo. Naprawdę nie wiem, o co chodzi - mówił po meczu Mroczka dla portalu Sportowe Fakty.
Kierownictwo Unii odwołało się od czerwonej kartki Mroczki do Głównej Komisji Sportu Żużlowego.
WIDEO: Czego nie wolno wnosić na stadion podczas meczów Euro U21?
Autor: Agencja Informacyjna Polska Press, x-news
Follow https://twitter.com/sportmalopolska