Czytaj także: Dramat rodziny Kwintów
- To ze szczęścia. Gdy tylko usłyszałam, że Marysia do mnie wraca, aż mi się słabo z radości zrobiło. Nie mogę uwierzyć, że córeczka znowu jest z nami. Dziękuję wszystkim, którzy nam pomogli - mówiła wzruszona.
Po decyzji sądu rodzinnego Marysia wróciła do mamy i taty po dwóch miesiącach, jakie spędziła w rodzinie zastępczej, pełniącej funkcję pogotowia rodzinnego. Trafiła tam w kontrowersyjnych okolicznościach, które wielokrotnie opisywaliśmy.
Rozprawa w wadowickim sądzie rodzinnym, skąd pochodzą Kwintowie, trwała cztery godziny. Przesłuchano m.in. rodziców, pracowników opieki społecznej i księdza z parafii w Mucharzu, który wstawił się za Kwintami.
Sąd rodzinny postanowił, że dziecko natychmiast ma wrócić do domu.
- Zdecydował też o stałym nadzorze kuratora sądowego nad dzieckiem i o zawiadomieniu najbliższej jednostki pomocy rodzinie, by wspomagała Kwintów - mówi Aneta Rębisz z biura prasowego Sądu Okręgowego w Krakowie.
Decyzja uprawomocni się za trzy tygodnie, jeśli żadna ze stron się od niej nie odwoła.
Z sądu Kwintowie od razu pojechali do rodziny zastępczej i wzięli córeczkę. W mieszkaniu, które specjalnie wynajęli w Krakowie, wszystko czekało na dziewczynkę. Śpioszki, pieluszki, łóżeczko. Nawet nieduży pręgowany kotek Maksiu. - Na razie Marysia jest trochę zdezorientowana i niespokojna, bo to dla niej nowe miejsce. Ma kłopot z zasypianiem, ale mam nadzieję, że jej przejdzie - mówi Sabina Kwinta. Kotek Maksiu co chwilę zagląda, kto tak płacze w łóżeczku.
- Ale nie jest zazdrosny, tylko ciekawy - mówi Dawid, ojciec dziewczynki. Bierze córeczkę na ręce i pokazuje jej nowe osiedle.
Przeprowadzili się tutaj z okolic Wadowic, gdzie wcześniej mieszkali, by mieć lepsze warunki do zajmowania się małą. Mama Dawida mieszka niedaleko. Codziennie przychodzi pomagać. Kwinta podkreśla, że decyzja sądu jest dla niego zadośćuczynieniem.
- Za te dwa miesiące cierpienia bez córki. Za czas, kiedy mogliśmy ją tylko odwiedzać trzy razy w tygodniu, jak obcy ludzie - tłumaczy.
Ma żal do opieki społecznej. - Ale dziś najważniejsza jest Marysia - dodaje. Teraz jej rodzice muszą się zdecydować gdzie i kiedy dziewczynka powinna przejść szczepienia. Chcą z nią jak najwięcej przebywać i nacieszyć się jej obecnością. Na razie nie myślą o żłobku dla Marysi, ale nie wykluczają takiego rozwiązania w przyszłości.
Moda w przedwojennym Krakowie [ARCHIWALNE ZDJĘCIA]
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!