Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kosmiczny świat Stanisława Tyczyńskiego

Marcin Biały, Piotr Rąpalski
Ściany, poręcze, meble i dekoracje przypominają statek kosmiczny opanowany przez pozaziemską formę życia. Światło wpada do środka przez okrągłe jak w promie kosmicznym okna
Ściany, poręcze, meble i dekoracje przypominają statek kosmiczny opanowany przez pozaziemską formę życia. Światło wpada do środka przez okrągłe jak w promie kosmicznym okna Wojciech Matusik
Kosmiczna baza do robienia filmów - to najtrafniejsze określenie, tajemniczych kopuł stojących w Alwerni przy autostradzie Kraków-Katowice. Dotychczas owiane tajemnicą, teraz otwierają swoje bramy na świat kina.

Srebrne kopuły przy autostradzie A-4 były długo zamknięte dla dziennikarzy, więc spekulacji, co kryją, było tylu, ilu autorów. Twórca i właściciel radia RMF Stanisław Tyczyński po sprzedaży stacji pchnął miliony złotych w zupełnie nowy projekt, przez długi czas owiany wielką tajemnicą. Pod kopuły, których ciężko nie skojarzyć z bazą kosmiczną na jakiejś odległej planecie, zaczęli zjeżdżać tajemniczy ludzie i tony sprzętu.

Alvernia Studios. Galeria zdjęć

Kiedy wyszło na jaw, że pod Alwernią mają powstać supernowoczesne studia filmowe, wielu patrzyło na to z dużą dozą sceptycyzmu. Mówiło się nawet, że Tyczyński "odleciał w kosmos". Dziś studia pracują pełną parą, aby zawojować świat filmu.

Alvernia Studios to pierwsza powojenna prywatna wytwórnia filmowa, dysponująca najnowocześniejszym sprzętem do produkcji filmów. Założeniem studia jest robienie filmu od początku do końca, od nakręcenia zdjęć, nagrania muzyki i dialogów, przez korekcję barwną, stworzenie efektów specjalnych, po montaż i wypuszczenie filmu na rynek. Zostaliśmy zaproszeni, aby jako pierwsi odkryć tajemnice tego miejsca.

Pierwszy krok w kosmos
Wjazdu na teren Alvernia Studios broni stróżówka wyglądająca jak wielki kask kosmonauty. To pierwszy dowód, że właściciel tej filmowej bazy nie jest pozbawiony fantazji. Do jej wnętrza trafiamy przez szklane, automatyczne drzwi. Mały krok przenosi nas w inny świat. Czujemy się we wnętrzu kopuł jakbyśmy przenieśli się w świat filmu Ridleya Scotta - "Obcy".

Ściany, poręcze, meble i dekoracje przypominają statek kosmiczny opanowany przez pozaziemską formę życia. Światło wpada do środka przez okrągłe jak w promie kosmicznym okna. Ochroniarz każe nam zaczekać w restauracji. Siedzimy na czerwonych skórzanych fotelach wyciągniętych jakby z kokpitu myśliwca w filmie "Gwiezdne wojny". Pośrodku restauracji znajduje się kuchnia. Wydaje się wisieć w powietrzu niczym sputnik tuż przed lądowaniem na Księżycu.

Pojawia się Robert Kalinowski, odpowiedzialny za public relations w Alvernia Studios. Kiedyś opowiadał o filmach na radiowej antenie, relacjonował festiwale filmowe w Cannes i Gdyni. Dziś jest nam niezbędny, abyśmy mogli zwiedzić tajemniczy kompleks. A w szczególności potrzebujemy jego... palca wskazującego. Większość drzwi w kopułach otwiera się bowiem dopiero po odczytaniu przez skaner linii papilarnych.

Sala kinowa na orbicie
Kopuły połączone są szklanymi tunelami. Jednym z nich trafiamy do sali kinowej. To królestwo Glena Castinho, który zajmuje się korekcją barwną. Glen siedzi za potężnym pulpitem niczym kapitan z filmu "Star Trek". To najnowsze osiągnięcie techniki. Osób potrafiących je obsługiwać jeszcze parę lat temu nie było na całym świecie więcej niż 10.

Na ekranie widzimy scenę ze "Ślubów panieńskich" w reżyserii Filipa Bajona. Robiona jest m.in. korekcja barwna filmu przed październikową premierą. - Dbam o odpowiedni kolor, światło i klimat filmu - mówi Glen. - Mam tu najlepszy sprzęt na świecie. Hity, jak "Harry Potter" czy "Casino Royal" były robione na podobnym - zaznacza.

