70-minutowy dokument jest owocem wspólnych podróży dziennikarki i noblistki po ważnych dla ostatniej miejscach i relacją z odbytych w tym czasie spotkań. Widzimy ją m.in. w Bolonii zatopioną w rozmowie z pisarzem Umberto Eco.
Przyglądamy się również, jak w trakcie podróży do Irlandii w samochodzie układa limeryk, w czym jest niezrównaną mistrzynią. Zresztą na potrzeby tego obrazu w miejscowości o nazwie Limerick przeprowadzona została sonda, czy jej mieszkańcy wiedzą, jaki gatunek poezji ona oznacza. Niestety, w większości przypadków nie mieli na pojęcia.
Jednak największą zaletą filmu Kolendy-Zaleskiej jest fakt, że dzięki niemu poznajemy noblistkę od strony prywatnej. Przede wszystkim dzięki wypowiedziom jej przyjaciół, ale i jej... idoli. Takim, jak się okazuje, jest amerykański reżyser Woody Allen.
- Wiedząc o tym, jak bardzo poetka ceni jego filmy, realizatorzy nagrali kilka zdań Wisławy skierowanych do reżysera. Wysłane zostały do USA. W odpowiedzi on wysłał swoje nagranie, gdzie mówi, jak ważna jest dla niego poezja naszej noblistki i jak często do niej sięga. Powiedział nawet, że jej humor przewyższa znacznie jego - opowiada Jerzy Illg, redaktor Wydawnictwa Znak, który film już obejrzał, ba, nawet w nim występuje.
O Szymborskiej opowiada w filmie także historyk i teoretyk literatury prof. Henryk Markiewicz. - Z tych spotkań i podróży powstało coś naprawdę fajnego i wyjątkowego - mówi Jerzy Illg. I nie chodzi o to, że występują w nim takie znakomitości, jak Woody Allen czy Vaclav Havel. Najważniejsze, że poznajemy w nim nieznaną twarz noblistki
Jak mówi, nieskora do medialnego szumu poetka zgodziła się na ten projet, bo po prostu Kolendzie-Zaleskiej zaufała. Ci, którym nie uda się dostać na pokaz filmu w Kijowie, będą mogli obejrzeć dokument 28 lutego w telewizji TVN.