https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Katarzyna Warnke: Kiedyś szukałam wrażeń, teraz się uspokoiłam

Paweł Gzyl
Katarzyna Warnke
Katarzyna Warnke Przemyslaw Swiderski
Na początku swej kariery była cenioną aktorką teatralną, potem postanowiła zobaczyć jak wygląda od środka świat celebrytów. Dziś Katarzyna Warnke mówi nam, że już nie ma czasu na „szołbiznes”.

- Oglądamy właśnie w kinach nowy film z pani udziałem – „Rzeczy niezbędne”, do którego jest pani również współautorką scenariusza. Co skłoniło panią do jego napisania?
- Reżyserka Kamila Tarabura. Była jeszcze studentką Szkoły Wajdy, kiedy poprosiła mnie o udział w etiudzie szkolnej, a potem zwierzyła się, że nie ma z kim pisać debiutu. Ja pisałam już wcześniej dla teatru, postanowiłyśmy więc spróbować współpracy. I ostatecznie spędziłyśmy wspólnie kilka lat nad tym scenariuszem.

- „Rzeczy niezbędne” zostały zainspirowane reportażem „Mokradełko” sprzed kilku lat. Co panią w nim zainteresowało?
- To Kamilę on zainteresował. Postanowiłyśmy, że nie będę czytała tego reportażu, ponieważ dzięki temu nasza historia będzie bardziej uniwersalna. Ostatecznie są w niej jednak jego elementy za sprawą Kamili.

- Pisanie w duecie okazało się dobrym pomysłem?
- Było cudownie. Okazało się, że mamy podobną wrażliwość i poczucie estetyki oraz humoru, co w pracy kreatywnej w duecie jest niebagatelne.

- Pisząc ten scenariusz, już z góry zakładała pani, że zagra w „Rzeczach niezbędnych” główną rolę?
- Tak. Z tym, że to w sumie nie było moje założenie, tylko Kamili. Ja pisząc, jestem w zupełnie innym stanie niż wtedy, kiedy gram. Nie koncentruję się na perspektywie jednej postaci. Muszę na historię spojrzeć przez „okulary” wielu uczestniczących w niej osób, widzieć strukturę opowieści, układać jej dramaturgię oraz różnicować język, którym posługują się postaci. Wchodząc na plan jako Roksana, myślę i czuję już tylko jedną osobą.

- Wystarczył do pani do tego tylko scenariusz?
- Obejrzałam mnóstwo dokumentów dotyczących molestowania dzieci, szczególnie w rodzinach i poszukiwałam wypowiedzi specjalistów zajmujących się traumą. Interesowało mnie głównie to, jak dziecięca trauma wpływa na zaburzenia osobowości w dorosłym wieku, jak deformuje emocjonalność i dekonstruuje tożsamość.

- Pani partnerką jest w filmie Dagmara Domińczyk, która na stałe mieszka i pracuje w USA. Skąd ten pomysł?
- Myślę, że Kamili i producentów. Doskonały z resztą.

- Dagmara nie grywa w polskich filmach. Jak udało się paniom przekonać ją do tego projektu?
- To zasługa naszego scenariusza, który ją podobno porwał od pierwszych stron.

- Występując w Stanach, Dagmara pewnie prezentuje trochę inne podejście do aktorstwa niż to w Polsce. Jak się pani z nią grało?
- Nie zauważyłyśmy różnic między sobą. Od pierwszego spotkania miałyśmy ze sobą głębokie porozumienie. Obie przychodzimy na plan przygotowane i skupione. Bardzo się wspierałyśmy każdego dnia. Można powiedzieć, że ta współpraca była pełna czułości i szacunku.

- „Rzeczy niezbędne” to opowieść o tym, jak molestowanie seksualne w dzieciństwie niszczy życie człowieka. Nie obawiała się pani, że tak trudny temat odstraszy widza?
- Nasz film nie opowiada o molestowaniu, ale o walce o prawdę, uznanie krzywdy i odbudowę siebie po tak trudnym doświadczeniu. Jest pełen pięknych obrazów, świetnej muzyki i skupionej, głębokiej gry aktorskiej. Myślę, że widzowie go pokochają.

- Już wiele filmów opowiadało o molestowaniu seksualnym. Jaki miała pani pomysł na to, by poruszyć ten temat na własny sposób?
- Kluczowa w naszym filmie jest perspektywa ofiary, która zresztą nie pasuje do powszechnego postrzegania tego typu osoby. Roksana jest bardzo ekstrawertyczna, odważna i zmysłowa. To może być nowe.

- Roksana jest typem postaci, którą każdy widz odczyta na inny sposób. Jak pani ją odbiera?
- Roksana wciąż mnie zaskakiwała podczas kręcenia filmu. Uważam, że jest niezwykłą bohaterką, która pomimo potwornych obciążeń nie poddaje się w walce o siebie, o swoje przetrwanie. I o uznanie prawdy, które jest dla niej wybawieniem. Myślę też, że to dobrze, że unika wchodzenia w tryb ofiary, pomimo tak trudnej przeszłości. Bycie ofiarą to najgorsza pozycja, jaką człowiek może sobie wybrać, zarówno ze względu na siebie, jak i innych.

- Powiedziała pani, że interesuje panią kino artystyczne w atrakcyjnym wydaniu. Czym „Rzeczy niezbędne” przyciągną widzów do kin?
- Dynamicznymi osobowościami głównych postaci, ale też nieprzewidywalnością i zmysłowością.

- Głównymi bohaterkami filmu są kobiety. „Rzeczy niezbędne” to kino dla kobiet?
- To kino z kobietami w rolach głównych, historia opowiadana z ich perspektywy, ale pociągająca moim zdaniem dla wszystkich, niezależnie od płci i wieku.

- Udzielając wywiadów, przywołuje pani w kontekście „Rzeczy niezbędnych” film „Thelma i Luiza”. To była świadoma inspiracja?
- Tak. Świadomie sięgnęłyśmy z Kamilą po tę inspirację. Ale nie jest ona dosłowna. Są jednak jej elementy w kostiumach, kinie drogi, w relacjach naszych bohaterek z mężczyznami.

- Pracuje pani nad scenariuszami do kolejnych filmów?
- Przygotowuję się do pisania dwóch filmowych scenariuszy. Jestem też w trakcie pisania dramatu dla jednego z warszawskich teatrów, który również będę reżyserować.

- Oglądamy panią teraz w telewizji w serialu „Klara”. To coś zupełnie odwrotnego niż „Rzeczy niezbędne”. Jak została pani zabawną Wronką?
- Dzięki zdjęciom próbnym, zupełnie klasycznie. Odnalazłam dużo bliskiego sobie w tej postaci. To jej fantazja, poczucie humoru i radość życia. Trochę też nieprzewidywalności i skłonność do dziecinady.

- Komediowa rola w pani dorobku to rzadkość. To było dla pani ciekawe i budujące doświadczenie?
- Zaczynałam od komedii w Starym Teatrze w Krakowie, od Fredry i Moliera. Pracowałam też kiedyś z Wojciechem Mannem i Krzysztofem Materną. Moja rola w „Kobietach mafii” jest też ściśle komediowa. Miałam się więc do czego odwoływać.

- Serial opowiada o kobiecej przyjaźni. Zaprzyjaźniła się pani naprawdę z jego twórczynią i koleżanką planu – Izą Kuną?
- Tak, mamy bardzo ciepłą relację.

- Powiedziała pani w jednym z wywiadów, że propozycje ról, które ostatnio do pani spływały, nie spełniają pani oczekiwań. Z czego to wynika?
- Nie wiem, szczerze mówiąc.

- Aktorzy zazwyczaj czekają na telefon z propozycją. Pani wzięła sprawy w swoje ręce. Tak dzieje się coraz częściej również w Polsce. To dobry trend?
- Wspaniały. Aktorzy stają się producentami, rzadziej piszą. Ale nasz wpływ na rzeczywistość filmową jest coraz większy. Bycie twórcą jest pięknym doświadczeniem.

- Można powiedzieć, że wraca pani obecnie do pracy po urlopie macierzyńskim i po rozwodzie. Jaki wpływ miały te oba wydarzenia na pani pozycję na naszym aktorskim rynku?
- Chyba zyskałam dużo sympatii, dzięki stylowi, w jakim to się wydarzyło. To bardzo miłe.

- Powiedziała pani w jednym z wywiadów, że chce teraz „opowiedzieć siebie na nowo”. Co to oznacza?
- Myślę, że pisanie i reżyseria są moją nową ścieżką. Nie mam już czasu ani przestrzeni na szołbiznes.

- W innej rozmowie deklaruje pani: „Jestem teraz u szczytu możliwości aktorskich”. Po czym pani tak sądzi?
- Kiedy obejrzałam „Rzeczy niezbędne”, stwierdziłam, że dokładnie zagrałam to, co chciałam. A to bardzo wymagająca rola. Kiedy świadomie i precyzyjnie używamy naszych narzędzi aktorskich, możemy być z siebie zadowoleni. A do tego nie widać na ekranie „szwów”. To dla mnie kluczowe.

- Aktorki zawsze narzekają na nieubłagany upływ czasu. Jak pani sobie z tym radzi?
- Wcale sobie z tym nie radzę. To po prostu jest. Ale dbam o siebie, bo lubię siebie. Uprawiam jogę, jem zdrowo, pielęgnuję skórę. Kluczem jest systematyczność.

- Forma fizyczna jest do pewnego stopnia pochodną formy psychicznej czy duchowej. Jak pani troszczy się o tę sferę?
- Joga to dla mnie ścieżka rozwoju zarówno duchowego, jak i fizycznego.

- Z biegiem lat coraz ważniejszy staje się dla nas spokój wewnętrzny. Pani też to już odczuwa?
- Tak, zdecydowanie. To dla mnie kluczowe. Kiedyś szukałam wrażeń, było to naturalne dla wieku, w którym wtedy byłam. Teraz się uspokoiłam. Kocham teraźniejszość. Jest najważniejsza.

- Pani życie prywatne jest od dawna pod lupą plotkarskich mediów. To trudne doświadczenie?
- Czasami. Choć nigdy tym specjalnie się nie zajmowałam.

- Pani rozstanie z Piotrem Stramowskim to pani drugi rozwód. Było łatwiej niż za pierwszym razem?
- Za drugim było łatwiej. Choć ze względu na dziecko, było to jednocześnie bardziej skomplikowane.

- Jest pani singielką, ale nie narzeka jednak na samotność. Dlaczego?
- Bo mam dobrą relację ze sobą. Na razie nie myślę o nowym związku. Zresztą co ma być, to będzie. Takie rzeczy dzieją się naturalnie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kultura i rozrywka

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska