Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Katarzyna Groniec: teraz do Krakowa przyjeżdżam nie tylko na koncerty

Paweł Gzyl
Katarzyna Groniec
Katarzyna Groniec Alex Lua
Katarzyna Groniec kojarzy się z twardą i zdecydowaną kobietą. Ale to pół prawdy. Jej nowy album „Zoo z piosenkami Agnieszki Osieckiej” stał się dla nas pretekstem do rozmowy o kobietach

Kiedy usłyszałem, że nagrała Pani płytę z piosenkami Agnieszki Osieckiej, pomyślałem: „Nie za dużo już tego?”.
Ja też miałam takie obawy, kiedy przyszło zaproszenie od Agaty Passent. Fundacja Okularnicy organizuje co roku konkurs na interpretację piosenek Agnieszki Osieckiej dla młodych ludzi, a ich występy uzupełnia koncert tak zwanej „gwiazdy”. W zeszłym roku była juz 17. edycja tego przeglądu, a ilość „gwiazd”, które mogłyby na nim zaśpiewać, wcale się nie kurczy. Za to ilość wykonań piosenek Osieckiej rokrocznie niebezpiecznie wzrasta. Stąd pewnie to odczucie.

Jaka była Pani pierwsza reakcja na ten pomysł? W pierwszym odruchu pomyślałam, że nie. Dużo śpiewałam piosenek Osieckiej na różnych koncertach. Poza tym kilka osób w ostatnich latach nagrało znakomite płyty z jej utworami - więc niby jak mam to zrobić? Zostawiłam sobie jednak trochę czasu. I wyjście okazało się jedno: poszukanie w większości nieznanych piosenek i nadanie im zupełnie odmiennego brzmienia.

Choć wykonywała Pani wcześniej utwory Osieckiej, nigdy Pani za nimi nie przepadała. Dlaczego?Wszystkie piosenki, które znałam, są o nieszczęśliwej miłości, do tego napisane językiem, którego nie czułam. Przez lata nie rozumiałam tych tekstów. Żeby je w pełni odkryć, musiałam coś przeżyć.

No i co odkryła Pani w tych piosenkach? Przede wszystkim to, że Osiecka napisała bardzo dużo piosenek. Znamy tych kilka najpopularniejszych jak „Małgośka” i „Wariatka”. Tymczasem Fundacja Okularnicy jest prawdziwą kopalnią jej tekstów. Początkowo dostrzegałam w nich tylko jęki porzucanych kobiet - a potem okazało się, że jest też mnóstwo gniewu między wierszami. W późniejszym okresie życia Osiecka pisała też dużo do teatru. Znalazłam więc teksty, które były już podszyte jej odchodzeniem. To była dla mnie ciekawa przygoda - i powiem nieskromnie, że mam nadzieję, iż te piosenki także zyskały przez odmienne spojrzenie na nie.

Utwory, które Pani wybrała, ułożyły się w opowieść o ludzkim życiu: od narodzin, przez szaleństwa młodości, po śmierć.
Może Osiecka pomyślała sobie tam gdzieś: „Boże, trzeba jej pomóc, bo przecież sama nie wybierze dobrze”. I dlatego dokonałam takiej, a nie innej selekcji. (śmiech) Myślę, że musiała w tym jakoś maczać palce. Bo wszystko się samo poukładało. Kiedy wybrałam piosenki, cała ta opowieść nagle stała się dla mnie jasna jak słońce.

Co bliskiego sobie odnalazła Pani w tych piosenkach? Swoją złość, pyskatość i brak pokory. Te teksty są głównie liryczne. Weźmy choćby „Nie zabijaj mnie powoli”. Pierwsze wykonanie tej piosenki to smutna ballada, w której pierwsza wykonawczyni tego utworu, prosi o szybkie, mniej bolesne rozstanie z miłością. Ja też nie chcę być zabijana, wolę umrzeć szybko, ale oto nie chcę prosić, mnie to złości, dlatego w piosence nie proszę, tylko żądam.

Feministki chyba nie lubią piosenek Osieckiej, bo w nich kobieta właściwie nie może istnieć bez mężczyzny. To nie jest anachroniczna postawa w dzisiejszych czasach? Pewnie dlatego, będąc młodą piosenkarką, nie lubiłam tych tekstów. Ale teraz starałam się zaśpiewać te piosenki, niczego w nich nie zmieniając, lecz dodając im buntu, będącego w kontrze do tego, co nam się narzuca, słuchając Osieckiej. Wprowadzając do tych piosenek trochę buty, chciałam sprawić, żeby ich bohaterka stała się już inną kobietą.

W życiu też Pani częściej wybiera złość niż płacz? Uwielbiam płakać. Jak nie popłaczę sobie raz w tygodniu, to jestem chora. Przy radosnych i przy smutnych okazjach, z bezsilności i z wściekłości, w kinie i przed telewizorem. Jak pan sobie życzy, mogę się rozpłakać nawet podczas reklamy papieru toaletowego, pod warunkiem że będzie tam, najlepiej bezdomne, zwierzątko. Płacz jest dla mnie po prostu najlepszym ujściem dla emocji. Lepiej tak - niż dusić je w sobie.

Miała w życiu Pani taki moment, że rozstanie z mężczyzną rodziło przerażające pytanie: „Jak ja sobie bez niego poradzę”? Tak. Miałam. I już nigdy nie chciałbym tego przeżywać. A pan miał coś takiego z kobietą?

Tak. To pan wie, co się wtedy czuje. Raczej nie ma ludzi, którzy by nie doświadczyli takich załamujących momentów w życiu. Tłumaczę sobie jednak, że to się musi zdarzać. Bo to są „ćwiczenia” przed najważniejszą odsłoną miłości i dzieją się po to, żebyśmy umieli w końcu zadbać o ten najważniejszy związek.

Jaka jest cena, którą dzisiaj kobieta płaci za to, że nie musi się już kurczowo trzymać ramienia mężczyzny? Biologia jest nieubłagana - to kobieta nosi dziecko pod sercem, rodzi, karmi i w większości przypadków to ona scala dom. Pogodzenie tego z robieniem kariery i realizowaniem siebie jest trudne. Opinia, że kobiety świetnie dają sobie radę z pracą zawodową, robieniem kariery i wychowaniem dzieci w mojej ocenie jest mitem. Mnie się to nie udało, zawsze coś cierpiało.

Na płycie jest kilka piosenek mówiących o śmierci. To też już temat Pani bliski? Bliski. Pięknie napisał Jeremi Przybora w „Piotrusiu Panu”, że śmierć będzie największą przygodą naszego życia, bo nareszcie zostanie przed nami odkryta największa jego tajemnica. Już jako dziecko miałam refleksyjną naturę i lubiłam dużo czytać, a oba te czynniki sprzyjają rozmyślaniom o sprawach ostatecznych.

Osiecka pisze: „Życie jest takie, a nie inne”. Mamy je zaakceptować, jakim jest - z radościami i trudami. Potrafi Pani tak? Coraz lepiej mi to idzie. Z wiekiem te wszystkie skrajne uczucia, które mną szarpały wyraźnie się spłaszczają i wyciszają. I bardzo mi z tym dobrze.

Córka słuchała już Pani nowej płyty?
Nie sądzę. Mania to 22-letni człowiek, który ma swoje sprawy. Właśnie dostała się do szkoły teatralnej w Krakowie i zaczęła w październiku studia. To już dorosła osoba!

W zeszłym roku wypłynęło pierwsze nagranie Marianny. Chyba to musiało się tak skończyć. Chociaż żywiłam nadzieję, że pójdzie inną drogą. No ale jakim cudem?

To teraz będzie Pani często do Krakowa przyjeżdżać. No właśnie. Nie tylko na koncerty. Będę wpadać do Mani, żeby ją powspierać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska