Spacerujących w słoneczny weekend ulicami Oświęcimia można było policzyć na palcach jednej ręki. Oblegane ławeczki na Placu Pokoju czy też w Rynku Głównym świeciły pustkami.
Również przed i w kościołach było pusto. Na msze św. przychodziły jedynie osoby, które zamówiły intencję. W kościele św. Maksymiliana na porannej mszy św. były zaledwie 33 osoby, każdego wchodzącego wiernego liczył kościelny.
Zamknięte lokale to efekt rozporządzenia ministra zdrowia ws. wprowadzenia w Polsce stanu epidemicznego związanego z rozprzestrzenianiem się koronawirusa. Zamówić można jedynie jedzenie z dowozem.
Nie działają galerie, muzea, domy kultury, targowisko miejskie. Praktycznie w mieście nie ma co robić. Ruch zamarł, nawet na ulicach nie tworzą się korki.
- Czuję się, jak na bezludnej wyspie i wcale nie jest mi z tym dobrze
- mówi pani Paulina, która wyprowadziła na spacer swojego czworonoga.
FLESZ - Koronawirus w Polsce. Zachowajmy czujność i zdrowy rozsądek
