https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kamil Broda: Trzeba pracować i być stale gotowym

Bartosz Karcz
Bartek Ziółkowski/wislakrakow.com
Kamil Broda musiał w niedzielę po czerwonej kartce Patryka Letkiewicza w trybie ekspresowym wejść do bramki Wisły Kraków i bronić jej w meczu z Górnikiem Łęczna. Bramkarz „Białej Gwiazdy” dał radę. Gola nie puścił, Wisła wygrała 1:0.

- Życie bramkarza bywa przewrotne. Trzeba czekać na swoją szansę, a gdy ona się pojawi, potrafić ją wykorzystać. I trzeba być zawsze gotowy, bo nigdy nie wiadomo, kiedy ona nadejdzie. Tak by pan podsumował swój występ w meczu z Górnikiem Łęczna?

- Siedziałem na ławce w meczu ze Zniczem Pruszków, później w dwóch meczach nie, a teraz znowu, ale rzeczywiście, na naszej pozycji bywa to czasami przewrotne i trzeba codziennie mocno pracować, być cały czas gotowym. Nigdy do końca człowiek nie wie, co mu przyniesie przyszłość w jednym czy drugim meczu.

- Wszedł pan na boisko w 60 min meczu. Był rzut wolny dla Górnika z bliska. Trudna sytuacja. Broni pan strzał z tego stałego fragmentu gry i można powiedzieć, że to dodało pewności siebie?

- Tak, coś w tym jest. Gdy wchodzi się na boisko z ławki rezerwowych, trzeba złapać jak najszybciej pewność siebie. Gdy zawodnicy wchodzą z ławki do gry w polu, to łatwiej im jest, gdy wymienią jedno, drugie nawet proste podanie. Dla bramkarza natomiast ważne jest, żeby pierwsza interwencja była udana. Kolejne dodają pewności siebie, budują i pozwalają wejść w grę. Mnie obrona tego strzału z rzutu wolnego pozwoliła wejść w rytm, złapać szybki kontakt z chłopakami. Tak, na pewno ta pierwsza interwencja napędziła mnie do dobrej gry w kolejnych minutach.

- W tych kolejnych minutach nie miał pan jakichś bardzo trudnych sytuacji do obrony. Koledzy z pola dobrze się spisywali, a Górnik posyłał jedynie dośrodkowania w pole karne, z którymi pan i koledzy dobrze sobie radziliście. Tak to też wyglądało z pańskiej perspektywy?

- Prawda jest taka, że bardzo dobrze i mądrze rozegraliśmy ostatnie trzydzieści minut regularnego czasu gry plus te dziesięć dodatkowych, które doliczył sędzia. Tak naprawdę, grając o jednego mniej mieliśmy nawet lepsze okazje na podwyższenie wyniku niż zawodnicy z Łęcznej na wyrównanie. Cóż… Ja się z tego bardzo cieszę, bo to pokazuje, że potrafimy, że możemy i tak po prostu czuć było to na boisku, że każdy z nas „zapiernicza” na maksa.

- Skoro pan o tym wspomniał. Z boku wygląda to tak, szczególnie jeśli wziąć pod uwagę te dwa ostatnie mecze, że zaangażowanie jest w waszych szeregach ogromne, a wiadomo, że w I lidze to często bywa kluczem do wszystkiego. Pan też widzi taką pozytywną, wiosenną przemianę w waszych szeregach pod tym względem?

- Mecz w Gdyni oglądałem z perspektywy telewizora. Rzuciło mi się w oczy, że zagraliśmy tam bardzo dobrze i byliśmy od początku do końca bardzo agresywni. Tak samo wyglądało to w meczu z Górnikiem. Oczywiście czasami inne odczucia są z boku, inne z boiska. Jeśli mam to jednak oceniać z tej ostatniej perspektywy, to mogę tylko potwierdzić, to zaangażowanie było na najwyższym poziomie, a chęć wygranej po prostu ogromna.

- Wygraliście niby tylko 1:0, ale czasami wygrane w takich okolicznościach mają od strony mentalnej większą wartość niż łatwe 3:0. Zgodzi się pan z taką tezą?

- Jest trochę w tym prawdy, bo jest przy takich meczach taka wewnętrzna satysfakcja, że jako zespół nie pękliśmy, że przetrwaliśmy najtrudniejsze momenty. Jeśli porównać to spotkanie, do takich, w których wszystko idzie, od razu się układa, to okoliczności są diametralnie inne. Nie ma co jednak się nadmiernie ekscytować tym zwycięstwem. Zaraz czeka nas kolejny mecz i tak naprawdę już trzeba myśleć o tym, jak ograć Miedź.

- Dość szybko odrabiacie straty do tego ostatniego zespołu. Jeśli wygracie w Legnicy, to będziecie mieć do Miedzi już tylko dwa punkty…

- A ja powiem szczerze, że nawet nie patrzę aż tak mocno w tabelę w tym momencie, nie przeliczam tego, nie analizuję nadmiernie. Wiem jedno, tylko regularne wygrywanie, regularne punktowanie sprawi, że będziemy się zbliżać do naszego celu, jakim w tym sezonie jest awans do ekstraklasy.

- To na koniec pytanie wprost - po takim występie liczy pan na to, że w Legnicy zacznie mecz od pierwszej minuty?

- Na razie nie myślę o tym jakoś mocno. Trzeba skupić się na treningu. Pewnie będzie tak, jak zwykle, czyli na dzień, dwa dni przed meczem dostaniemy sygnał, który z naszej trójki będzie bronił. W moim przypadku życie w Wiśle było już tak pełne zakrętów, wywrotek, momentów, gdy byłem bliżej szczytu, a później z niego spadałem, że wolę skupić się po prostu na każdym kolejnym treningu i spokojnie poczekać, co się wydarzy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo
Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska