Spółka miała wybudować mieszkania, ale inwestycja w 2009 r. stanęła w miejscu. Niedoszli właściciele, którzy wpłacali od 100 do 500 tys. zł, zostali na lodzie, bez mieszkań i z kredytami do spłacenia. Prezes Ulmi Andrzej M. od 2011 r. stał się dla nich nieuchwytny. Mimo prób i nam nie udało się z nim skontaktować.
Pani Agnieszka (nazwisko do wiadomości redakcji), która wzięła na mieszkanie w Krzeszowicach niemal 300 tys. zł kredytu, opowiada, że jej zdaniem władze spółki i dwie współpracujące z nimi osoby fałszowały dokumenty.
- Chciały w ten sposób udowodnić, że ich klienci mają zdolność kredytową, a faktycznie tak nie było - mówi kobieta. Pani Justyna z Krakowa (nazwisko do wiadomości redakcji) w latach 2008-2009 szukała mieszkania. Natrafiła na dewelopera Ulmi i jego bardzo atrakcyjną ofertę - mieszkanie o pow. ponad 80 mkw. za około 400 tys. zł.
- Z mężem nie byliśmy do końca zdecydowani na kupno, ale prezesowi bardzo zależało, byśmy uiścili opłatę rezerwacyjną wynoszącą ok. 40 tys. zł - opowiada.
Nie mieli takiej kwoty. Oboje byli w kropce. Bank przed udzieleniem kredytu wymagał od klientów umowy przedwstępnej, a tu okazało się, że deweloper jeszcze przed jej podpisaniem chciał 40 tys. zł. - Mówiliśmy w Ulmi, że nie wiemy, czy dostaniemy kredyt, czy mamy zdolność kredytową. I wtedy prezes Ulmi zaproponował, że przygotuje dokument dla banku, w którym napisze, że już wpłaciliśmy te 40 tys. zł , co podniesie naszą zdolność kredytową. Zmroziło mnie, bo takie działanie to łamanie prawa - mówi krakowianka. Tłumaczy, że inną propozycją prezesa była cicha pożyczka tych 40 tys. zł.
- Prezes mówił, że przecież sobie ufamy, a żaden bank czy urząd skarbowy nie musi o pożyczce wiedzieć. Uznałam wtedy, że firma nie jest wiarygodna, i ostatecznie nie podpisaliśmy z nią umowy - dodaje kobieta. Gdy śledczy dostaną dokumenty z banku, w którym klienci Ulmi brali kredyty, będą mogli sprawdzić te wątki.
- Wystąpiliśmy o to miesiąc temu. Mamy nadzieję, że dostaniemy je przed wakacjami - mówi Bogusława Marcinkowska, rzecznik prokuratury. Jak tłumaczy, w pierwszym śledztwie (w sprawie oszukania niedoszłych właścicieli mieszkań) zostało już przesłuchanych kilkadziesiąt osób. To nie koniec. Dwa inne śledztwa dotyczące Ulmi prowadzi Prokuratura Rejonowa Kraków Krowodrza.
- Chodzi o działanie na szkodę pracowników Ulmi, którym nie płacono ZUS i nieogłoszenie upadłości spółki w terminie. W obu postępowaniach czekamy na sporządzenie opinii biegłego z rachunkowości. Ma czas do końca września - mówi prokurator Agata Chmielarczyk-Skiba, szef Prokuratury Rejonowej dla Krakowa Krowodrzy.
Niedoszli właściciele mieszkań wciąż są na lodzie, a już wiadomo, że roszczenia wierzycieli (17 mln zł) przekraczają wartość niedokończonej budowy.