Glen z setek metrów taśmy filmowej nakręconej na planie dostaje zeskanowane sceny, które ukażą się w ostatecznej wersji filmu. Były kręcone w różnych warunkach atmosferycznych, przy różnym świetle. Jego zadaniem jest płynnie zgrać je ze sobą. Widz nie może widzieć błysków, przeskoków i innych niepożądanych efektów.

W studio trwają też prace nad efektami specjalnymi i korekcją kolorów do filmu Jerzego Skolimowskiego "The Essence of Killing", w którym występuje amerykański aktor Vincent Gallo oraz żona Romana Polańskiego Emmanuelle Seigner.

Człowiek z Bollywood
Glen jest Hindusem, pochodzi z regionu Goa w Indiach. Wcześniej pracował w niemieckich i belgijskich studiach, a także przy produkcjach Bollywoodu. - W Alverni spodobali mi się ludzie, poziom studia i rozmach, z jakim zostało ono zrobione. Można tu robić filmy na tym samym poziomie, co w Europie i USA - zapewnia.

Glen mieszka na Kazimierzu. Codziennie dziurawymi drogami dojeżdża do studia. - Wyjeżdżam ok. 7 rano i udaje mi się uniknąć korków - kwituje z uśmiechem. Wolałby jeździć autostradą, ale wytwórnia do dziś nie może doczekać się zbudowania z niej zjazdu. Kiedy Glen nie robi filmów, imprezuje i odpoczywa. Kolekcjonuje polskie filmy. Najbardziej lubi "Nóż w wodzie" Polańskiego i "Popiół i diament" Wajdy.

Wajda się już skusił
W następnej kopule, do której wchodzimy, pracował już Andrzej Wajda, który zrealizował nową wersję "Makbeta" Williama Szekspira. Połowa kopuły pokryta jest niebieskim materiałem, który tworzy ogromny bluescreen. Dzięki niemu reżyser mógł nagrać samą grę aktorów, po czym całą scenografię sztuki stworzyli w komputerach specjaliści z Alverni. Kopuła jest olbrzymia, ma powierzchnię 2000 mkw. Spokojnie zmieściłby się pod nią batalion wojska. Właśnie tutaj wykorzystywana jest technologia Motion Capture stosowana przy produkcji gier komputerowych.

Karabiny i lasery
Trafiamy akurat na nagranie ruchu postaci do gry komputerowej. Dwóch aktorów ubranych w dziwne kostiumy pokryte czujnikami skacze pośrodku koła. Co jakiś czas wyciągają pistolety i karabiny. Padają strzały. Ich ruchy widzimy na ekranie wielkiego monitora postawionego obok.

- Z markerów na kostiumach aktorów łapiemy ruch. Mamy sesję, w której nagrywamy zachowanie przeciwników do gry wideo. Chodzi o to, żeby ruchy postaci w grze były jak najbardziej zbliżone do ludzkich - mówi Paweł Selinger, art-director z firmy Techland. Markerów na kombinezonie aktora jest 53. Odbierają sygnał z wycelowanych w nie laserów. Postać, a dokładnie jej szkielet zbudowany z punktów, pojawia się na ekranie. Ruchy są zapisywane na komputerze. Później twórcy gier na szkielet nałożą sylwetki bohaterów, wrogów, żołnierzy, potworów, kogo tylko sobie wymyślą.

Producent gry to klient studia. Alvernia wynajmuje sprzęt, ale również i człowieka, który potrafi go obsługiwać. Zasadą jest, że studio samego sprzętu nie pożycza. Zawsze sprzedaje usługę, którą wykonuje jej pracownik. Specem od Motion Capture jest Michał Gamrat. - Ostatnio pracujemy głównie z twórcami gier komputerowych, ale szykują się też produkcje filmowe. Najgłośniejszy film ostatnio zrobiony w tej technologii to "Avatar" - mówi Michał. Nigdy nawet nie myślał, że wyląduje w Alverni. Wygrał jednak międzynarodowy konkurs na projekty w grafice 3D. Gdy firma szukała specjalistów z wyższej półki, postanowił spróbować. Udało się. Teraz jest członkiem zespołu.

