Decyzję o pozbawieniu pracy nauczycielek przyrody i WF-u podjęła dyrektorka szkoły Urszula Mazur. - Próbowałyśmy negocjować, zrezygnowałyśmy z części etatów, żeby Asia i Marta nie straciły pracy. Dyrektor dała nadzieję, że sprawę uda się rozwiązać, ale w sobotę ostatecznie stwierdziła, że zdania nie zmieni - mówi Monika Dziugan.
Nauczycielki zdecydowały się rozpocząć głodówkę podczas rodzinnego festynu w szkole. O proteście zawiadomiły dyrektorkę placówki i wywiesiły transparent. Poparli je związkowcy z Solidarności '80. W czasie imprezy zbierali podpisy od rodziców. Już do godz. 11 na listach pojawiło się poparcie 120 osób. - Chodziłam do tej szkoły, uczyła mnie pani dyrektor i uwielbiałam ją. Co się stało, że teraz upiera się przy zwolnieniu dwóch świetnych nauczycielek - mówiła jedna z matek, która podpisała listę.
Dyrektor Urszula Mazur twierdzi natomiast, że decyzje o zwolnieniu były absolutnie konieczne i podjęła je z przyczyn ekonomicznych. - Dzieci ubywa - mówi. Zapytana, dlaczego nie zgodziła się, aby dwie nauczycielki oddały połówki swoich etatów koleżankom, stwierdziła, że małe szkoły, w których jest wiele niepełnych etatów, źle funkcjonują. - Takie dochodzenie swoich praw uważam za niewłaściwe - podsumowuje akcję nauczycielek. Jak twierdzi, zwolnione osoby miały najmniejszy staż pracy i były nauczycielami mianowanymi.
Część pedagogów nie zgadza się jednak z tymi argumentami. - Mamy kilku nauczycieli z identycznym stażem i stopniem awansu jak zwolnione osoby. Niedawno pani dyrektor nie przeszkadzało, że niektórzy pedagodzy oddawali części etatów kolegom. Sama do tego namawiała, ja zresztą też oddałam część godzin - mówi Barbara Stolczyk, nauczycielka z 30-letnim stażem.
Paweł Wiśniewski z kierownictwa okręgu Solidarności '80 też uważa, że zwolnienia nie były konieczne. - Po co zwalniać, skoro można było postąpić inaczej? Dla budżetu szkoły byłoby bardziej korzystne, gdyby dyrektor zgodziła się na oddanie części etatów dla zwalnianych osób. Chodzi o inne sprawy, nie o oszczędności - podkreśla.
Nie jest tajemnicą, że w SP 85 od dawna trwa konflikt. W 2011 roku, gdy ogłoszono konkurs na stanowisko dyrektora, wystartowała w nim obecna dyrektor Urszula Mazur i Anna Dyszy. Dyszy przegrała jednym głosem. - Od tego czasu ja i osoby, które mnie poparły, mamy problemy. Pozbawiono mnie m.in. wychowawstwa klas. A zwolnione nauczycielki popierały moje starania na stanowisko dyrektora - twierdzi Anna Dyszy.
Więcej przeczytasz na:**dziennikpolski24.pl**
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+