Kto w Polsce zyska, pana zdaniem, na niedzielach wolnych od handlu?
Wydaje mi się, że wszyscy. Patrząc od strony biznesowej - na pewno ja, bo handel rozłoży się na sześć dni w tygodniu. To będzie też szansa dla drobnych kupców w Polsce. Ale w przypadku tego tematu nie skupiałbym się na pieniądzach.
Dlaczego?
Bo ideą wprowadzenia tego prawa nie były pieniądze. Oczywiście one zawsze odgrywają dużą rolę, ale w tym wypadku nie. Chodziło o to, żeby ten siódmy dzień tygodnia był wolny ze względu na wartości religijne, które wyznajemy. Spójrzmy jednak na resztę świata, gdzie te wartości są inne niż nasze, a wolne niedziele i tak tam obowiązują.
Twierdzi Pan, że wszyscy zyskają na tym pomyśle, to skąd protesty. Ktoś przecież musi być stratny?
Docelowo nikt nie powinien stracić na wolnych niedzielach. Zakaz dotyczy handlu artykułami spożywczymi i technicznymi. Musielibyśmy przyjąć taką zasadę, że kupując przez siedem dni, konsumujemy więcej niż przez siedem dni, w których kupujemy przez sześć. To wydaje mi się nielogiczne. Wprowadzenie wolnego dnia siódmego zmieni jedynie nasze przyzwyczajenia. Otwiera się teraz pole do popisu dla nas wszystkich, zwłaszcza dla organizatorów imprez sportowych czy kulturalnych.
Ale teraz to oni będą musieli pracować w niedziele, a chodziło o to, żeby były one wolne dla wszystkich...
Zawsze tak jest, że ktoś musi pracować na przykład szpitale. Także w przypadku konsumpcji. Swoją ofertę muszą przygotować chociażby restauracje. Przecież osobami, które najwięcej pracują w niedziele, są kapłani. Nie słyszałem, żeby z tego powodu protestowali.
W przypadku duchowieństwa to nie jest praca, a duchowa posługa…
Tak to wygląda. Jest więcej takich grup, które służą: policja, straż pożarna. Może pracę takich organizatorów niedzielnych imprez też nazwać posługą?
Wróćmy do ustawy. Na razie obowiązuje kompromisowa ustawa, czyli mamy po dwie pracujące niedziele w miesiącu. Nie był Pan rozczarowany takim połowicznym rozwiązaniem?
Lepiej byłoby, aby wszystkie niedziele były wolne. Na tym polega życie, że trzeba czasem pójść na jakiś kompromis. Najważniejsze jest teraz to, że pomysł poszedł w dobrym kierunku. Ważne, żeby ludzie zdali sobie sprawę, że życie nie polega tylko na pracy. Ja też kiedyś pracowałem siedem dni w tygodniu, bo dałem sobie wmówić, że tak trzeba. Zapewniam, nie musimy pracować i robić zakupów w niedzielę.
Na koniec spytam o Nowy Sącz. Czy dzięki zakazowi handlu w niedzielę odżyje sądecka starówka? 12 marca na ul. Jagiellońskiej były tłumy, ale był to też pierwszy dzień z piękną pogodą.
To prawda. Byłem w restauracji na obiedzie i trudno było znaleźć wolny stolik. Marzę, żeby niedziela była właśnie takim dniem, gdzie wychodzimy z rodziną, spotykamy się i rozmawiamy. Nie, że mama jest na kasie w markecie, a tata jest zmęczony, a dzieci samopas, tak to nazwijmy, szwendają się po galeriach.
ZOBACZ KONIECZNIE:
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Ile jedzenia trafia na śmietnik?
Źródło: Agencja TVN/x-news
