W Sopocie zaśpiewałaś "Go Back To Your Mama". Powstał do niej egzotyczny teledysk. Gdzie go zrealizowaliście?
Kiedy szukaliśmy jakiegoś oryginalnego miejsca, wpadliśmy na pomysł, że mogłaby to być pustynia Mojave, niedaleko Los Angeles. Po drodze trafiliśmy na mały kościółek. Proboszcz pochodził z Meksyku i powiedział nam, że Quentin Tarantino kręcił w nim część scen do filmu "Kill Bill". Mało tego - zaproponował nam wykorzystanie w teledysku swego starego autobusu. Wspomniał, że kiedyś miał dwa takie - ale jeden z nich Tarantino wysadził w powietrze na potrzeby filmu.
Kiedy oglądam Twoje teledyski, mam wrażenie, że świetnie sobie radzisz na planie. Myślałaś o aktorstwie?
Ponieważ mieszkam w Los Angeles, jak chyba każdy tutaj, próbowałam aktorstwa. Jak poznasz bliżej jakiegoś kelnera czy listonosza, okazuje się, że wykonuje swoje zajęcie tymczasowo, a tak naprawdę marzy o karierze w kinie. Dlaczego miałabym nie spróbować? Zagrałam kilka małych ról i to było bardzo fajne doświadczenie. Ale wybrałam muzykę.
Wyglądasz wyjątkowo seksownie w nowym teledysku. Jesteś na jakiejś diecie?
Moja dieta polega na tym, że jem ile chcę, ale pod warunkiem, że jest to zdrowe jedzenie. Unikam dań z barów szybkiej obsługi, a za to zajadam się warzywami i owocami. Poza tym, Los Angeles daje wiele możliwości aktywnego trybu życia - jednego dnia można pływać w morzu lub grać w koszykówkę na plaży, a drugiego - uprawiać wspinaczkę lub jeździć rowerem na pobliskich wzgórzach. Roczny karnet do klubu fitness kosztuje tylko 50 dolarów. Dlatego większość mieszkańców Los Angeles ćwiczy.
Na teledyskach prezentujesz się często w dosyć prowokacyjny sposób. Tymczasem prywatnie wydajesz się skromną i miłą dziewczyną.
Masz dobre oko, że to zauważyłeś! (śmiech) Wydaje mi się, że mam dwie różne osobowości. W życiu prywatnym jestem bardziej wyciszona i spokojna. Tylko na scenie pozwalam dojść do głosu skrajnym emocjom, tam mogę być wredna, perwersyjna, brutalna. Gdy wracam do domu, jestem wrażliwa i czuła.
Kiedy zobaczymy Cię w amerykańskim "Playboyu"?
Myślę, że nie dojdzie do tego. Amerykański "Playboy" jest bardziej drastyczny. Dziewczyny muszą być śmiałe i gotowe na wszystko.
No właśnie: Twoja sesja dla ukraińskiego "Playboya" była raczej skromna.
Takie są wszystkie europejskie edycje. Nie musisz pokazywać wszystkiego. Kiedy negocjowałam warunki sesji z "Playboyem", powiedziałam, czego nie zrobię. I oni na to przystali. Dlatego na zdjęciach widać było, że bawię się pozowaniem na prowokującą dziewczynę. Tak naprawdę sesja odsłaniała mój charakter, a nie ciało. Ciekawe doświadczenie.
Dlaczego zdecydowaliście się opuścić Ukrainę?
Po sukcesie "XYZ" dostaliśmy kilka telefonów od amerykańskich promotorów. Spakowaliśmy osobiste rzeczy w jedną małą walizkę, zabraliśmy cały swój sprzęt i wyruszyliśmy do USA. Trafiliśmy jednak na ciężki czas, kiedy sytuacja ekonomiczna w Stanach nie była najlepsza.
Te pierwsze miesiące były najtrudniejsze?
Wszyscy narzekali, że nie mogą znaleźć zatrudnienia. Ale po doświadczeniach ukraińskich i tak wszystko było lepsze. (śmiech) Złożyliśmy podania o zielone karty - i otrzymaliśmy.
Myślisz, że mieszkając w takich krajach, jak Ukraina czy Polska, trudniej jest zrobić karierę?
Jeśli ktoś planuje karierę z rozmachem, powinien przenieść się do kraju, w którym są najlepsi producenci, najlepsi muzycy, najlepsze studia nagraniowe. Takim krajem są Stany Zjednoczone, ale też Anglia czy Szwecja.
Czy mieszkając w Los Angeles, poznaliście tamtejsze środowisko muzyczne?
Zawsze gdzieś wychodzimy, bo chcemy być na czasie. Nocne życie w Los Angeles jest podzielone na dwie główne ulice. Na Sunset Strip są kluby, w których grają "żywe" zespoły jazzowe, soulowe, popowe czy rockowe. Większość z nich ma bary, więc ludzie słuchają muzyki i popijają piwo. A na Hollywood Boulevard są kluby z muzyką taneczną, gdzie grają didżeje. Nasz nowy album będzie miał mocno klubowy charakter, mamy więc zamiar podbić nim tę drugą część miasta. Aczkolwiek mieliśmy już okazję występować na Sunset Strip na żywo z naszymi starszymi piosenkami, które były bardziej hiphopowe.
Trudno było odnaleźć się muzykom z Ukrainy w Los Angeles?
"Skąd jesteś?" - to pierwsze pytanie, gdy ktoś kogoś poznaje. Tutaj każdy jest skądś. Najtrudniej jest na początku - bo się nikogo nie zna. Trzeba zaczynać od zera. Ale jeśli muzyka jest dobra, wszystko jest możliwe!
Na koniec trochę prywatności: czy jesteś stanu wolnego?
Jesteśmy parą z Alexem, wzięliśmy ślub trzy lata temu! To było niezwykłe wydarzenie: imprezowaliśmy w Las Vegas i nagle, o pierwszej w nocy, Alex zaproponował: "Weźmy ślub!". "Co?". "Weźmy ślub!" - nie ustawał. To co miałam zrobić? Poszliśmy do małego kościółka, złożyliśmy przysięgę - i od tamtego czasu jesteśmy mężem i żoną.
Rozmawiał: Paweł Gzyl
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+