Kiedy topless znaczy top secret

Włodzimierz Zapart

20 grudnia 2012, 0:26

Są różne rzeczy przykre, lecz konieczne. Na przykład wczesna pobudka zimą czy powściągliwość w jedzeniu słodyczy. W radiu Zet usłyszałem, jak będzie u polityków z przykrą, lecz konieczną eliminacją mowy nienawiści. Podczas rozmowy Moniki Olejnik z Januszem Palikotem padło pytanie: Powiedział pan kiedyś, że Tadeusz Rydzyk to szatan. Jak sformułowałby pan tę wypowiedź teraz, gdy obiecał pan wyrzec się mowy nienawiści? Powiedziałbym, że Tadeusz Rydzyk to upadły anioł - odrzekł Palikot. Odpowiedział bez chwili wahania. Widać, że ma dryg do gadki. I to wystarczy, by mowę nienawiści zamaskować. Taka groteskowa maskarada - przykra, lecz konieczna - oczywiście niewiele znaczy, a dla wprawnego polityka będzie naturalna, jak krawatka.

Jeszcze inną rzecz przykrą, lecz konieczną, załatwia prokuratura, która sprawdza, czy półnagie zdjęcia agenta Tomka, których pełno w internecie, nie są przypadkiem chronione tajemnicą państwową. Ludzie roztrząsają najdziwniejsze kwestie, ale jeśli trzeba badać czy to topless, czy top secret - to już po prostu świat się kończy!

Z końca świata, nawet z tego końca, który przed wiekami wyliczyli Majowie, żartować się nie powinno, tak samo jak z żadnej rzeczy, która dla jednego człowieka może być zabawna, a dla drugiego dramatyczna. Jak to precyzyjnie wyczuć? Co pomyśleć, gdy chiński laureat literackiej Nagrody Nobla Mo Yan mówi, że cenzura jest przykra, lecz konieczna, jak kontrola antyterrorystyczna na lotnisku? Czy to on, pisarz, który godzi się na cenzurę, jest nie na miejscu, czy Komitet Noblowski popełnił błąd?

Można by sprawdzić po owocach, czyli przeczytać książkę, ale forsy przed świętami brak, a z biblioteki wszystkie jego książki wymiotło, więc trzeba jeszcze poczekać. Tak jak na koniec świata.