Czy Pani nowa mydlarnia już działa?
Oj, jeszcze nie, chociaż wielkimi krokami zbliżam się do finału. Już wydałam wszystkie środki, jakie udało mi się zebrać poprzez portal „polakpotrafi”, to było 41 tysięcy złotych. Teraz już z własnych prowadzę prace wykończeniowe. Właśnie zagruntowałam ściany i będę je sama malować. Mąż położy potem płytki i już niedługo wszystko będzie gotowe.
Na co poszły te pieniądze?
Musiałam wynająć fachowców do wielu specjalistycznych prac, jak choćby instalacje elektryczne czy kanalizacja. Oczywiście musiałam też zakupić potrzebne materiały. Moja mydlarnia powstaje w starych zabudowaniach, gdzie trzeba było pogrubić ściany, ocieplić je, zbudować zaplecze socjalne i oczywiście pomieszczenia do produkcji i składowania mydełek.
Sporo pracy, więc czy udało się znaleźć czas na zbieranie ziół do produkcji pachnących kostek?
Tak naprawdę to miałam go niewiele, ale kolejny raz okazało się, że udało mi się otoczyć wspaniałymi ludźmi. Od koleżanek dostałam mnóstwo kwiatów lawendy i nagietka. Będzie z czego destylować olejki.
Będą nowe kompozycje zapachowe mydełek?
Kiedyś pewnie tak, ale teraz skupiam się na dopracowaniu moich pierwotnych receptur, tak żeby w momencie startu mydlarni mieć je gotowe i dopieszczone w każdym szczególe.
Proszę powiedzieć, czy poleciłaby Pani innym taki właśnie sposób na realizację marzeń?
I tak, i nie. Tak, bo dzięki portalowi polakpotrafi.pl zgromadziłam potrzebne środki i w pełni uświadomiłam sobie, jak wspaniali i hojni ludzie nas otaczają. To jest ta wartość, która zostanie ze mną na zawsze. Są też sprawy przykre. Dotarło do mnie trochę komentarzy ludzi, którzy bardzo niechętnie patrzyli na moje plany, na to, że inni mi pomagają. To na szczęście był tylko margines opinii, choć były one bolesne.
Rozmawiał: Lech Klimek