Serce kosmicznej bazy
Idziemy do mózgu kompleksu, i źródła mocy. W trzech potężnych rzędach szaf składowany jest cały dorobek tego, co tworzy się pod kopułami. W jednej znajdują się pliki i materiały związane z obrazem, zdjęciami i zeskanowanymi filmami. W drugiej zapis dźwięków, muzyki i dialogów filmowych. Trzecia szafa to wszystkie dane potrzebne informatykom do obsługi kompleksu.

Co, jak wszystko diabli wezmą z tych szaf? W odpowiedzi nasz przewodnik wskazuje pomieszczenie zwane "Akwarium". Odpowiednio zabezpieczony pokój za szklanymi drzwiami, gdzie wszystko jest jeszcze raz archiwizowane. Kompleks jest też zabezpieczony przed awarią prądu. Jeśli taka się zdarzy, włącza się automatyczny system zasilania, który pozwala kontynuować pracę. W tym samym czasie ruszają dwa potężne generatory, które mogą zapewnić zasilanie studiu na kilka dni. Przecież stacja kosmiczna musi mieć własną fabrykę prądu.

Jasne jak słońce
A najwięcej zżerają go przede wszystkim lampy filmowe. Tych jest około 150. Pieczę nad nimi sprawuje mistrz oświetlenia Rafał Okyne. - Dzięki odpowiedniemu ustawieniu świateł możemy przenieść scenerię filmu do dowolnego zakątka świata. Lampy mogą udawać słońce na pustyni, księżyc nocą, różne szerokości geograficzne - mówi Rafał. - Jako jedyne studio na świecie mamy cztery potężne lampy o mocy 100 KW każda, które mogłyby oświetlić wielki stadion. Inne studia mogą tylko wypożyczać taki sprzęt - dodaje z dumą.

Okyne wcześniej pracował w berlińskich studiach, łódzkiej filmówce i przy wielu projektach w Warszawie. Jego ojciec pochodzi z Ghany. On od urodzenia mieszka jednak w Polsce. - Nigdy nie byłem w Ghanie. Do pewnego momentu było tam dość niebezpiecznie. Teraz może się przejadę. Kolega, który również pracuje w Alverni, pochodzi z Togo, a to bliziutko. Razem raźniej - mówi Rafał.

Wybrał Alvernię, bo szukał czegoś nowego, innego niż praca z typowymi studiami filmowymi. - Podoba mi się międzynarodowa załoga. Jesteśmy otwarci, każdy wnosi coś nowego, nie ma schematów, ograniczeń - dodaje. Chwila przerwy. Zostajemy zaproszeni na obiad. Ku naszemu zdziwieniu nie będzie zupy w kostkach z promu "Discovery", ale pyszna ogórkowa i kluski śląskie.

Muzyka wśród gwiazd
Po posiłku idziemy do kopuły, w której nagrywana jest muzyka i gdzie odbywają się koncerty. Jej wnętrze trochę przypomina grobowiec w piramidzie. Ściany pokrywają długie na kilka metrów płyty z jakby egipskimi wzorami. Z kolei pod samym sufitem podwieszone jest coś na kształt wielkiego elektronicznego jaja.

- Ja to nazywam gwiazdą śmierci, jak ta z "Gwiezdnych wojen". Służy do regulowania czasu pogłosu. Jak gra mi mały rockandrollowy zespół, płaty tego urządzenia się rozszerzają i skupiają dźwięk w środku. Jeśli gra duża orkiestra, "jajo" pozostaje zamknięte i dźwięk rozchodzi się po całej sali - tłumaczy gospodarz tej kopuły Piotr Witkowski.

Tutaj była nagrywana muzyka do filmu "Uwolnić orkę 4". Piotr zaprasza nas do reżyserki. - Nie mamy się czego wstydzić. Pracowałem w podobnych studiach w USA, w Chicago, Los Angeles, Nowym Jorku - podkreśla. W reżyserce uwagę przykuwa nowoczesna konsola warta pół miliona dolarów, uzbrojona w setki pokręteł i przycisków.

Stworzyć studio nie było lekko. Prezes Tyczyński wymyślił jego koncepcję z typowym dla siebie rozmachem. Zatrudnił Andy Munro z Londynu, człowieka, który tworzył największe studia nagrań w Europie i USA. Rozpoczęły się żmudne prace nad projektem. Teraz można tu nagrywać na najwyższym poziomie muzykę filmową, koncerty orkiestr, czy zespoły grające muzykę rozrywkową.

