Była to druga rozprawa o przeniesienie praw własności do zakupionych przez 11 rodzin mieszkań w bloku przy ul. Stromej w Koszycach Wielkich. Lokatorzy we wrześniu ub. roku wystąpili w tej sprawie do sądu z pozwem zbiorowym. Powód? Deweloper, któremu zapłacili za mieszkania, wbrew zawartej umowie, uparcie uchylał się od dopełnienia formalności. W tym czasie narobił długów i zamieszkany blok został zajęty na poczet ich spłaty.
Ludzie drżą o to, że komornik zajmie ich urządzone już mieszkania i je zlicytuje, a oni będą musieli dodatkowo zwrócić w trybie natychmiastowym zaciągnięte w bankach kredyty na własne M.
- Deweloper dłużnik notorycznie nie stawia się na rozprawy. Ewidentnie chce zaspokoić swoich wierzycieli naszym kosztem. Z pisma od prezesa sądu rejonowego wiemy, że przeciwko niemu toczą się 33 postępowania na kwotę 2,3 miliona złotych - mówi Michał Imiołek, jeden z mieszkańców bloku w Koszycach Wielkich. Na poniedziałkowej rozprawie stawiła się blisko 20-osobowa reprezentacja lokatorów wraz ze swoją pełnomocnik. Wszyscy liczyli na to, że w sprawie, która ciągnie się już tak długo i spędza im sen z powiek, wreszcie zapadnie wyczekiwany werdykt.
- Pozostaje nam jedynie wierzyć w sprawiedliwość, że sąd przyzna nam prawo do mieszkań, za które zapłaciliśmy. Nie marzymy o niczym innym, jak o spokoju i o tym, że ten horror, który zgotował nam deweloper, wreszcie się skończy - mówi Justyna Sumara, kolejna lokatorka.
Do żądań pozwu zbiorowego złożonego przez mieszkańców w całości przychylił się prokurator.
- Nie budzi żadnych wątpliwości, że w tej sprawie mamy do czynienia z zawarciem umów deweloperskich w oparciu o ustawę, która w zamyśle jej twórców miała chronić nabywców - mówił podczas poniedziałkowego posiedzenia sądu prokurator Dariusz Makowski. Przekonywał, że działania dewelopera są niezgodne m.in. z interesem społecznym.
- Mieszkańcy bloku dopełnili wszystkich warunków formalnoprawnych, aby stać się właścicielami zakupionych przez siebie mieszkań i skoro pozwany dotąd nie doprowadził do przeniesienia własności, sąd powinien to zrobić za niego. Zawarta między nim a nabywcami umowa ma pierwszeństwo przed wpisami, które nastąpiły później. Tym samym żądanie zawarte w pozwie, dotyczące przeniesienia bez obciążeń praw własności na nich, jest jak najbardziej zasadne - stwierdził prokurator.
Zgromadzeni na sali przyjęli te słowa z wyraźną ulgą.
- Prokurator pięknie powiedział, nasza pełnomocnik też wyczerpująco zrelacjonowała sytuację. Wszyscy wiedzą, że to jest złe, a sprawa wciąż się toczy i nie jest zakończona dla nas pozytywnie - mówi Janina Bałut, mieszkanka bloku. Podobnie jak inni nie kryła rozczarowania tym, że sąd odłożył ogłoszenie wyroku na 28 grudnia. - Czeka nas stres i dalsze czekanie. To nie będą dla nas radosne i spokojne święta. Komornik w każdej chwili może bowiem zapukać do naszych drzwi - dodaje Michał Imiołek.
Komornik pojawił się przy ul. Stromej 27 listopada, aby dokonać wstępnych oględzin nieruchomości. Lokatorzy nie wpuścili go jednak do środka.
- Na razie nie wszcząłem działań związanych z licytacją komorniczą bloku. Czekam na to, co zdecyduje sąd. Wbrew powszechnemu przekonaniu, jestem po stronie mieszkańców i życzę im jak najlepiej, żeby sprawa skończyła się po ich myśli - mówi Andrzej Czosnyka, komornik sądowy.
Lokatorzy bloku otrzymali w Ministerstwie Sprawiedliwości obietnicę, że jeśli sąd przeniesie na nich prawo własności, działania komornicze będą wstrzymane do czasu uprawomocnienia się tej decyzji.
WIDEO: Smog groźny dla krążeniowców. O czym warto pamiętać?
DZIEJE SIĘ W TARNOWIE - SPRAWDŹ