https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Jan Kulig: PKP ma dbać o przejazdy kolejowe

Małgorzata Więcek-Cebula
Dopiero śmierć Janusza Kuliga sprawiła, że PKP przebudowało przejazd w Rzezawie
Dopiero śmierć Janusza Kuliga sprawiła, że PKP przebudowało przejazd w Rzezawie Małgorzata Więcek-Cebula
Nie ludzie, ale maszyny powinny kierować ruchem na przejazdach kolejowych. Tak uważa Jan Kulig, wójt Łapanowa, ojciec Janusza Kuliga, kierowcy rajdowego, który cztery lata temu tragicznie zginął na przejeździe kolejowym w Rzezawie. Do wypadku doszło z winy dróżniczki, która na czas nie opuściła rogatek.

Temat bezpieczeństwa na przejazdach powrócił ostatnio, gdy na przejeździe przy ul. Krzeczowskiej w Bochni, w forda kierowanego przez 22-letniego mężczyznę uderzyła lokomotywa.

Podobnie jak w przypadku Janusza Kuliga, do wypadku doszło dlatego, że dróżniczka nie zamknęła na czas przejazdu. Chłopak miał sporo szczęścia - poza drobnymi potłuczeniami nic poważnego
mu się nie stało.

- To był cud - przyznaje Jacek Sobiecki, szef sekcji ruchu drogowego KPP w Bochni.

Na skutek uderzenia samochód trafił do rowu i to uratowało chłopaka. Ani cudem ocalony młody kierowca, ani jego rodzina nie chcieli z nami rozmawiać o tym wypadku.

- Za dużo nerwów nas to kosztuje - podkreślali. Policjanci prowadzący w tej sprawie postępowanie przedstawili ponad 50-letniej dróżniczce zarzut nieumyślnego sprowadzenia niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym. Grozi za to do 3 lat więzienia. Kobieta została zawieszona w pracy.

To niestety nie pierwszy przypadek nieodpowiedzialnego zachowania dróżnika na przejeździe przy ul. Krzeczowskiej.

W lutym ub.r. ponad 4 promile alkoholu miał we krwi dróżnik, który kierował ruchem w tym miejscu. Mężczyzna mimo upojenia alkoholowego był jednak na tyle przytomny, by na czas zamknąć rogatki kolejowe.

Gdyby nie utworzył się sznur samochodów ustawionych obok przejazdu i gdyby nie interwencja jednego z kierowców, zaniepokojonego sytuacją, nie doszłoby do zatrzymania pijanego pracownika PKP.

Do feralnego dyżuru przy ul. Krzeczowskiej doszło dokładnie w trzecią rocznicę wypadku, w którym zginął Janusz Kulig.

Kierowca rajdowy został śmiertelnie potrącony przez pociąg 13 lutego 2004 roku na przejeździe kolejowym w Rzezawie.

W tym przypadku zawinił właśnie dróżnik. Już podczas procesu w sprawie śmierci Kuliga pojawiły się sugestie, że przejazd w Rzezawie powinien być przebudowany. Apelował o to także Jan - ojciec zmarłego kierowcy.

W Małopolsce na przejazdach kolejowych musi być pełna automatyzacja

Po roku od tragicznej śmierci rajdowca PKP rozpoczęła modernizację przejazdu. Wyburzono budkę dróżnika, a na torach zamontowano specjalne tarcze, które automatycznie zamykały rogatki, gdy pociąg zbliżał się do przejazdu kolejowego.

- To najlepsze z możliwych rozwiązań i jak potwierdzają statystyki - bardzo skuteczne. Od tamtej pory nie doszło do żadnego wypadku - mówi Jacek Sobiecki, naczelnik sekcji ruchu drogowego KPP w Bochni.

O tym, że wszystkie przejazdy kolejowe powinny być wyposażone w tego typu urządzenia gwarantujące stuprocentowe bezpieczeństwo kierowców jest przekonany Jan Kulig.

- Kolej powinna zmodernizować wszystkie obsługiwane przez ludzi przejazdy. Z doświadczenia wiem, że człowiek czasami może popełnić błąd - mówi ojciec rajdowca.

Pracownicy PKP zgadzają się z tym twierdzeniem i podkreślają jednocześnie, że pełna automatyka, jak na przejeździe w Rzezawie, jest systematycznie wprowadzana na wszystkich możliwych przejazdach kolejowych.

- Mamy plany, że niebezpieczny przejazd przy ul. Krzeczowskiej będzie modernizowany przy okazji budowy autostrady. Powstanie też wiadukt, który umożliwi bezkolizyjny ruch pociągów i samochodów - podkreśla Robert Kowal, rzecznik prasowy Zakładu Linii Kolejowych w Krakowie. Wsp. (hała)

Komentarze 1

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

J
JOHN
czy napewno kierowca k. byl bez winy?

Wybrane dla Ciebie

Największe ślimaki ważą pół kilograma. Żyją nawet 10 lat, dewastują lasy i plantacje

NOWE
Największe ślimaki ważą pół kilograma. Żyją nawet 10 lat, dewastują lasy i plantacje

Mariusz Jop: Liczymy bardzo na wsparcie kibiców. Wiemy, że ono będzie!

Mariusz Jop: Liczymy bardzo na wsparcie kibiców. Wiemy, że ono będzie!

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska