https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Każdy z nas może pomóc Wacławowi w powrocie do rodziny

Jego życie było pełne pasji, wszystko zmieniło się w dniu wypadku. Bliscy Wacława wierzą, że choć dziś nie ma z nim kontaktu, to już niedługo do nich wróci.

Wacław Kostecki ma 54 lata. Rajdowiec, kierowca, dziennikarz motoryzacyjny, instruktor, współzałożyciel Szkoły Jazdy Subaru. Żył na pełnych obrotach aż do 8 października 2017 roku.

Dziś leży w łóżku bez kontroli nad własnym ciałem, jednak jak mówią lekarze, jego mózg jest w dobrym stanie. Jego rodzina wierzy, że dzięki leczeniu i rehabilitacji, wkrótce do nich wróci.

To był ostatni dzień Rajdu Liepāja na Łotwie. Wacław i trzech innych pasażerów wzbijali się w powietrze, mieli oglądać wyścig z wysokości. Helikopter nie zdążył dobrze wystartować a już zahaczył o linie wysokiego napięcia. Maszyna runęła na ziemię.

- Pamiętam, że to była niedziela, ładna pogoda. Brat do mnie zadzwonił i powiedział, żebym przyjechała do domu, kiedy dopytywałam co się stało dodał tylko, że tata miał wypadek. Jadąc samochodem usłyszałam w radiu o tym, że na Łotwie rozbił się helikopter, ale nie skojarzyłam, że może chodzić o tatę.. - wspomina Sonia Kostecka, córka Wacława.

Mężczyzna w bardzo poważnym stanie trafił do szpitala gdzie zaczęła się walka o jego życie.

Po przyjęciu tomografia wykazała liczne obrażenia wewnętrzne: zerwanie lewej części przepony, przemieszczenie organów jamy brzusznej do klatki piersiowej, uszkodzenie płuc i mózgu.

Przeszedł natychmiastową operację, ratującą jego życie.

- Gdy z mamą dotarłyśmy do szpitala starałam się nie płakać, być silna. Złamałam się jednak, gdy usłyszałam od lekarzy, że tata może umrzeć - wspomina Sonia.

25 października odrzutowiec medyczny przetransportował mężczyznę na Oddział Intensywnej Terapii w szpitalu w Krakowie. Tam przeszedł kolejną operację usunięcia wodniaka.

Obrażenia wewnętrzne zaczęły się goić, jednak dalej pozostawał w śpiączce.

Dziś jest w stanie wegetatywnym, co daje szansę na jego powrót do zdrowia.

- Chcemy wierzyć w to, że tata do nas wróci, dojdzie do siebie. Dziś marzymy tylko o tym, by zaczął mówić - przyznaje Sonia.

Po miesiącu od transportu do Polski przeniesiono go do Centrum Rehabilitacji Funkcjonalnej. Tam sztab specjalistów codziennie, przez wiele godzin, pracuje nad tym, by Wacława wybudzić.

- Tata ma zajęcia przez około 5 godzin dziennie. Początkowo jego wzrok był nieobecny, teraz widzimy jednak różnicę gdy na nas patrzy. Chcemy wierzyć, że słyszy i rozumie co do niego mówimy. Gdybym miała pewność, że mnie słyszy powiedziałabym mu „Tato walcz, bo masz do czego wracać” - mówi córka Wacława.

Koszt pobytu w klinice to 27 tysięcy złotych miesięcznie, do tego dochodzą dodatkowe koszty leczenia.

Każdy z nas może wesprzeć rodzinę Wacława w walce o jego powrót do zdrowia.

Wpłaty można dokonywać na konto założone przez Fundację Votum. Nr konta: 32 1500 1067 1210 6008 3182 0000

Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto

Polub nas na Facebooku i bądź zawsze na bieżąco!

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska