To właśnie Anglik, ścigający się w teamie Zanardi, był sprawcą kłopotów Polaka w Portimao. Basz finał rozpoczął z czwartego pola, błyskawicznie przeskoczył o jedną pozycję, po czym skończyło się to, co dobre...
- Na pierwszym dohamowaniu znalazłem się koło Joynera i on wywiózł mnie na zewnętrzną stronę toru - opowiada Basz, który w efekcie tego zdarzenia znalazł się poza jezdnią i spadł na 22. miejsce. - Potem, odrabiając straty, miałem dobre tempo, wykręciłem najlepszy czas okrążenia, jednak po kontakcie z Joynerem tak naprawdę było już „po zawodach” - przyznaje krakowianin.
Wcześniejsza faza zawodów przebiegała po myśli Basza. W „czasówce” zajął 2. miejsce, w wyścigach kwalifikacyjnych był czwarty. Ten wynik powtórzył w prefinale. Joyner zajął w nim drugą lokatę, a po wygranym finale został nowym liderem mistrzostw Europy.
- Trudno, jedne zawody można spisać na straty. W Genku nie mogę sobie jednak pozwolić na błąd - mówi Karol, ubiegłoroczny mistrz świata w kartingowej klasie KF, który ostrzy sobie zęby na pierwszy prestiżowy tytuł w klasie OK (Original Karting). Teraz ma 103 punkty, Joyner 108, a będący za nimi Hiszpan Pedro Hiltbrand 95.
O mistrzostwo Europy powalczą w ostatni weekend lipca. Basz świetne przetarcie na torze w Belgii będzie miał dwa tygodnie wcześniej, bo właśnie tam odbędzie kolejna runda mistrzostw Niemiec, a kierowca grupy Kosmic w tym roku występuje także w tym cyklu.
- Traktuję mistrzostwa Niemiec raczej jako możliwość testowania, jednak w klasyfikacji punktowej jestem wiceliderem, dlatego fajnie byłoby się i w tej imprezie pokusić o dobry wynik - nie ukrywa krakowianin.