Kamil wie, że bez pomocy rodziny, przyjaciół, swojej dziewczyny i lekarzy, mogłoby go już nie być. Wszystko zaczęło się z listopadzie 2014 r. - Leżałem na łóżku i wyczułem w brzuchu zgrubienie. Zaniepokoiło mnie to - wspomina. Do tego doszedł wkrótce silny ból nad prawą nerką. Poszedł do szpitala, ale lekarze zbagatelizowali problem. Zrzucili wszystko na niestrawność jelitową i dali zastrzyki przeciwbólowe. Po dwóch tygodniach ból jednak nie ustępował. Tomograf wykazał, że to guz. -Nigdy nie zapomnę tego Bożego Narodzenia. Wszyscy życzyli mi zdrowia z łzami w oczach. Ale do mnie jeszcze wtedy nie docierało do końca jak poważna jest sytuacja - wspomina Kamil.
W styczniu chłopak trafił do Centrum Onkologii w Krakowie. Tam usłyszał wstępną diagnozę - potworniak dojrzały, rzadki i złośliwy nowotwór. Pacjent przeszedł cztery cykle chemioterapii, stracił włosy, brwi i rzęsy, schudł, a guz cały czas rósł. Był tak duży, że zaczęło być go już widać przez skórę. - Lekarze myśleli, że chemia teo guza wysuszy i zmniejszy. Tak się nie stało. Nie chcieli się podjąć operacji, bo guz obrósł aortę. Mówili, że to za duże ryzyko - opowiada chłopak. Chodził od lekarza do lekarza. Powoli tracił nadzieję... Wtedy trafił do fundacji Rosa Vita z Wolbromia, która skierowała go do profesora Piotra Chłosty, który postanowił pomóc. Mimo opóźnienia (czas grał tu ogromną rolę), operacja sie udała!
- Profesor mówi, że nic takiego nie zrobił, że wykonywał swoją pracę, ale on przecież uratował mi życie. Dziękuję mu z całego serca - mówi Kamil. To niestety nie koniec leczenia. Chłopak ma jeszcze jednego guza w klatce piersiowej. - Ta choroba pomogła mi zrozumieć, że w życiu trzeba cieszyć się każdą chwilą. Dziwię się teraz ludziom, którzy mówią np., że nie chce im sie wstać rano do pracy. Ja chciałbym mieć taką możliwość - mówi Kamil. W styczniu 2015 r. miał dostać etat i auto firmowe. Przez chorobę stracił wszystko. - Nawet jedzenie podczas tej choroby nie ma smaku. Cieszę się, że wracam do domu, cieszę się, że będę mógł zjeść zwykłą gotowaną kiełbasę - mówił nam Kamil kilka godzin przed wypisem ze szpitala.
Jest wdzięczny osobom, którzy mu pomogli. Uważa, że zbiórki krwi są bardzo potrzebne. - Może ta krew nie będzie dla mnie, ale na pewno pomoże innym - mówi Kamil.- Może pozwoli komuś wyzdrowieć, zacząć pracę i normalnie żyć. Ja o tym marzę - przyznaje.
- Sytuacja jest nieco lepsza niż po ostatnim weekendzie, kiedy było dużo wypadków, ale ciągle krwi jest za mało. A przed nami znów weekend -mówi Jolanta Zatorska, dyrektor Regionalnego Centrum Krwiodawstwa w Krakowie. - Wszystkie grupy krwi się przydadzą, z naciskiem na Rh ujemne - dodaje.