Przez półtorej seta wydawało się, że kęczanie nie mają słabych punktów. Na parkiecie wychodziło im dosłownie wszystko. Rywale momentami byli bezradni. Od połowy drugiej partii, kiedy kęczanie stracili prowadzenie, grało im się coraz trudniej. - Pierwszy set był bardzo „energetyczny”. Śmiało mogę zaryzykować stwierdzenie, że wyssał z moich chłopców sporo sił – uważa Marek Błasiak, trener kęckich siatkarzy. - Oba zespoły grały bardzo dobrze w obronie. Po prostu doświadczeni rywale zachowali więcej sił, albo – jak kto woli – umiejętnie rozłożyli je na całe spotkanie. Kiedy rozpoczęło się przeciąganie wyniku, chłopcy często grali emocjami. Przykładem na to był drugi set, kiedy mieliśmy cztery udane obrony, a nie potrafiliśmy skończyć akcji w kontrze. Gdyby udało nam się zakończyć choć dwie akcje, moglibyśmy przeciągnąć drugiego seta na swoją stronę. Drugą partię przegraliśmy tylko trzema punktami. Prowadząc 2:0 moglibyśmy myśleć o wzięciu pełnej puli.
Postawa kęczan musiała jednak budzić najwyższe uznanie. Przecież w pierwszej rundzie we własnej hali przegrali wiele spotkań w słabym stylu, z ligowymi przeciętniakami. Skąd taka przemiana po przerwie świąteczno-noworocznej? - Od pewnego czasu postawiliśmy na indywidualny trening dla każdej pozycji – zwraca uwagę Błasiak. - Musimy pracować z perspektywą walki w barażach. Wypada się cieszyć, że nasza praca powoli zaczyna przynosić efekty. Trzeba się także cieszyć z tego, że chłopcy potrafią podjąć walkę na najwyższym pierwszoligowym poziomie.
Młodzieży trafiają się jednak także błędy, które doświadczeni rywale wykorzystują. - W drugim secie mieliśmy cztery obrony, których nie potrafiliśmy zamienić w kontrach na punkty _– tłumaczy Błasiak. - _Wystarczyło, żebyśmy zdobyli dwa punkty, a wtedy moglibyśmy zakończyć rywalizację w trzech setach, bo po drugiej przegranej odsłonie rywale mogliby się już nie zebrać. Może zabraknąć nam umiejętności, ale nigdy serca. Widać, że młodzież okrzepła w seniorskich bojach.