Coraz większe utrudnienia powoduje budowa nowego, kontrowersyjnego skrzyżowania z sygnalizacją świetlną na ul. Konopnickiej. Pracownicy Zarządu Infrastruktury Komunalnej i Transportu po raz kolejny poszli na rękę deweloperowi i pozwolili mu zwęzić tę jedną z najważniejszych krakowskich ulic. I doprowadzili na niej do gigantycznych korków. A będzie jeszcze gorzej, bo pod Wawel wracają tysiące studentów i ruch w mieście znacząco się zwiększy.
Najbardziej kuriozalne jest jednak to, że wczoraj około południa na placu budowy pracowało... zaledwie dwóch robotników. Urzędnicy miejscy nie mogą jednak nałożyć na wykonawcę inwestycji kar. Zwężenia mają zniknąć w połowie października.
Przypomnijmy, że skrzyżowanie ma być elementem... drogi wyjazdowej z nowego osiedla powstającego między Wilgą a ul. Wadowicką, na budowę którego zgodzili się urzędnicy. Kierowcy będą mogli wyjeżdżać z niego zarówno w stronę ronda Matecznego, jak i ronda Grunwaldzkiego. Największe kontrowersje budzi to, że na skrzyżowaniu pojawi się sygnalizacja świetlna, która może jeszcze bardziej spowolnić ruch na ul. Konopnickiej. Choć urzędnicy oczywiście przekonują, że zostanie skorelowana z światłami na rondzie Matecznego i auta nie będą zatrzymywać się dwa razy na czerwonym świetle na krótkim odcinku.
Budowa skrzyżowania – którą finansują dweloperzy – rozpoczęła się w czerwcu, lecz teraz trwa najbardziej uciążliwy etap. Kierowcy i pasażerowie MPK są oburzeni zarówno terminem, jak i tempem prowadzenia robót. – To absurd, że ul. Konopnickiej jest zwężona do jednego pasa w kierunku ronda Matecznego właśnie teraz, gdy zaczyna się rok akademicki a ruch na ulicach jest coraz większy. Te prace powinny zostać wcześniej wykonane. W piątek stałem w korku kilkadziesiąt minut – mówi Ryszard Dębowski, kierowca z Kurdwanowa.
W ZIKiT mają jednak swoje argumenty. – Wykonawca musi przebudować infrastrukturę podziemną. Odbywa się to teraz, bo w wakacje modernizowany był tunel pod rondem Grunwaldzkim i nie chcieliśmy kumulować utrudnień – przekonuje Michał Pyclik z biura prasowego ZIKiT. I podkreśla, że przedstawiciele firmy RDM Śródmieście, prowadzący prace na zlecenie deweloperów, mają odblokować zamknięty obecnie pas najpóźniej za trzy tygodnie (całe skrzyżowanie ma być gotowe w listopadzie).
Kuriozalne jest jednak to, że jeśli tego nie zrobią, ZIKiT nie będzie mógł nałożyć kar ani na dewelopera, ani na wynajętą przez niego firmę. Bo tak absurdalnie są skonstruowane umowy. – Deweloper jest traktowany jako tzw. inwestor zastępczy i to on w imieniu gminy – w zamian za pozwolenie na budowę bloków – ma zbudować nowe skrzyżowanie. Możemy go dyscyplinować, ale działamy na zasadzie partnerstwa – mówi Michał Pyclik. A to oznacza, że deweloper może przeciągać prace bez żadnych konsekwencji.
Kary groziłyby mu dopiero wtedy, gdybyby chciał oddać swoje bloki do użytku a nie otworzyłby drogi, do budowy której został zobligowany. – Zdajemy sobie sprawę, że formy tych umów należy zmienić i nad tym pracujemy, by w przyszłości wyglądały inaczej – podkreśla Michał Pyclik z ZIKiT.
WIDEO: Mówimy po krakosku
Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto
Follow https://twitter.com/dziennipolski