Piotr Witkowski swojego fachu nauczył się w USA jako student inżynierii dźwięku i produkcji muzycznej. Pracował w najsłynniejszych studiach. Nagrywał rock-and-rolla i muzykę poważną. - Zawsze jednak czułem się tam obco. Wróciłem do Polski. Zabrałem się za budowę studiów nagrań - mówi Piotr.
Dopiero po chwili rozmowy zauważamy na suficie reżyserki wielkiego smoka. To znak rozpoznawczy Alverni i samego prezesa Tyczyńskiego. Symbol ten w tym miejscu podkreśla, że studio nagrań jest jego "oczkiem w głowie".

Mercedes w laboratorium
W Alvernia Studios ruszyło niedawno laboratorium obróbki taśmy filmowej, gdzie wywołuje się negatyw przywieziony prosto z planu. Tu rządzi Radosław Piotrowicz, który jest także szefem laboratorium New Digital Film Lab w Kopenhadze. - Razem z architektami zaprojektowałem to laboratorium od podstaw - chwali się. Jak mówi, w Polsce poza tym studiem są tylko dwa takie miejsca, jednak tylko tutaj zakupiono australijską maszynę Film Lab. - To mercedes wśród maszyn wywołujących - mówi Piotrowicz.

Taśma w podczerwieni
Wywołane taśmy trafiają do Piotra Krasnego, który przy pomocy najwyższej klasy skanera przekłada obraz z taśmy filmowej na pliki komputerowe, czyli łączy świat analogowy ze światem cyfrowym. Skanowanie filmu fabularnego trwa około 3 tygodni. - Trwa to trochę bo pracujemy w rozdzielczości 4K - cztery razy większej niż pełne HD, czyli full wypas - mówi Krasny.

W procesie skanowania każdy kadr filmu jest dodatkowo prześwietlany promieniami podczerwonymi, które pozwalają odnaleźć zarysowania i ubytki w negatywie. Uszkodzony kadr zostaje elektronicznie naprawiony. Obraz w postaci plików komputerowych trafia później w ręce Glena Castinho do obróbki kolorystycznej. Z kolei Piotr Witkowski dba o warstwę dźwiękową materiału. W zależności od potrzeb kolejni spece od tego czy owego dorzucają swoje trzy grosze.

Gotowy film trafia z powrotem do Piotrka. Zostaje naświetlony z powrotem na negatyw. A stąd już krótka droga do laboratorium i stworzenia kopii, które trafią do kin. Piotrek od lat współpracuje z prezesem Tyczyńskim. Nie chce mu się gadać o sobie, bo ma sporo roboty. Na pytanie, skąd się wziął w Alverni, odpowiada krótko. - Z kosmosu!

Międzygalaktyczna flota
Alvernia ciągle się rozwija. W planie jest budowa kolejnych dwóch kopuł. Będą miały po 6 tys. mkw. powierzchni. Budowany jest też basen do zdjęć podwodnych. W kompleksie powstają już apartamenty dla gości studia. Reżyserów, aktorów, producentów. Eleganckie pokoje zostaną ulokowane w wielkich srebrnych silosach.

Na ukończeniu jest też... mobilna flota. Alvernia Studios właśnie wyposaża 16 kamperów -wielkich aut, w których będą ulokowane garderoby, łazienki, pokoje, kuchnia, pokoje techniczne i magazyny sprzętu. Będą jeździć tam, gdzie się kręci film. Można je zapakować na statek czy samolot. W ciągu 72 godzin dotrą w dowolne miejsce na ziemi. Alvernia będzie mogła równocześnie obsłużyć trzy plany filmowe. Parę gotowych już aut było wykorzystanych na planie "Ślubów panieńskich". Reszta jest właśnie doposażana w Sosnowcu, gdzie prezes Tyczyński osobiście dogląda szczegółów.

Wytwórnia negocjuje już projekty z międzynarodowymi partnerami. A niebawem zabierze się za własny film. Będzie to "Szalona Lokomotywa". Słynny musical, który kiedyś był wystawiany w Teatrze STU. Studio nabyło już prawa autorskie. Niedługo zacznie kręcić. To będzie ich pierwsza własna produkcja. Film zostanie zrealizowany w technologii 3D. Postaramy się być na jego planie. Tymczasem żegnamy się z załogą kosmicznego studia i przekraczamy gwiezdne wrota wytwórni filmowej. W strugach deszczu, małopolskimi drogami przypominającymi księżycowy krajobraz usłany kraterami, wracamy do Krakowa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska