https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Jedzie do mnie puszka z kiszonymi śledziami. Felieton Grzegorza Tabasza

Grzegorz Tabasz
Lubię wyzwania, a te kulinarne najbardziej. Teoretycznie danie na talerzu krzywdy nie zrobi, chyba że jest to surströmming. Nie wiem, jak się to wymawia, ale pod dziwną nazwą kryje się najbardziej śmierdząca potrawa świata. Kiszony śledź wymyślony przez Skandynawów.

Dawno temu, kiedy sól była droga, rybny urodzaj zabezpieczano na ciężkie czasy przy pomocy kiszenia. Nie suszenia, nie wędzenia, lecz kiszenia jak naszą kapustę. Lekko posolone śledzie rzucano na żer bakteriom, które wytwarzały kwasy konserwujące białko. Dokładnie jak nasza kiszona kapusta, którą w pierwszym, najbardziej pienistym etapie powstawania trzymano daleko do pomieszczeń mieszkalnych. Woń surströmmingu to zapach kiszącej się kapusty podniesiony do dziesiątej potęgi.

Dzisiaj beczki zamieniono na bardziej praktyczne i bezpieczne metalowe puszki, które po rocznym leżakowaniu od nagromadzonych gazów przybierają kulistą formę. Zdażają się wypadki eksplozji przysmaku i dlatego kiszonych śledzi nie wolno wysyłać pocztą i transportem lotniczym. W terenie zabudowanym otwieranie puszek jest zalecane pod wodą i po powiadomieniu sąsiadów.

W każdym razie, jedzie do mnie puszka z kiszonymi śledziami. Prawdziwy, oryginalny surströmming prosto ze Szwecji. Mam już dosyć opanowaną teorię otwierania i konsumpcji przysmaku. Mam też wybrane bezpieczne miejsce z dala od domu. Napiszę, jak było. Jeśli przeżyję…

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pozostałe

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska